Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zniszczona forteca "Limaru"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Pią 23:43, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Lisz spojrzał na Deithe badawczo.
- Panie Deithe, ja nie mówiłem o całej grupie śmiertelników, którą prowadzicie lecz o waszej czwórce, o większych, że tak powiem, możliwościach. Poza tym w waszym rozumieniu świata chyba nie da się zabić kogoś kto już nie żyje.
Nicolas spojrzał na mówiącego, jakby było to dla niego miłe stwierdzenie. Breg miał mieszane uczucia na twarzy, a Atanael wrzał pod stwardniałą twarzą. Zastygła mu w wyrazie szczerej złości. Jednak nie powiedział co sądzi o tej rozmowie. Marius nie zwracał uwagi na niego. Z jakiegoś powodu nie patrzyli sobie nawzajem na twarze, jakby bali się spojrzenia tego drugiego. Kapłan Goma kontynuował:
- Co do dalekich odległości... Jestem związany z tym miejscem. Mogę to powiedzieć panom: ta forteca to moje filkateriom. Wiem to dziwne, ale ciężko byłoby to dobrze wyjaśnić. Tymczasem... Chciał Pan coś zasugerować, słucham.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 16:38, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Architektowi nie umknęła niechęć jaką wzajemnie obdarzają się lisz i kapitan. Kapitan go nie dziwił, ale Marius zastanawiał w tej kwestii. Chwilowo postanowił jednak nie drążyć tematu.
- Zabić, zniszczyć, unicestwić... to tylko słowa, liczy się znaczenie jakie niosą, a to nie zmienia się nawet po zastosowaniu zmyślnej retoryki - mag uśmiechnął się uprzejmie do lisza. - Więc jak powiedziałem, ciężko unicestwić rycerza śmierci o ile moja skromna wiedza pozwala na takie stwierdzenie, nawet gdy zna się jego słaby punkt, wszak wiedza nie oznacza jeszcze, że będzie się miało sposobność go wykorzystać.
Deithe zmienił nieco pozycję na krześle na wygodniejszą.
- Co zaś do filakterium, nie jest mi w to jak trudno uwierzyć, jak może pan myśleć. Owszem, większość ludzi kojarzy je z jakimś naczyniem, dajmy na to fiolką, czy flaszką, jednak z praktycznego punktu widzenia, nie ma to wiele sensu, prawda? By zniszczyć lisza, należy zniszczyć jego filakterium. Te oczywiście są zazwyczaj dobrze schowane, ale gdy ktoś je odnajdzie, perspektywy potężnego nieumarłego nie wyglądają już tak różowo. Co innego twierdza, ciężko ją oblegać, a co dopiero zniszczyć, szczególnie jeśli broni jej nieśmiertelny kapłan z armią nieumarłych... tak to ma sens. Zwłaszcza, że nawet po zdobyciu, zwykle nie zrównuje się takich budowli z ziemią, hmm...
Mag krytycznym spojrzeniem ocenił sufit i ściany, jakby czymś mu zawiniły. Udał, że poważnie się zastanawia.
- Co do mojej propozycji: być może obecni tu, nie tylko żywi, mogą uznać ją za nieco kontrowersyjną, ale poza pewnymi trudnościami natury osobistej, nie widzę problemów natury prawnej. Mamy za zadanie odbudować tą twierdzę, czemu wasza obecność miałaby nam w tym przeszkodzić? No chyba, że przejawiacie mordercze skłonności, albo macie ukryte motywy i zaatakujecie nas jeśli odmówimy pomocy w sprawie rycerza śmierci - uśmiech maga powędrował do góry o dwa stopnie na skali uprzejmości. - Inaczej właściwie nie widzę przeciwności. My odbudujemy twierdzę, a tym samym wzmocnimy twoje filakterium, Mariusie. Wy możecie nam pomóc z odbudową, co zmniejszy koszty, co zapewne wystarczyłoby za wydzierżawienie wam tych sal na świątynię. Oddziały będą tu stacjonować, dzięki czemu wy zdobędziecie potencjalnych wyznawców, żołnierze zyskają wiarę na życie po śmierci, co jest nie do wzgardzenia w tych niepewnych czasach, a pogranicze Królestwa otrzyma dodatkową ochronę. I wszyscy zadowoleni. Oczywiście wymagałoby to ustaleń, traktatów i tak dalej i tym podobne, ale nasz król zaakceptował ostatnio nekromancję, więc nie widzę powodu dla którego wam miałby odmówić równych praw. Każdy ma prawo wyznawać taką religię jaką uważa, moim zdaniem.
