Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zniszczona forteca "Limaru"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Śro 22:52, 27 Sty 2010    Temat postu:

Breg spojrzał na przełożonego z lekkim niesmakiem. Widać było, że nie bardzo odpowiada mu ten pomył. Huno za to uśmiechnął się.
- Jeśli chodzi o wizje obrony, to nawet przez myl mi nie przeszła. Jestem rzemieślnikiem. Ale zapewniam Pana: lepszych, wytrzymalszych bram, wrót, okuć w stylu lumariańskim nie znajdziecie na całym świecie, włączając w Lumaris. Jestem artystą! A mój młot, - Tu chwycił swój młot kowalki - Ręka Poodżaren, wykuwa tylko najlepszy metal, nieważne, czy to stal, czy brąz, zawsze jest lepszy niż zwykły. Ale co będę tutaj o sobie i swoim sprzęcie mówił... - zmieszał się lekko - Jeżeli to wszystko to pójdę, zbiorę innych kowali i zaczniemy kuć!
Twarz Mistrza była rozpromieniona. Deithe zauważył, że kiedy Huno wymówił nazwę młota, to niewidzialne dotąd runy zabłyszczały czerwono na bokach obucha. Breg chyba tego nie dostrzegł, bo zasępiony patrzył w stronę wrót fortecy, gdzie krzątało się kilku ludzi.

Architekt spojrzał po placu. Wszędzie walały się deski, pale, gwoździe i narzędzia. Budowniczy biegali jak w ukropie stawiając kolejne budynki. Stały już cztery spichlerze, kuźnia, oraz ogromny drewniany barak, na oko mogący pomieścić setkę ludzi. Obok stawiano drugi. Gdzieś niedaleko murów wymagających umocnienia robotnicy wykładali fragmenty rusztowań, przygotowywali liny, konstruowali sporej wielkości żuraw, napędzany (o ile Deithe mógł to ocenić) jakimś magicznym przedmiotem, bo nie widać było kół zębatych, ani sworzni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Czw 15:17, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 0:52, 28 Sty 2010    Temat postu:

Mag uśmiechał się, ale jednocześnie myślał "no tak, artysta i jego magiczny młot, o wszyscy bogowie...". Nie żeby nie podobał mu się zapał Huno'a. Po prostu był przekonany, że magicznymi przedmiotami powinni posługiwać się magowie, a rzemieślnicy powinni trzymać się dobrych, solidnych i przede wszystkim, zwykłych rzeczy. Młot powinien służyć kowalowi do kucia, a z takim to nigdy nic nie wiadomo. Będą musieli o tym porozmawiać, o tak.
Architekt ocenił stan robót i pokiwał z aprobatą głową. Jak na tak krótki czas szło znakomicie, miał nadzieję, że ta tendencja się utrzyma. Zaciekawiło go na jakiej zasadzie operuje żuraw. W zasadzie nie przypominał sobie, by brali jakieś magiczne przedmioty. Nikt mu o tym nie powiedział, a ty proszę, jeszcze na dobrze nie zaczęli a już dwa wypłynęły. Zmartwiło go, że nikt mu nie powiedział o takich sprawach. Co prawda taka regularna magia była dość bezpieczna i byle robotnik mógł się nią posłużyć, a tym bardziej wykwalifikowany pracownik.
Jednakże doświadczenia Deithe wyryły mu na duszy głęboką ostrożność do magii, tą którą sam się posługuje i tą którą posługują się inni. Można by nawet powiedzieć, że przez swój przypadek był jeszcze bardziej drażliwy na punkcie innych. Zawsze nosił w sobie obawę, że ktoś, tak jak on, przez nieuwagę posłuży się czymś zbyt niebezpiecznym dla własnego dobra.
Przegnał ciężkie myśli. Najważniejsze to nie poddawać się własnym obsesjom. Podszedł do Brega pochylił się w jego stronę i przyjrzał mu się krytycznie. Z poważnym grymasem orzekł:
- Wyglądasz jak panienka, co wypiła beczkę soku z cytryny. Jak mi zaraz nie powiesz co cię gryzie, to będę zmuszony zaciągnąć cię na te rozpadającą się kupę kamieni, zwaną przez pomyłkę murem, zrzucić z niej a następnie zgłosić wypadek przy pracy? Chyba nie chcesz zmuszać mnie do papierkowej roboty, co? Hmm?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Czw 15:31, 28 Sty 2010    Temat postu:

