Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zniszczona forteca "Limaru"
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Czw 21:02, 18 Cze 2009    Temat postu: Zniszczona forteca "Limaru"

Limaru: jedno ze wzgórz na pograniczu Puszczy i Gór Mglistych. Z jednej strony góry, z dwóch strome spady i od ostatniej: lekko pochyłe zbocze. Idealne miejsce na fortecę. I rzeczywiście: ktoś kiedyś postanowił zbudować tu umocnioną warownię. Było jednak to dawno temu i przez ten czas przewalały się przez to miejsce wszelakie armie, trzęsienia ziemi, nawet niewielkie tornada. Po wielu latach forteca popadła w ruinę, garnizon wycofano, a opuszczone kamienne mury spisano na straty. Punkt obronny Limaru niszczał więc, powoli z wierzchu rozkradany przez okolicznych mieszkańców: wynieśli wszystko co się dało. Stoły, krzesła, świeczniki... Dosłownie wszystko, lecz do pewnego momentu. Tubylcy nigdy nie zapuszczali się do lochów, ani do najwyższych wież, gdyż bali się co za licho może tam siedzieć.

Główna brama pierwszego kręgu stoi jak stała, razem z przednim murem. Widać, że było to najsolidniejsza część okalająca fortecy. Umocnienia z jednej strony popękały, niektóre baszty całkiem się rozleciały, innym wichry pozrywały dachy. Po drugiej stronie mur, wraz z trzema wieżami, padł. Jego części leżały na całym dziedzińcu i walały się po zboczu wzgórza. Wewnątrz tych umocnień był duży plac, wielkości mniej-więcej 5 kilometrów kwadratowych. Widać tu pozostałości po stajniach, spichlerzach i innych drewnianych budynkach, które niegdyś tu stały. Teraz jedynie leżały tu poczerniałe resztki spalonych drewnianych desek i belek. Na końcu placu, zaraz przy wewnętrznym pierścieniu murów stał dumnie barbakan, chyba najlepiej zachowana część fortecy. Nie widać na nim było prawie żadnych znamion upływającego czasu. Ściany były nieco obłupane i podniszczone, lecz w niektórych działających warowniach nie uświadczysz lepszych. Obok, zaraz niedaleko, widać było okrągły plan drugiego barbakanu. Ten nie zachował się w żadnym stopniu. Został dosłownie zrównany z ziemią. Jedynie resztki fundamentów mówiły "tu kiedyś stała wspaniała budowla".

Wewnętrzne mury zachowały się w średnim stanie. Nie padły z żadnej ze stron, jedynie popękały trochę, a blanki z jednej strony były nie do użytku. Największym problem była brama: leżała na ziemi płasko i po prostu była w stanie krytycznym. Drewnianych wrót nie było wcale, spalone do ostatniej drzazgi, metalowe okucia popękały i zardzewiały, tylko szkielet konstrukcji wyglądał jako-tako. Za bramą rozciągało się osiemset metrów kwadratowych wewnętrznego dziedzińca.

Główny zamek musiał kiedyś prezentować się dumnie. Miał siedem strzelistych wież, z czego dwie rozpadły się w drobny mak, jedna groziła zawaleniem, a trzy kolejne wyglądały na porządnie sponiewierane przez los. Jedna, najgrubsza i najporządniejsza, była w dobrej kondycji. Co do zamku: wyglądało na to, że jest w nie najgorszym stanie.

Przynajmniej na oko Deithe, który z lekką zgrozą patrzył na poziom zniszczeń. Gdy mag oceniał stan faktyczny fortecy, jeden z przydzielonych mu budowniczych podszedł do Niego i powiedział:
- Panie Arc'Denti: ludzie już wzięli się do budowy prowizorycznego obozu, zaś pomieszczenia barbakanu nadają się na kwaterę dla Pana. Poza tym dziesięcioosobowa grupa prosi o pozwolenie na podróż do pobliskiej wsi.
Deithe nie znał imienia mężczyzny. Ciężko zapamiętać imiona wszystkich spośród dwustu osiemdziesięciu ludzi, wysłanych pod komendą maga. Architekt, gdy zobaczył jak wygląda to miejsce, wreszcie zrozumiał dlaczego wysłano tu tylu budowniczych.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Czw 21:06, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 22:35, 20 Cze 2009    Temat postu:

Deithe westchnął ciężko, patrząc na ruiny Limaru. Zadanie wyglądało na co najmniej wymagające, ale nie szkodzi. W końcu przywracanie świetności takim miejscom było tym, co chciał robić. Także, pomimo przytłaczającego ciężaru odpowiedzialności i ciężkiej pracy jaka ich czekała, mężczyzna był dobrej myśli. Oglądając zgliszcza, zerkał co chwila na zachód, w kierunku szczytów Gór Mglistych. To, czy słońce szybko tu zachodzi może mieć wpływ na tempo prac, ale z drugiej strony, teren na wschodzie opadał ku morzu, więc można zaczynać wcześniej ciesząc się wschodem słońca. Zamyślony architekt odwrócił głowę w kierunku budowniczego, który sprowadził go na ziemię. Przez chwilę lustrował budowlańca, pocierając szczecinę, która złośliwie zdążyła pokryć jego szczękę w ciągu dnia i próbował przypomnieć sobie imię tego człowieka. Niejasno przypominał sobie, że kilka osób mu się przedstawiało, ale wszystkie twarze mieszały mu się w tej zgrai i póki co nie mógł dopasować imion do twarzy. No trudno, to przyjdzie z czasem, był co prawda bardziej człowiekiem kamienia niż ciała, ale doceniał wartość dobrych stosunków z pracownikami. Wreszcie się poddał.
- Hmm... no tak. Przypomnij mi jeszcze raz, jak ci na imię? A po cóż to wybierają się do wsi? Chyba nie po to, żeby chlać, co? - Spytał. - Poza tym powiedz, że chcę tu wiedzieć liderów wszystkich grup. Powiedzmy za dziesięć minut. Nicolas - Zwrócił się do stojącego obok asystenta, gdy budowniczy się oddalił. - Pójdziesz dzisiaj z Bregiem i zrobisz wstępne plany. Nic skomplikowanego, na razie chcę szkic układu rusztowań i umocnień istniejących konstrukcji, żeby się to wszystko nam na głowy nie zawaliło. Breg zrobi ci wstępny kosztorys. Chcę wiedzieć, ile wstępnie potrzebujemy drewna i ile nas to będzie kosztować. Raport chcę mieć dziś wieczór, najpóźniej jutro rano. Weźcie sobie do pomocy z dwóch budowniczych, nie chcę, żebyście wpadli w jakąś szczelinę i się zabili. No to do roboty panowie, zanim wam słońce zniknie. A ja muszę pomówić z naszymi drogimi pracownikami. - Mag czekał, aż zejdą się liderzy grup.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Śro 21:23, 24 Cze 2009    Temat postu:

Budowniczy spojrzał na maga lękliwie i powiedział:
- Arek, panie. A ludzie chcą do miasta pójść się rozejrzeć, przebadać czy mają jakieś rozrywki. Tak, tak. A ja już biegnę... Zaraz się u pana stawią wszyscy szefowie.
Po czym odszedł żwawym krokiem w kierunku reszty robotników. Gdy Deithe wydał polecenie Nicolasowi, mężczyzna zachowywał się jakby dopiero co się obudził, po czym krótko skinął głową i odchodząc z drugim asystentem zwrócił swoje rozmarzone błękitne oczy w kierunku pochmurnego nieba, jakby czytał bardzo interesującąpowieść. Arc'Denti miał coraz dziwniejszy pogląd o, lekko mówiąc, szurniętym pracowniku. Po chwili oczekiwania przybyli liderzy grup. Mag rozpoznawał twarze tylko niektórych, najważniejszych. I tak w kolejności: mistrz ciesielski i kowalski Huno, naczelny murarz i kamieniarz Derek, oraz Flynn- mężczyzna zajmujący się wykończeniem i dekoracją. Ogółem dziesięciu majstrów na budowie oczekiwało na przemówienie swojego Głównego Architekta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Śro 21:25, 24 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 12:53, 25 Cze 2009    Temat postu:

Deithe spoglądał chwilę za odchodzącym asystentem. Mruknął coś do siebie, co mogło brzmieć jak "Słowo daję, ten chłopak kiedyś potknie się o własne plany...", ale wcale nie musiało. Architekt potarł swoją lewą rękę, jakby chcąc przywrócić jej nieco ciepła. Na szczęście nie była lodowata, ani nie gniła, czego dawniej strasznie się bał, ale mimo wszystko zawsze było w niej uczucie pewnego chłodu. Z czasem zdążył się przyzwyczaić, ale zwykle gdy długo pracował i był zmęczony, to uczucie doskwierało mu szczególnie mocno, a długie podróże mag znosił jeszcze gorzej od długiej pracy. Górska okolica też zapowiadała się mroźniej niż umiarkowane Draknor. Deithe odwrócił się do przybyłych. Zanim się odezwał, zmierzył ich uważnie wzrokiem, gdyż starał się zapamiętać twarze i sylwetki. Uważał, że powinien znać choć swoich głównych majstrów.
- Dziękuję, że tak szybko się zjawiliście. Zaproponowałbym wam, żebyście usiedli, ale... - Zrobił wymowny gest wokół pustego placu prawą ręką. - Znam niektórych z was - kontynuował - a niektórzy z was zapewne znają mnie. Tym, którzy tego nie wiedzą: nazywam się Deithe Arc'Denti i jestem Głównym Architektem na tej wyprawie. To znaczy, że wy odpowiadacie przede mną, a ja przed Głównym Architektem Królewskim i samym królem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zasady są proste, wszyscy pracujemy ku dobru Królestwa. Wiem, że jesteście tego świadomi, ale mimo to powtórzę to: nasza praca wspomoże zapewnianie bezpieczeństwa mieszkańcom Królestwa, to jak dobrze i sprawnie ją wykonamy przełoży się bezpośrednio na stopień tego bezpieczeństwa. Dlatego też zależy mi na tym, żebyśmy się rozumieli. Jeśli macie problem, przychodzicie z nim do mnie. Jeśli wasi podwładni mają problem, przychodzą z nim do was. Mam nadzieję, że jak na razie wszystko jest zrozumiałem.
- A teraz do kwestii technicznych. - Deithe przeczesał sobie włosy zbierając myśli. - Po pierwsze: zapasy. Huno - zwrócił się do mistrza ciesielsko-kowalskiego - chciałbym, byś przeliczył stan naszych narzędzi, czy ilość która tu dotarła zgadza się z tą, którą zabraliśmy, czy jest dostatecznie dużo dla naszych ludzi, ile mamy materiałów, żeby je ewentualnie dorobić, no i kiedy można postawić choćby prowizoryczne kuźnie i spichlerze. Ponieważ nie znam większości z was z imienia, będę mówił otwarcie. Należy także przeliczyć nasze zapasy jedzenia, chcę wiedzieć na ile nam starczą. Co więcej te chmury pachną mi deszczem, więc najlepiej, żeby wszystko przykryć plandekami. Jeden z budowniczych, wierzę, że nazywał się Arek, mówił mi, że kilkoro ludzi pragnie iść do pobliskiej wsi. Wybierzcie ze swoich ludzi dwudziestu godnych zaufania chłopa i niech idą. Chciałbym, żeby nasze stosunki z miasteczkiem układały się dobrze, więc nie życzę sobie pijaństwa i wszczynania burd. Oczekuję także raportu od tych mężczyzn, co tam jest, kto tam jest i co sprzedają, standardowe rzeczy. Do tego przydałoby się, żeby dwudziestu-trzydziestu robotników, przeszło się do pobliskiego lasu i nacięła trochę gałęziówki. Mamy koncesję, więc nie powinno być problemów, poza tym słyszałem, że w okolicy jest relatywnie bezpiecznie. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i dlatego chciałbym, żeby ludzie mieli ogień, szczególnie na wypadek deszczu i mogli zjeść coś ciepłego. Jakieś pytania?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Czw 22:52, 25 Cze 2009    Temat postu:

W czasie swojego przemówienia Deithe dostrzegł wśród swoich podwładnych zmianę nastawienia. Przyszli jako słudzy, a teraz stoją jako pracownicy. Architekt mimowolnie pogratulował sobie w myślach- potraktował ich odpowiednio. Gdy tylko arystokrata skończył, Huno zabrał głos:
- Odpowiadając na Wasze pytanie sir... Tu mam dokładny wykaz narzędzi i zapasów mojego podzespołu. Proszę. - tu wręczył magowi rulonik papieru - Co do naszych pytań... Mam tylko jedno: zaczynamy od prac wstępnych, czy od razu mamy kuć coś poważnego?
Reszta pokiwała głowami w reakcji na słowa kowala, po czym każdy wyjął podobny rulonik papieru i podał Deithe. Flynn spojrzał swoich współpracowników wymownie, po czym odchrząknął i powiedział:
- Co do drewna i wioski: już my to załatwimy. Niech się Pan nie martwi.
Ostatnie zdanie mężczyzny było akcentowane na sam koniec. Jakby chciał coś zakomunikować swojemu szefowi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 22:44, 28 Cze 2009    Temat postu:

Deithe zebrał raporty od wszystkich majstrów, kiwając każdemu głową przy odbiorze. Raporty schował do torby, notując sobie w pamięci, żeby przejrzeć je w wolnej chwili. Spojrzał krytycznym wzrokiem po okalających ich zabudowaniach i umocnieniach, i pokręcił lekko głową. Powrócił spojrzeniem ku swoim podwładnym.
- Panie Huno - zwrócił się do kowala, gdyż uznał, że cieszy się on największym szacunkiem wśród swoich współpracowników - myślę, że my wszyscy dzielimy te samo pragnienie by wykonać to zlecenie nie tylko porządnie i fachowo, ale także sprawnie. Jednakże, wszyscy widzicie w jakim to miejsce jest stanie. Zanim zaczniemy poważną robotę muszę potwierdzić stan faktyczny z tym co nam powiedziano, a potem przede wszystkim zależy mi na tym, żeby umocnić najwrażliwsze fragmenty. Może to się panom wydawać niepotrzebną robotą, ale nie chciałbym, żebyśmy tu oprócz warowni, budowali cmentarz. Także wpierw rusztowania i prowizorka, jeśli trzeba, a potem zaczynamy od zewnętrznych murów, stopniowo w kierunku zamku, etapami, żeby każdy mógł skupić się na swojej robocie. Oczywiście przy okazji rusztowań miło byłoby mieć już spichlerz, kuźnie, magazyny i jakieś kwatery. Jeśli to wszystko panowie...
Powiedział mag i zaczął się odwracać, ale przystanął w pół kroku. Odwrócił się i spojrzał uważnie na dekoratora.
- A tak, panie Flynn, czy coś się stało? Czy mam powody, by się martwić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Nie 23:32, 28 Cze 2009    Temat postu:

Dziewięciu podwładnych pokiwało magowi głowami. Tylko Flynn znieruchomiał. Na twarzy podwładnego widać było lekki niesmak po czym podniósł wysoko czoło i patrząc Deithe prosto w oczy rzekł:
- Nie będę ukrywał panie Arc'Denti, że czuję odrazę do tego, co kiedyś zwało się pańską ręką. Rozumiem, że jest pan dobrym architektem, ale nie potrafię ukryć tego, jak nienawidzę śmierci. Widzi pan... Mój brat został zabity przez nieumarłych. Ale szefie: nic do pana nie mam. Musi mi pan wybaczyć pewne odruchowe stwierdzenia. Na razie nie mam o panu zdania. Może kiedyś nabiorę do pana tyle szacunku, żeby nie myśleć o pańskiej... Klątwie panie Arc'Denti.
Pozostali asystenci rozeszli się bardzo szybko, gdy tylko dekorator zaczął mówić. Po prostu w momencie odeszli, by rozpocząć jakieś prace, nagle zapłonęli żądzą pracy. Sam majster stał niepewnie, jakby troszkę obawiał się reakcji przełożonego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 22:24, 29 Cze 2009    Temat postu:

Deithe obserwował przez chwilę swojego majstra, po czym zbliżył się do dekoratora o dwa kroki.
- A więc o to chodzi... - Spojrzał w kierunku obozowiska rozkładanego na placu i odwrócił się w przeciwną stronę. - Panie Flynn, przejdźmy się kawałek.
Co stwierdziwszy, dość pewny, że majster za nim podąży, czy ma na to ochotę, czy nie, ruszył przez plac ku nieco odleglejszemu miejscu.
- Widzi pan, panie Flynn - zaczął mówić idąc - cenię pana za pańskie umiejętności. Muszę z żalem przyznać, że większość z tu obecnych jest mi obca, jednakże pan znany jest jako jeden z lepszych dekoratorów i zdobników w Królestwie, czy nie tak jest? - Zapytał retorycznie.
- Ponadto rozumiem pański ból i odrazę, na tyle na ile może pana rozumieć ktoś obcy i nie winię za to, bo kiedyś czułem to samo. - Przeszedłszy jakieś sto pięćdziesiąt metrów odwrócił się do majstra. Sprawnym ruchem wydobył swoją lewą rękę z fałd szaty. Była szara i chłodnawa, tętnice widoczne na nadgarstku były granatowe. Wydawała się nieco chudsza od prawej. Spojrzał wprost w oczy dekoratora, a potem przeniósł wzrok na lewą rękę.
- Mam nadzieję, że nie będzie miał mi pan tego za złe, ale chciałbym panu coś opowiedzieć. Powiada pan, że to moja klątwa, klątwa nieumarłych. Być może, ale nie jestem potworem. Moje serce wciąż bije, mój oddech jest ciepły. Dla mnie to swoiste memento. Przypomina mi, że każdy z nas może się zachować jak samolubny, rozpuszczony, bezmózgi dupek.
Architekt złapał prawą dłonią przegub lewej i ścisnął pozostawiając ślady.
- Widzi pan, gdy dopadła... czy też raczej, gdy sprowadziłem na siebie tą klątwę, jak to pan nazwał, spędziłem pół roku przykuty do łóżka. W tym czasie rozmaici magowie i medycy próbowali mnie uleczyć. Jednak mnie najbardziej przerażało nawet nie to, że jest to coś z czym będę musiał żyć. Przerażało mnie, że to może rosnąć. Zapadłem na bezsenność, pewien, że gdy tylko odwrócę wzrok, gdy tylko zasnę, skaza rozszerzy się i pochłonie mnie bez reszty. W tych rzadkich chwilach, gdy zasypiałem z wycieńczenia, albo pod wpływem leków, majaczyłem, że zakopują mnie żywcem, o wydostawaniu się z grobu, by odkryć, że nie mam pulsu i nie potrzebuję powietrza... - Deithe wzdrygnął się na to wspomnienie.
- Później, gdy zaprzestano terapii i odesłano mnie do Draknor, próbowałem znaleźć ukojenie w alkoholu. Czasem trafiało mnie takie delirium, że przysięgałem, że więcej nie tknę żadnych procentów, ale następnej nocy znów byłem pijany i spałem jak dziecko. Przez ten rok zwiedziłem chyba wszystkie rynsztoki stolicy. Pamiętam, że całkiem poważnie rozważałem odcięcie sobie tego ramienia, tak w czasie terapii, jak i później, na szczęście jestem zbyt wielkim tchórzem na taki krok. - Architekt uśmiechnął się blado.
- Dopiero architektura odmieniła moje życie. Może zabrzmi to banalnie, albo żałośnie, wychodząc od ust człowieka, który bywał w świątyniach jedynie jako turysta, czy obserwator, ale wtedy, gdy zapałałem miłością do architektury, wtedy pomyślałem, że może to wcale nie był przypadek. Może było mi to pisane? Może ma to jakiś cel?
Deithe wziął głęboki oddech, po czym puścił lewą rękę i zawinął ją w szatę. Znów skupił się na dekoratorze.
- Dlatego też przywykłem do tej ręki i do dzisiaj czekam, by się przekonać, czy rzeczywiście ma ona jakiś cel. Czy był jakiś cel w tym wszystkim. - Uśmiechnął się trochę bardziej szczerze niż wcześniej. - Przepraszam, że tak naskoczyłem na pana, panie Flynn, z historią mojego życia. Zapewne nie było to pana pragnieniem, ale chciałem to wyjaśnić na wstępie. Staram się nie pokazywać tego ramienia, choć wiem, że pewnie kilka osób już o nim wie, a po pańskich słowach ta liczba zapewnie się zwiększy. Nie przeszkadza mi to tak bardzo, rodzina się ode mnie odcięła, nie mam znajomych, na studiach także byłem izolowany, jestem przyzwyczajony. Jednakże wiem jak to jest, gdy kilku kumpli usiądzie przy kufelku i ich podejrzenia i strachy zaczynają rosnąć i pęcznieć, a potem bogom ducha winny architekt budzi się rano przywiązany do stosu... Także, rozumiem, jeśli czuje pan do mnie odrazę, ale mam nadzieję, że zachowa ją pan dla siebie. Czy chciałby pan coś dodać, czy woli pan wracać do obowiązków?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Czw 12:56, 02 Lip 2009    Temat postu:

Mężczyzna słuchał maga już nie patrząc mu w oczy. Szedł z lekko opuszczoną głową, jakby podłoże było niezwykle interesujące. Deithe mógł wyczuć zakłopotanie, można powiedzieć wstyd podwładnego. Zapewne żałował trochę swych pochopnych słów. Gdy architekt skończył Flynn milczał chwilę, aż wreszcie powiedział:
- Przepraszam sir. Trochę mnie poniosło... *spora przerwa* I źle to przekazałem. Chodzi o to, że pewną niechęć czuję tylko do tego, czym stał się kawałek Pańskiego ciała, panie Arc'Denti. Ja... *przerwa* Ja nie chcę oceniać pańskiej przeszłości, jednak za to objaśnienie dziękuję. *kolejna przerwa* Mam nadzieję, że ten incydent pójdzie w niepamięć, że obaj wystartujemy od zera, jak gdybyśmy się nigdy nie spotkali, a pan był w pełni zdrowy, sir.
Pod koniec swojej wypowiedzi dekorator spojrzał Deithe w oczy. Wyglądał na nieco zamyślonego i zarazem bojącego się, lecz wyciągnął swoją prawicę do maga. Ten gest po prostu emanował dobrą wolą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Czw 12:57, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 13:10, 02 Lip 2009    Temat postu:

Architekt bez wahania wziął prawicę dekoratora w swoją i uścisnął mocno. Uśmiechnął się przy tym najszczerzej i najbardziej przyjaźnie jak był w stanie.
- Oczywiście. Miło mi pana poznać, panie Flynn. Słyszałem o panu wiele dobrego. Nazywam się Deithe Arc'Denti i od dzisiaj będę pańskim przełożonym na tej budowie. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i przyszłe pokolenia będą mogły z zachwytem patrzeć na piękne zdobienia tej fortecy.
Deithe wyprostował się, wypuszczając dłoń dekoratora ze swojej.
- Nie chcę marnować więcej pańskiego czasu, niż to konieczne, więc może wrócimy do reszty? - Zapytał dość pogodnie i zaczął iść z powrotem do obozowiska. - Pańscy koledzy z pewnością martwią się o pana. - Obdarzył Flynna krzywym uśmiechem. - A ja mam raporty do przejrzenia, obozowisko do skontrolowania, no i chciałbym zobaczyć tę kwaterę w barbakanie... - Stwierdził, gdy zbliżali się do reszty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Pon 23:33, 06 Lip 2009    Temat postu:

Dekorator po prostu nie mógł nadążyć za zmianami atmosfery. Co chwilę wyglądał tak, jakby chciał coś powiedzieć, po czym uśmiechał się głupawo i milczał. Doszli tak do reszty. Flynn skłonił się lekko po czym troszkę niepewnym krokiem ruszył do jednej z grup robotników. Gdy tylko mężczyzna zniknął wśród innych, do Deithe podszedł tamten budowniczy... Magowi po krótkiej chwili wpadło do głowy jego imię. Arek skinął głową i powiedział cicho:
- Pańska kwatera już jest gotowa, sir. Chciałby pan ją zobaczyć?
Było widać, że budowniczy nie lękał się już tak jak wcześniej. Najwyraźniej ktoś musiał powiedzieć coś miłego na temat architekta...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 14:56, 12 Lip 2009    Temat postu:

Deithe uśmiechnął się lekko na myśl o Flynnie. Zasadniczo polubił dekoratora, podobało mu się, że tamten nie bał się powiedzieć co myśli, ale z drugiej strony nie upierał się bezmyślnie przy swoim. Zapowiadał się niezły pracownik. Objął czułym, niemal ojcowskim spojrzeniem rozkładające się obozowisko, po czym zwrócił się do Arka:
- Ależ oczywiście, prowadź. - Architekt niemal automatycznie dodał "młodzieńcze", ale rozmyślił się w ostatniej chwili. Pomyślał przelotnie o swojej młodości, gdy chłodne "młodzieńcze" od starszych profesorów, mentorów i nauczycieli potrafiło mu bardziej dopiec niż późniejsze "odmieniec" i "dziwadło", co często słyszał za swoimi plecami, gdy sam szkolił się w budowniczym rzemiośle. Czy naprawdę tak już się zestarzał?
Ruszył za budowniczym w kierunku swojej kwatery.
- A jak tam rekonesans miasteczka? - Spytał mimochodem. Trochę zdziwiło go, że Arek nie poszedł z tamtymi, w końcu wydawało mu się, że pierwszy ustawi się w kolejkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Wto 22:17, 14 Lip 2009    Temat postu:

Budowniczy prowadził Deithe w kierunku barbakanu. Zapytany przez maga odpowiedział dopiero po chwili zastanowienia.
- Grupa jeszcze nie wróciła Panie. Za mało czasu im Pan daje, sir.
Po czym sam z siebie już się nie odezwał. Gdy wreszcie doszli do budowli trochę kluczyli po schodach i piętrach, aż w końcu Deithe stracił orientację. Nie mógł dokładnie odtworzyć trasy od wejścia do swojej kwatery. Potrzebował czasu by jej się nauczyć. Gdy wszedł już do swojego nowego domu, mógł stwierdzić, iż jest nie najgorszy. Spore łóżko, funkcjonalny sekretarzyk, szafa na ubrania, szafka nocna, stół, cztery krzesła, a wszystko to solidne, dębowe. Na podłodze stary dywan, w różnych częściach pokoju stojące i wiszące świeczniki, jeden duży żyrandol na świece. Całość w miarę gustownym stylu. Z tyłu pokoju były dwa zakratowane okna, z widokiem na plac zewnętrzny. Arek spojrzał na architekta i rzekł:
- Niech się Pan zakwateruje. Tymczasem mogę odejść?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 23:46, 27 Lip 2009    Temat postu:

- Tak, oczywiście, dziękuję, że mnie zaprowadziłeś. Wygląda to na ciekawy przykład architektury labiryntowej. - Deithe spróbował zażartować. Ale z drugiej strony ten żart był stary już w czasie, gdy on zaczynał studia. Pstryknął palcami, jakby o czymś zapomniał. - Arku, czy mógłbyś powiedzieć kapitanowi straży, że chętnie bym z nim pomówił? A także byłbym wdzięczny, gdybyś mnie poinformował, kiedy wróci grupa wysłana do wsi. Oczywiście, jeśli to nie koliduje z twoimi obowiązkami.
Architekt położył torbę na łóżku i wyjął z niej raporty od budowniczych. Następnie zasiadł za sekretarzykiem i czekając na kapitana straży, zaczął je czytać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Śro 22:21, 29 Lip 2009    Temat postu:

Architekt od razu zorientował się, że wszystkie raporty były pisane na podstawie tego samego schematu. Na początku każdego dokumentu były stany ilościowe narzędzi, materiałów, wraz z zestawieniami stanu sprzed wyjazdu. Liczby mniej-więcej się zgadzały. Brakowało pojedynczych narzędzi (typu młotek, łom), lecz nie były to jakieś poważne starty. Obok rubryk z brakującym sprzętem były dopiski typu: zaginęło, uległo zniszczeniu. Tutaj Deithe musiał przyznać fachowość asystentom. Następną rubrykę stanowiły spisy robotników. Przy każdym był krótki życiorys, kwalifikacje, staż pracy, doświadczenie, zarobki oraz tabela "dodatkowe informacje". Większość nie posiadała nic w tej rubryce, niektórzy mieli dopiski w stylu: wyjątkowa bezczelność, trudności w pracy zespołowej. Mag zaobserwował ciekawą prawidłowość: właśnie ci wyjątkowo bezczelni i mający trudności w pracy zespołowej pracownicy zarabiali najwięcej. Najwyraźniej byli mistrzami swojej roboty i pozwalano im na "inność". Trzecią rubryką były materiały. Tutaj straty były nieuniknione. Popękane cegły, przyrdzewiałe metalowe elementy, zniszczone drewno. Nie wzięto tego dużo, ale i tak były starty, sięgające 8-10% całości. Mag miał już zajrzeć na rubrykę "żywność", gdy rozległo się pukanie do drzwi.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Śro 22:23, 29 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 15:09, 28 Sie 2009    Temat postu:

Deithe zaciekawili owi utalentowani osobnicy. Zrobił sobie notatkę w myślach, by później o to zapytać. Choć z jednej strony liczyła się dla niego karność, to mógł równie dobrze zrozumieć zachowanie mistrzów, jeśli ci utalentowani robotnicy bardzo podnosili wydajność prac. Ciekawiło go też, czy dałoby się ich wykorzystać do jakichś specjalnych prac. Plany, plany, plany.
Co do strat, to były i zrozumiałe, i nieuniknione, ale mimo wszystko nie lubił tracić zasobów bez powodu. No cóż, poradzą sobie, w końcu nie mają wyjścia.
Gdy usłyszał pukanie, wziął dwa głębokie oddechy, a następnie odłożył chwilowo raporty na sekretarzyk. Przemknęło mu przy tym przez głowę, że przeglądając papiery wyglądałby o wiele bardziej służbowo i majestatycznie. Ludzie zawsze się denerwują, gdy człowiek z którym rozmawiają przegląda tajemnicze papiery. Zawsze w ich sercach lęgnie się cień podejrzenia, że to pisma o nich.
Jednak z drugiej strony był zmęczony podróżą i nie miał ochoty na granie roli surowego nadzorcy.
- Wejść! - Powiedział głośno i czekał aż osoba wejdzie do komnaty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Sob 11:22, 29 Sie 2009    Temat postu:

Do pokoju wszedł, a raczej wmaszerował, wysoki mężczyzna w brązowej zbroi skórzanej, zrobionej tak, by wyglądała na regularny mundur. Do tego spodnie w tym samym kolorze, wysokie czarne buty. Na plecach kusza, przy pasie dwa skórzane mieszki na bełty, po prawej stronie długi miecz jednoręczny. Widać było, że mężczyzna ma za sobą przeszłość wojskową, lecz bynajmniej nie jako jakiś szeregowy, idący w pierwszym szeregu do walki. Osobnik wyglądał na byłego oficera. Stanął idealnie prosto przed Deithe. Jego wzrok spoczął na ścianie ponad głową maga.
- Pan architekt chciał mnie widzieć, czyż nie?
Mężczyzna miał głos pozbawiony wszelkiego cienia emocji. Fachowiec wśród fachowców, jeśli można tak powiedzieć o wojskowych oficerach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 21:42, 31 Sie 2009    Temat postu:

- Spocznij. - Wymknęło się architektowi, zanim zdążył się powstrzymać. W końcu nie był wojskowym.
- Napije się pan czegoś...? A zaraz, zapomniałem, że nie mam tu jeszcze niczego do picia. No cóż, będziemy musieli sobie jakoś poradzić. - Deithe potarł oczy prawą ręką i spojrzał ponownie na kapitana straży.
- W każdym razie wezwałem pana, gdyż chciałem prosić o profesjonalną opinię. Widzi pan, mam tu na miejscu całą masę ludzi, sprzętu, materiałów i zwierząt. Oczywiście pokładam głęboką wiarę w naszych ludzi, ale niestety nie spędzam wśród nich tyle czasu co pan i pańscy ludzie... z różnych powodów. Dlatego chciałbym, żeby mi pan powiedział co też w naszym ulu piszczy. Spodziewa się pan jakichś kłopotów?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Pon 22:04, 31 Sie 2009    Temat postu:

Mężczyzna mówił szybko, acz wyraźnie:
- Panie Arc'Denti, widzę sporo problemów. Ci ludzie to w większości robotnicy z krwi i kości. Są profesjonalistami, ale lubią się napić i zabawić. Nie mamy tu zbyt dobry ku temu warunków. Druga rzecz to ten element niestały. Mistrzowie swojej roboty, ale są bardzo impulsywni i trudni do opanowania. Poza tym Pańscy asystenci. Jeden jest naprawdę ostrym służbistą, a drugi... Nieprzewidywalny. Coś jeszcze chce Pan architekt wiedzieć?
Trochę się rozluźnił. Nie stał już sztywno jak kij, ale mimo wszystko "w duchu" wojskowej musztry. Jego wzrok przeniósł się na twarz Deithe i ani razu nie rozejrzał się po pokoju, nawet na chwilę nie zerknął w kierunku nieumarłej reki. Magowi przez myśl przemknęło, że władcy naprawdę zależy na tym przedsięwzięciu, bo wysłał naprawdę profesjonalny zespół, a kapitan był tego idealnym przykładem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Pon 22:04, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 22:32, 31 Sie 2009    Temat postu:

- Hmm. - Deithe trawił usłyszane wieści dłuższą chwilę. Pocierał przy tym nieświadomie świeżą szczecinę, zdrową ręką. Z jednej strony brak warunków i rozrywki dla zwykłych robotników, a z drugiej, przydatni i utalentowani, ale rozbestwieni i trudni do kontrolowania. W jego głowie te dwie grupy, dwa problemy obracały się wokół siebie na niewidocznej osi. Musiał być już zmęczony, bo w myślach zobaczył fortecę z jej zrujnowanymi murami, bramami, barbakanami, zamkiem... dziesiątki ludzi chodzących, pracujących, odpoczywających, śmiejących się... Czuł, że coś mu chodzi po głowie, ale nie mógł tego uchwycić.
- Panie kapitanie...? - Próbował sobie przez chwilę przypomnieć imię i nazwisko tamtego, ale zrezygnował. - Podobni ludzie lubią trzymać się razem, prawda? Zakładam, że ludzie uzdolnieni cenią się wyżej ponad zwykłych robotników i wolą trzymać się razem, tak? A gdy ludzie zbierają się razem, często wyłania się z nich jeden, którego reszta się słucha, taki jakby przywódca. Czy nasi utalentowani ludzie mają kogoś takiego, panie kapitanie?
- A mówiąc o moich asystentach... co im tyle zajmuje, przecież nie kazałem im robić planu całej cytadeli... - Podrapał się po włosach w geście lekkiej irytacji. Może powinien z nimi pójść, albo jeszcze lepiej sam to zrobić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 1 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1