Deithe pozwolił, żeby to co mówił dotarło do rozmówców, a potem dodał:
- Oczywiście rozumiem, że pojawią się pewne komplikacje, ale zanim moi podwładni ogłoszą mnie szaleńcem, wykolejeńcem i bogowie wiedzą kim jestem, dodam, że uważam, że to lepsze wyjście na szturm na kto wie jak niebezpiecznego nieumarłego, który dodatkowo może wziąć odwet i wybić bogowie wiedzą ilu robotników i cywili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Wto 11:01, 11 Maj 2010    Temat postu:

Marius zastanowił się chwilę. Wreszcie spojrzał na Deithe i rzekł:
- Nekromancja już nie jest ścigana przez kapłanów i paladynów? Mogę teraz bezpiecznie przejść ulicami Draknor i nie zostanę zaatakowany przez tłum chłoptasiów w białych zbrojach? Interesujące. Cóż... Moglibyśmy się dogadać, ale jest problem. Mały problem. Otóż mój Pan wyznaczył sobie czterech najwyższych sług. Dla zabawy nazwał ich: Wojna, Głód, Zaraza i Śmierć. Pragnąłbym dumnie Wam oznajmić, że przyjąłem tytuł "Zaraza". Owy rycerz, o którym wspominałem to Wojna. Jednak coś mu się stało i przywłaszczył sobie tytuł mojego Pana. Oznajmił, że będzie nowym Imperatorem Ciemności. Czyż to nie zabawne? Jest nikim, a jednak uzurpuje sobie moc równą Bogom!
Marius mówił na przemian z rozbawieniem, ze złością i przymilnym głosem. Jego ton zmieniał się jak w kalejdoskopie. Potem ciągnął dalej:
- Jednak Acheron Wojna podstępem zabił mego druha, noszącego przydomek Głód. Podczas normalnego spotkania, tak jak zawsze spotykają się przyjaciele. Owszem, my nieumarli mamy uczucia, chociaż większość uważa nas za bezrozumne, żadne krwi potwory.
To ostatnie zdanie było jakby skierowane do Atanaela i Brega. Nicolasem lisz zupełnie się nie przejmował, jak również z resztą mag nie zajmował się Mariusem. Kapłąn Goma mówił dalej:
- On nie wie, gdzie teraz jestem. A gdy się dowie, z pewnością tu przybędzie, by mnie zgładzić. Jak już mówiłem... Nie mam żadnej mocy, którą mógłbym go pokonać. Moi nieumarli, Ci mądrzejsi i Ci naprawdę bez mózgu też. Mógłbym uciekać w nieskończoność, ale nie mógłbym go zabić. Więc pozostając w tej fortecy także narażam Was na śmierć, z jego ręki. Chyba lepiej zaatakować go, gdy się tego nie spodziewa, niż zostać tak zaatakowanym, nieprawdaż? Ach i jeszcze jednak kwestia. Mój Pan zawsze chciał spotkać tego, który próbował skorzystać z tego zwoju... Może w swoim czasie będzie Pan miał ochotę na rozmowę z Nim? Jeśli nie, to nawet nie wspomnę, że spotkałem właśnie tą osobę. Pański wybór, niech to będzie dowód mojej dobrej woli.

Dwóch towarzyszy Deithe wyglądało, jakby mieli eksplodować. Nicolas za to patrzył na swojego szefa jedynie z zaciekawieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 16:02, 14 Maj 2010    Temat postu:

Deithe zachował spokój. Niektórzy po prostu nie rozumieli o co w tym wszystkim chodziło.