Wojskowy dalej obserwował ślusarzy.
- Czy Pan tego nie widzi? - powiedział cicho - Ale coś tu nie jest tak jak powinno. Ta brama została tak zablokowana, że nie sposób jej otworzyc prawdopodobnie nawet od wewnątrz. Czy to nie dziwne? Z jakiegoś powodu znikali tu ludzie i z tegoż samego powodu opuszczono tą fortecę. Kto wie jakie licho zamknęli tutaj ci, którzy zapieczętowali budowlę. A my jak te owce, idziemy za rozkazem odbudowania. To nie jest rozważne działanie. Ale cóż... Może się mylę. Obym się mylił Panie Arc'Denti, obym się mylił
Twarz asystenta nie zmieniła wyrazu. Cały czas miał kamienną minę. Nawet kątem oka nie spojrzał na przełożonego, tylko wciąż patrzył na ślusarzy mocujących się z bramą.

Mag zauważył grupę ludzi składającą prowizoryczny, ale mimo to wielce profesjonalny taran. Przypinali mu koła z wielu wozów, które woziły towary, a teraz były wdzięcznymi fragmentami budynków. Właśnie Deithe zorientował się, że tylko 5 wozów zostało nie rozłożonych, a później przypomniał sobie, że w raporcie mistrza ciesielskiego, odpowiedzialnego za drewniane konstrukcje była o tym wzmianka. Dokładnie jej nie pamiętał, bo był zmęczony gdy to czytał.
- Poza tym - powiedział nagle Breg odwracając się - Martwi mnie zachowanie Nicolasa i kapitana... Jak mu tam... Atanela, czy jakoś... Von Flare to na pewno. Wracając. Mas'Paquet zawsze się zachowywał dziwnie, ale martwi mnie entuzjazm z jakim pracuje. Wcześniej taki nie był. A co do kapitana, to nie przejawia entuzjazmu co do otwierania fortecy. Chyba ma podobne obawy do moich, Panie Architekcie.
W tonie głosu mężczyzny nie brzmiała ani jedna nuta lęku, strachu, determinacji, czy jakiekolwiek innej. Głos miał suchy, rzeczowy. Przywodził na myśl tych topornych tłumaczy, którzy na bieżąco przekładają to, co mówią ich pracodawcy (jak lektor w filmach Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 16:48, 28 Sty 2010    Temat postu:

Deithe spojrzał pochmurnie na swojego asystenta. Ludzie uważali przeczucia za coś ważnego, za drogowskaz w życiu. Niemal za niewidzialną dłoń bogów, która ma ich prowadzić. Architekt natomiast gardził przeczuciami. Żadne przeczucie nie podpowiedziało mu, że użycie pewnej magii może zrujnować mu życie. Za to, gdy już leżał miesiącami w łóżku dręczyło go przeczucie, że zmarnował sobie życie. Nie mógł całkowicie zrzucić z siebie winy, ale to właśnie przez przeczucia wpadł w alkoholizm, stał się pośmiewiskiem i stoczył na dno. To nie przeczucia pozwoliły mu odzyskać człowieczeństwo i szacunek do siebie, ale determinacja i ciężka praca. Dlatego teraz położył z rozmachem położył prawą rękę na ramieniu asystenta, by przyciągnąć jego uwagę i spojrzał mu w oczy.
- Słuchaj, Breg - zaczął twardo, zniżając głos o dwa tony, by podkreślić wagę swoich słów. - Nie interesuje mnie, czy macie złe przeczucia. Nie interesuje mnie, czy ludzie źle spali. Nie interesuje mnie także, na ile cholernych spustów zamknięto ten zamek, ani czy cała ta góra jest przeklęta. Nie obchodzi mnie, nawet jakby zamknięto tu sto demonów. Co ma być to będzie, nic na to nie poradzimy. Mamy zadanie do wykonania i wykonamy je, bo jesteśmy chędożonymi profesjonalistami, zrozumiano? A jak pojawią się jakieś demony, duchy, czy inne dupki, to wystarczy skopać im tyłki stąd aż na Wyspy Wschodu! I nie przyjmuję "nie" za odpowiedź.
Mag wyprostował się i zdjął dłoń z ramienia asystenta, ale wciąż patrzył mu w oczy.
- Pamiętajcie, Breg - powiedział, specjalnie używając maniery wojskowej, a przynajmniej miał nadzieję, że tak ona brzmi. - Niezależnie od waszych osobistych preferencji, jesteście tu i odpowiadacie za tych wszystkich ludzi. Mówię to wam, dlatego, że jesteście moim asystentem i ludzie będą oczekiwali, że będziecie ich bezpiecznie prowadzić. Dlatego starajcie się ich nie zawieść, dobrze?
Architekt westchnął i uśmiechnął się lekko.
- To ciężka i niewdzięczna robota, szczególnie, gdy trzeba robić coś wbrew sobie, ale ktoś ją musi wykonać, prawda? Chodź, mam kilka pytań do naszego geniusza, przy okazji pomożesz mi sprowadzić go z powrotem na ziemię... - Zachęcająco skinął w stronę stóp Nicolasa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Czw 22:32, 28 Sty 2010    Temat postu:

Asystent pokiwał ponuro głową, rzucił ostatnie spojrzenie na mocujących się z bramą budowniczych i ruszył z Deithe w kierunku, gdzie leżał Nicolas. Breg nie odezwał się nawet słowem. Gdy doszli do mężczyzny leżącego na ziemi, ten spojrzał na nich ze wzrokiem naukowca patrzącego przez lupę na ciekawy okaz owada i powiedział:
- Coś się stało? Czemu Pan Breg jest taki nie w sosie? Ach i czy Pan, Panie Szefie, w końcu zdecydował jak mamy budować?

Przepraszam, że taki krótki odpis, ale co ja miałem napisać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 23:43, 28 Sty 2010    Temat postu:

Deithe miał nadzieję, że tamten zrozumie o co mu chodzi i weźmie się w garść, ale nie oczekiwał też cudów. Każdy musiał przetrawić taką przemowę i dojść do własnych wniosków. Mag miał tylko nadzieję, że gdy przyjdzie co do czego, Breg zachowa się właściwie. Ale to wcale nie był koniec. Nie tak to sobie planował, ale nie zamierzał zostawiać takiej sytuacji w obozie. Robotnicy to co innego, ale jego właśni asystenci musieli umieć się zachować i być wobec niego szczerzy. Miał zamiar wstrząsnąć nimi jeszcze troszkę. Usiadł na ziemi obok Nicolasa i uśmiechnął się pogodnie.
- Ach, Nicolasie, Nicolasie... Breg po prostu się o ciebie martwi. I ja też. Obaj się martwimy co z tobą będzie. - Architekt ciężko westchnął. - Widzisz, myślałem, że możemy sobie ufać, że możemy być ze sobą szczerzy, a tu takie rzeczy... ludzie mówią Nicolasie. Mówią o tobie. Straszne rzeczy. - Mag już się nie uśmiechał. Wysunął swoją lewą ręką i wygiął palce rąk. Po czym oparł się na lewicy, wpatrując się w asystenta ponuro. - Widzisz, ludzie mówią o tobie i... - tu spojrzał znacząco na zamek, pochylając się bardziej. - Nicolasie? - Wymówił imię asystenta niskim głosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Nie 19:21, 31 Sty 2010    Temat postu:

Nicolas spojrzał na Deithe swoimi błękitnymi oczami, z bardzo dużą dawką zdziwienia i zainteresowania. Przekręcił głowę lekko na prawe ramie, jakby chciał złapać lepszy punkt widzenia i rzekł:
- Co takiego mówią? To co zwykle? Że jestem dziwny? Nienormalny? Że jestem wariatem? Ale ja nie jestem wariatem. Między mną, a wariatem, jest ta różnica, że nie jestem wariatem. Panie szefie, wiem, że na mnie narzekają i domyślam się, że Pan ma o mnie też dziwne zdanie. Ale cóż, ja nie jestem od tego, żeby mnie doceniano, lubiano, czy poważano. Ja jestem tu od planowania, wyliczania, obserwowania i pomagania w każdy inny sposób. Ale co Pan chciał powiedzieć? Bo Panu przerwałem, przepraszam. Nie powinienem, to strasznie niemiłe, krępujące, powinienem się wstydzić, naprawdę to nie było moim celem, żeby Pana obrazić tym, że nie szanuję Pana zdania i tak bezczelnie przerywam to, co Pan mówi, przepraszam, niech Pan skończy.
Słowotok asystenta był niezwykły, Deithe nie zauważył, żeby Nicolas choćby raz zaczerpnął powietrza. Breg trącił butem but architekta i powiedział:
- Ślusarze chyba nas wołają. Nie mnie samego. Nas. Nie jestem pewien czy wszystkich trzech, czy tylko Pana i mnie. Więc, jak Pan skończy, to może chodźmy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 19:49, 31 Sty 2010    Temat postu:

Deithe spojrzał na swój but, a potem znacząco na Brega, żeby dać mu zrozumienia co myśli o takim zachowaniu.
- Słyszę cię doskonale - rzucił oschle. - Niech poczekają jeszcze chwilę. Te drzwi były zamknięte tyle lat, że dwie minuty ich nie zbawi - po czym ponownie spojrzał na Nicolasa. Poprzednio miał nadzieję wytrącić asystenta z równowagi, biorąc go z zaskoczenia. Teraz chciał go jeszcze raz popchnąć. Tak dla pewności.
- Nie ważne co ja uważam - podjął architekt. - Nie ważne, co ludzie gadają. Liczy się prawda. Ja nie toleruję kłamstwa, nie mogę go tolerować, bo kłamstwo nas wszystkich zgubi. Jesteśmy tu jak jedna wielka rodzina, która musi się wspierać i być ze sobą szczera. Nie musimy się lubić, ale musimy sobie pomagać, bo inaczej wszyscy zginiemy. Pamiętaj, że jesteśmy odpowiedzialni za tych wszystkich ludzi, nasza trójka. Jesteś za nich odpowiedzialny, Nicolasie, czy tego chcesz czy nie. Jeśli ci ludzie zginął, będzie to twoją winą. Moją też. A ja nie mogę do tego dopuścić, Nicolasie. Więc jeśli mi w tej chwili nie powiesz, w prostych słowach, nie w bełkocie, co cię łączy z tym co jest zamknięte w tym zamku, to będę musiał skręcić ci kark. A tego obaj wolelibyśmy uniknąć - stwierdził z poważną miną, przeszywając asystenta wzrokiem. Był to co prawda strzał na oślep, szczególnie, że wzywały ich jakieś pilne sprawy i nie mieli czasu, ale mag uznał, że lepiej spróbować niż później żałować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Wto 18:55, 02 Lut 2010    Temat postu:

Nicolas spojrzał na Deithe jakby to architekt był wariatem, a nie asystent.
- Ja? Wspólnego? Z tym? Że jak? Co? Po co? Nie bardzo rozumiem o co chodzi. Ja tylko czuję, że ta w środku jest sporo mocy... Tak! W podziemiach i w wieży głównej. Reszta fortecy to nic ciekawego. Jeśli chodzi o moją wiedzę, to nic nie grozi robotnikom, którzy nie będą wchodzić głęboko do podziemi, albo na szczyt głównej wierzy, szefie. Znaczy sir. Naprawdę, ja nie spiskuję, nie knuję, nie! Ja zawsze byłem lojalny wobec zwierzchników, ja tylko jestem inny prze Pana szefa...
Widać było, że Nicolas chce mówić dalej, ale Breg wpadł mu w słowo:
- Panie Arc'Denti... To chyba coś poważnego, bo ślusarze rozbiegli się w cztery strony świata, a do bramy nikt nie chce podejść. Kapitan właśnie się tam wybiera. Może powinniśmy zrobić to samo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 19:13, 02 Lut 2010    Temat postu:

Deithe niespodziewanie się uśmiechnął. Naprawdę przyjaźnie.
- No już dobrze, obaj. Idziemy - zanim wstał, wsunął lewą rękę do kieszonki tuniki i poklepał przy tym Nicolasa po ramieniu. - I co? Nie można było tak od razu? Chodź, opowiesz mi wszystko później - architekt wstał i skinął na obu asystentów głową, po czym ruszył w stronę bramy zamku. Jednocześnie skinął głową na kapitana i zawołał do ślusarzy, żeby do niego podeszli, zamiast uciekać.
Uznał, że taka grupka osobistości powinna wzbudzić zaufanie, albo choć stworzyć atmosferę "zwierzchności", ludzi którzy wiedzą co tu się dzieje i którzy wiedzą co z tym zrobić. Gdy ślusarze już podeszli, starając się wyglądać w miarę kompetentnie, mag zapytał co się stało i dlaczego ci ludzie uciekają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Nie 13:12, 21 Lut 2010    Temat postu:

Większość pracujących przy bramie biegło dalej, dwóch jedynie zdawało się usłyszeć słowa Deithe. Wciąż przerważeni podeszli do architekta i zaczęli nieskładnie mówić o co chodzi. Z ich słowotoku wynikało, że jakiś głos odezwał się z bramy. Podobno mówił coś o krwi, śmierci i pożodze, przy okazji robotnicy podobnież czyli jakąś obecność w swoich umysłach, co przeraziło ich najbardziej. Ślusarze wciąż nieposkładanie "zeznawali", gdy podszedł kapitan Atanael. Minę miał niezadowoloną. Gdy robotnicy skończyli, wtedy odesłal ich pospiesznie i upewniwszy się, że nikt nie słucha, powiedział:
- Panie Arc'Denti. Jest coś co do czego miałem podejrzenia już wcześniej, ale nie mówiłem o nich głośno. Nie miałem żadnych dowodów. Ale po tym co powiedzieli ślusarze kilka dowodów się znalazło. Otóż istniała teoria, że w podziemiach istnieje nekropolia. To by się zgadzało czemu w raportach o opuszczeniu fortecy nie ma wzmianki o powodach. To by tłumaczyło dziwne wydarzenia ostatniej nocy. Pod nami leży splugawiona ziemia. Panie architekcie: tu ginęli ludzie, a zapis o ich śmierci brzmiał "śmierć przez wypadek w trakcie pełnienia służby". Nic więcej. Tutaj zginął mój dziad. Po nim dostałem imię, ale nie chcę podzielić też jego losu więc... Trochę rozwagi, sir.
Kapitan mówił cicho i szybko. Prawdopodobnie ani Breg, ani tym bardziej Nicolas (który, nawiasem mówiąc, aktualnie obserwował ptaki), nie słyszeli za bardzo co von Flare powiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 20:57, 21 Lut 2010    Temat postu:

Deithe westchnął i ścisnął sobie skronie palcami. Tylko tego mu brakowało. Że też nie wziął jakichś kapłanów ze sobą, a nuż by się przydali. A może któryś z robotników pełnił rolę kapłana? Było tyle religii, że wszystko było możliwe... Ale to później się ustali.
- No cóż, tak bardzo jakbym chciał, nic panu na to nie poradzę - zwrócił się do kapitana. - Nie jestem kapłanem, nie uświęcę tej ziemi. A robota to robota, choćby i była na przeklętej ziemi, trza się wziąć w garść. Chodźcie panowie, zanim uciekniemy stąd jak małe dzieci, najpierw chcę się przekonać osobiście co tu jest grane.
Ruszył w kierunku bramy, czekając na głosy w głowie, czy co tam jeszcze tak przestraszyło robotników.
- A pan kapitanie? A wy, panowie? - zwrócił się do Brega i Nicolasa. - Jakieś pomysły jak sobie z tym poradzić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Wto 22:57, 02 Mar 2010    Temat postu:

Deithe szedł dziarsko do przodu, a reszta pochodu niemrawo podążała za nim. Mag doszedł już całkiem blisko bramy i już miał irytować się tym, jak zabobonni są jego podwładni, już miał odwrócić się i skomentować to jakoś gdy nagle poczuł w swoim umyśle czyjąś obecność. Z pewnością nie był to człowiek, żaden mag, psionik, czy inny homo sapiens. Na pewno nie była to też istota wielce potężna, bo atakowała umysł powoli i szło jej to raczej opornie. Po chwili obecność zniknęła, "na pożegnanie" pozostawiając słowa:
- Ach, nareszcie ktoś godny. Wejdź proszę, brama jest dla Ciebie otwarta...
Po czym wszyscy członkowie "drużyny dowodzenia" usłyszeli szczęknięcia w zamkach i skrzypienie zawiasów i zobaczyli, że brama się uchyliła. Gdy architekt spojrzał na swych towarzyszy- wszyscy byli bladzi jak papier i przerażeni. Nawet Nicolas stał jak posąg, a po oczach wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Breg zaś zamknął oczy i trzymał się za głowę mrucząc coś niezrozumiałego. Kapitan stał sztywno, jakby połknął kij i przy okazji go zamurowało. Wszyscy trzej wydawali się wracać powoli do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 23:12, 02 Mar 2010    Temat postu:

Mag wzdrygnął się na tak jawne naruszenie jego prywatności. Nie lubił nieproszonych gości w swoim umyśle i bez nich było w nim tłoczno. Sam zajmował całe miejsce i było mu tak wygodnie. Dlatego, choć nie potrafił się bronić przed psychicznymi atakami ani jako psionik, psychik, czy też mag, postanowił robić to jak każdy człowiek: zaprzeć się rękami i nogami i skierować całą niechęć przeciw ewentualnemu kolejnemu wtargnięciu. A niechęci akurat miał sporo. Westchnął. No cóż, robota to robota, choć świerzbiła go lewa ręka na myśl o wejściu do tej rudery i spotkaniu z czymkolwiek co tam mieszkało. Wolał chwilowo nie używać terminu "żyło". Odwrócił się do podwładnych.
- Dobra, słuchajcie. Nie wiem co tam jest, ale zamierzam się dowiedzieć - jak nie ja to jakiś inny głupek, dodał w duchu. - Nie musicie ze mną iść, jeśli nie chcecie - a widzę, że nie chcecie, westchnął w myślach. - Gdybym już nie wyszedł, Breg przejmuje dowodzenie. Jeśli nie wyjdę to mnie nie szukajcie, strata czasu, ludzi i pieniędzy. No to idę... - powiedział bardziej do siebie, niż do nich.
Wszedł w głąb zamku, jakoś dziwnie spodziewając, że nie usłyszy za sobą ani jednych odgłosów kroków towarzyszy, za to szczęk zamków miał jak w banku. Prawdopodobnie.
- No, jestem! - krzyknął do kamiennych murów. - Wyłaź, gdziekolwiek jesteś, nie mam czasu na bezsensowną bieganinę! - zawołał i czekał na odpowiedź. Przecież nie będzie błąkał się jak debil.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Pią 9:33, 26 Mar 2010    Temat postu:

Architekt wszedł do wielkiego holu. Nicolas bez zastanowienia wszedł za nim. Gdy to zrobił, to kapitan Atanael poszedł w jego ślady, nie wypadało mu ostatecznie tego nie zrobić. Do tej trójki doszedł Breg, widocznie zobowiązany tym, że sam by został na zewnątrz. Pomieszczenie, w którym się znalazła czwórka śmiałków, było rozświetlone niebieskimi kulami, unoszącymi się w powietrzu. Obaj magowie od razu zrozumieli co to: czysta energia, przywołana przez kogoś innego władającego magią. Z holu prowadziło pięć dróg. Jedna za plecami, czyli droga powrotna. Na wprost znajdowały się wielkie schody, prowadzące z lewej strony w dół, do lochów i z prawej wyjście na górę, prawdopodobnie do głównej wieży. Po lewej i prawej stronie widać było dużej wielkości drzwi do innych pomieszczeń na parterze. To co dziwiło wszystkich czterech, było to, że posadzki, ściany i sufit były utrzymane w czystości. Były uszkodzone w wielu miejscach, ale nigdzie nie było widać kurzu, czy też pajęczyn. W tym momencie Deithe pierwszy zobaczył postać wychodzącą z lochów. Sylwetka wskazywała na bardzo umięśnionego mężczyznę. Jedyne co przeczyło temu, że był to normalny człowiek, były jego ręce, długości (przynajmniej) pięciu metrów. Po chwili, gdy to coś weszło w krąg światła, rzucany przez kule energii, cała czwórka już zauważyła, że witająca ich istota była martwa.
A raczej była zrobiona z wielu martwych ludzi, pozszywanych ze sobą tworząc bardzo dużego nieumarłego, z gigantycznymi rękami. Gdy Atanael i Breg już wyjmowali broń, by stawić mu czoło, gdy już Nicolas przygotowywał jakieś zaklęcie, wtedy nieumarły przemówił:
- Mój pan, wyższy kapłan Goma, oczekuje. Jeśli jesteście zainteresowani proszę tęddy.
I postać zaczęła schodzić z powrotem po schodach. Wszyscy trzej towarzysze patrzyli na Deithe, oczekując jakiejś decyzji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 11:19, 26 Mar 2010    Temat postu:

- Gom, co? - mruknął do siebie. No to pięknie. - Dobra panowie, idziemy - stwierdził architekt i ruszył za Abominacją. Po drodze spojrzał na swoich towarzyszy.
- I to jest dokładnie powód, dla którego mówiłem, że nie musicie ze mną iść. Porywać się z mieczami na Abominację! - westchnął ciężko nad rozmysłem swoich podwładnych. - I co byście niby zrobili? Wiecie choć jak ciężko zabić nieumarłego? Widzieliście jakie to wielkie? To teraz pomyślcie, że wytrzymałość tego czegoś w porównaniu do zwykłego zombie liczy się jako mnożnik użytych ciał. Innymi słowy, jest tyle razy ciężej go zabić z ilu ciał go zrobiono. A wygląda na to, że z wielu - wyjaśniał Deithe, który spędził ładnych kilka bezczynnych miesięcy na studiowaniu nieumarłych, i nienawidził się za to, bo wiedział, że chcieli przecież dobrze. Ale to było wyjątkowo kiepskie miejsce na umieranie.
- Słuchajcie, wiem, że wam się to nie podoba, mnie tym bardziej. Wiem, że nie lubicie nieumarłych, ale od tej pory nie róbcie niczego pochopnie, dobrze? To wyjątkowo kiepskie miejsce na umieranie - powiedział to o czym myślał.
Tymczasem zaczął schodzić po schodach za Abominacją, chciał czy nie chciał, musiał poznać tego wysokiego kapłana Goma. Inaczej, najprawdopodobniej, wszyscy tu zginął. Mag westchnął ciężko, stąpając po spękanych, choć czystych schodach zamku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Sob 22:59, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Pozostali kiwnęli głowami, milcząc. Deithe zauważył, że Nicolasowi wcale nie zniknął jego przyjazny wyraz twarzy. Cała czwórka ruszyła w dół. Droga spiralnymi schodami nie była długa. Gdy architekt zszedł na dół, zorientował się, że znajduje się na dużym placu podziemnym, używanym najprawdopodobniej do zbierania żołnierzy podczas oblężenia. Pod ścianami przechadzali się nieumarli. Zombie, szkielety, upiory, duchy i wszelkie inne formy martwych inaczej. Nieumarły, który prowadził czwórkę śmiałków, zatrzymał się i pokazał grupie żywych, aby także się zatrzymali.
- Poczekajcie tutaj. Któryś ze sług zaraz przyniesie wam coś, na czym można było usiąść. Cierpliwości, mój Pan zaraz się zjawi.
Po czym majordomus odszedł w jeden z czterech korytarzy ginących gdzieś w ciemnościach. Po minucie, może dwóch, przybyła grupa zombie przynosząc cztery krzesła. Całkiem dobre, nie zniszczone, a nawet czyste. Nicolas siadł bez zastanowienia, podziwiając wykończenia ścian i architekturę stropu. Breg przysiadł niechętnie. Atanael stał sztywno jakby połknął kij. Nikt się nie odzywał. Po kolejnych dwóch, może trzech minutach, wszyscy usłyszeli szczęknięcia o posadzkę, a z cienia wyłonił się czterometrowy pająk, z martwymi oczami. Na grzbiecie miał przymocowany niewielki tron, na którym siedział szkielet w czarnej szacie i srebrnej koronie na gołej czaszce i z ciemną laską w ręce. W oczodołach nieumarłego tliło się coś szkarłatnego, niby ogień. Lisz omiótł swych gości spojrzeniem i powiedział:
- Witajcie w moim domu, przybysze. Nazywam się Marius i jestem, jak widać, liszem i wyższym kapłanem Goma, czego już nie widać na pierwszy rzut oka. Widzę, że mój gurak już zorganizował Panom krzesła. To dobrze. Jestem z niego dumny, wreszcie udało mi się stworzyć jakiegoś podwładnego, zajmującego się moim dominium i przy okazji potrafiącego składnie i twórczo myśleć. Ale mniejsza. Mam do Was, Panowie, dwa pytania. Czemu znów żyjący przybyli do tej twierdzy. I który jest tym, co został dotknięty przez magię mojego Pana?
Gospodarz mówił powoli. Jego głos nie był wcale nieprzyjemny. Był spokojny i całkiem płynny. Ogółem Marius przeczył stereotypom lisza, oprócz tego, że był (w istocie), martwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 12:22, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Deithe także usiadł na krześle, przecież nie będzie stał. Oczekując na ich gospodarza także zajął się obserwacją otaczającej ich budowli. W końcu od mógł być w połowie trupem, a Nicolas w połowie szaleńcem, ale obaj byli architektami. Skrzywił się nieco. Wczesna architektura wojskowa Królestwa. Styl Draknorski odarty z całej swojej dostojności i przepychu na rzecz funkcjonalności. O ile jeszcze z zewnątrz nie było tego tak widać, ze względu na rozmiar zniszczeń, ale w dobrze zachowanym wnętrzu widać było skąpą rękę, która finansowała tą budowlę. Na pierwszy rzut oka tego nie było widać, ale doświadczone oko zauważyło źle dopasowane kamienie, szpary, niemal niewidoczne pęknięcia od złego ułożenia ciężaru i chopowatość niedotartego kamienia gdzie w pośpiechu nie został należycie wypolerowany. To nieco tłumaczyło złe dopasowanie kamieni i kruszącą się zaprawę, którą uprzątniętą, jednakże braki były widoczne.
- Witaj Mariusie, kapłanie Goma - przywitał mag gospodarza. - Nazywam się Deithe Arc'Denti, a to moi zastępcy Nicolas, Breg i kapitan Atanael. Faktycznie, bardzo... zaawansowany, gurak, jak go nazywasz. Czy tylko mi się wydaje, czy jako punkt skupienia użyłeś głowy? Wydawało mi się, że częściej używa się serca, ale być może to istotnie bardziej pasuje do bezmyślnego żołnierza, niż prawdziego sługę... - Architekt zamyślił się na chwilę, a potem kontynuował.
- Jednakże wracając do twoich pytań. Odpowiedź na nie jest dość prosta i oczywista. Przybyliśmy tu, gdyż to miejsce należy do króla i zamierzamy je odbudować na jego rozkaz. A co do drugiego pytania... - pokazał kapłanowi swoją nieumarłą rękę. - Ja nim jestem i szczerze mówiąc nie przypuszczałem, że jeszcze kiedyś natknę się na imię Goma, nie po tylu latach... od tamtego incydentu z zaklęciem Awatara Goma... - mag przymrużył oczy, ale odpędził od siebie wspomnienia.
- Pozwól teraz, że ja cię o coś zapytam, czemu nieumarli tu są? Nikt nas nie uprzedził.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Nie 21:05, 11 Kwi 2010    Temat postu:

- Ha! Nie powiedział. A ile osób zgodziłoby się tu przyjechać, gdyby wiedziało o mnie i moich towarzyszach? - lisz wyglądał na rozbawionego - otóż nikt. A co do umieszczenia punktu skupienia... Umieściłem w splocie słonecznym. Niezwykle, prawda? Musiałem umieścić tam silny katalizator. Konkretnie naładowany esencją śmierci szmaragd. Ale mniejsza. - kapłan Goma zawahał się chwilę i kontynuował - Ach tak, chciałbym Pana kiedyś lepiej poznać, panie Arc'Denti, ale teraz mam ważniejsze plany. Jeśli chcecie odrestaurować tą twierdzę, to możemy się wynieś z Jej podziemi, o ile zabijecie pewnego rycerza śmierci, któremu nic nie mogę zrobić. Ani ja ani moje sługi. Wtedy przejmiemy jego nekropolię, a twierdzę zostawię Wam w spokoju.
Marius powiedział to bardzo beztroskim tonem. Żaden z towarzyszy Deithe się nie odezwał. Breg siedział, jakby na jeżu, patrząc na kapłana jak na średnio interesującą sztukę teatralną. Nicolas patrzył na lisza jak badacz przez lupę na wyjątkowy okaz robaka. Atanael zaś nie krył niechęci. Dalej stał i rozglądał się podejrzliwie, trzymając rękę niebezpiecznie blisko głowni miecza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 15:00, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Architekt nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem. Założył nogę na nogę i splótł dłonie na podołku, czego nie robił publicznie od dawna.
- Myślę, że byłby pan zdziwiony. Domyślam się, że siedząc w podziemiach dość opuszczonej twierdzy, trudno być na czasie z obecnymi trendami, ale czasy się zmieniają. Nie wydaje mi się, by miał pan rację. Król Eryk, choć młody - a może właśnie dlatego? - jest dość... postępowy. Słyszał pan o traktacie z nekromantami, z Półwyspu Dusz? O ile się nie mylę, stąd tylko krok do królestwa Goma. Dlatego też, myślę, że mógłbym mieć, dla pana nieco inną propozycję...
Mag zmrużył nieco oczy i przekrzywił głowę, wpatrując się w lisza uważnie.
- Ale przedtem, proszę mi łaskawie wyjaśnić, czemu uważa pan że jesteśmy mordercami do wynajęcia? Pominąwszy fakt, że jesteśmy zwykłymi robotnikami, którzy zapewne nigdy nie mieli by jednej szansy na milion, żeby mierzyć się z panem, czy pańskim... konkurentem. To porządni ludzie, ale zalewie garstka potrafi posługiwać się prawdziwą bronią, a na palcach jednej ręki mógłbym policzyć dość odważnych, bądź szalonych, by zrobić coś takiego... - Deithe pokręcił wolno głową, ale ciężko było stwierdzić co miał oznaczać ten gest. - Oczywiście, nie lekceważyłbym porządnego młotka w sprawnej dłoni, ale doprawdy... - Architekt westchnął ciężko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 3 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1