- Ciężko mi powiedzieć coś konkretnego, gdyż jest to świeży zapis i choć interesował mnie... osobiście, nie miałem czasu się z nim głębiej zapoznać, z powodu wyjazdu tutaj. Przypuszczam, że na logikę, o ile pan pozwoli, zapewne ci z nieumarłych, którzy zgodzą się zostać obywatelami Królestwa nie mogą zostać bezprawnie pozbawieni nieżycia. Z drugiej strony, zapewne powstały jakieś obostrzenia odnośnie wskrzeszania, czy zabijania ludzi wbrew ich woli. O ile jednak rozumiem nigdy tak naprawdę nie brakowało chętnych na wieczne życie, no ale to w zasadzie niczym nie różni się od wszystkich innych traktatów: będzie wymagało sporej dozy dobrej woli od obu stron i nie sądzę, żeby było to procesem łatwym i bezbolesnym. Z pewnością pojawią się pewne tarcia i protesty. Żywym niełatwo zaakceptować nieumarłych, podobnie jak nieumarłym żywych. Wiem coś o tym, gdyż mnie nie akceptują ani jedni ani drudzy - mag uśmiechnął się, jakby zachęcał do przytaknięcia, iż owszem, pogodna jest ładna, a herbata przednia. Architekt wysłuchał racji Mariusa na temat Wojny, po czym odparł:
- Tak, bardzo to smutne. Jednak wydaje mi się, że się nie rozumiemy. Jestem architektem. Budowlańcem, jeśli pan woli, moi asystenci również. Nie jesteśmy zabójcami. Nasza robota polega na przywróceniu funkcjonalności tej budowli, ot i tyle. Eksterminacja nieumarłych to zadanie dla batalionu wojska, czy grupy paladynów i kapłanów, a jeśli przywrócenie świetności tej fortecy wymaga wezwania ich, to ich wezwę. Obecny tu kapitan Atanael powinien podzielać moje zdanie, w końcu to jego praca, żeby zapewnić nam bezpieczeństwo, co pan sądzi kapitanie? - głos maga, który w połowie nabrał twardości, znów zmiękł do przyjacielskiej pogawędki. Czekał na słowa Atanela. Właściwie to na wybuch, ale mało go to teraz obchodziło, takie były fakty. Był dowódcą tej budowy ale kapitan odpowiadał za bezpieczeństwo i pominięcie go teraz zakrawało na zniewagę, pomijając cała resztę tego spotkania.
- A co do tego spotkania - dodał, gdy kapitan skończył mówić, czy wymownie milczeć. - Owszem, z chęcią zamieniłbym kilka... słów, z twoim panem, Mariusie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Śro 10:49, 19 Maj 2010    Temat postu:

Kapitan odrzekł twardo, nie podnosząc głosu:
- Panie architekcie, uważam, ze wezwanie batalionu wojska, z grupą kapłanów i paladynów, by ostatecznie rozprawić się z nieumarłymi to znakomity pomysł. I nie mówię tu tylko o wspomnianym Wojnie.
Po czym zamilkł. Emocje musiałby go rozsadzać, ale nie dawał im wyjść na zewnątrz w postaci słów, lub czynów. Marius spojrzał na Atanaela i rzekł:
- Nie wiem, dlaczego tak wielką niechęć pan do mnie żywi, panie kapitanie. Naprawdę, niech się pan podzieli ze mną tym, co aż tak bardzo leży panu, jeśli mogę używać takich żartów jej nie posiadając, na wątrobie.
Atanael nie odrzekł nic. Odezwał się za to Breg:
- Panie Arc'Denti. Rozumiem, jak bardzo oddany jest pan swojej sprawie, swojemu zadaniu, ale... Przecież nie można wykonywać swoich zadań bezwarunkowo w każdych okolicznościach, sir. Nawet żołnierz może odejść od rozkazu w nowych okolicznościach. Niech pan to przemyśli. Proponuję wysłać list do panującego nam króla Eryka z zapytaniem o jego najwyższe zdanie? W tym czasie możemy robić swoje, a po jego decyzji zmienić nieco nasze założenia. Nie możemy prowadzić rozmów, z kimś takim jak Marius, bez jego zgody. No chyba, że jest pan przekonany o słuszności swych sądów, lecz wtedy ja się już nie odzywam.
Asystent skończył. Wszyscy biorący udział w rozmowie spojrzeli na Nicolasa. Ten chyba poczuł na sobie spojrzenia i powiedział:
- Eee... Szefie... Panowie... Co ja tu mogę? Ja nic do tego nie mam, dla mnie Marius to jest w porządku, naprawdę, ja się do polityki nie mieszam, ja tu od obliczeń jestem. Tak, tak!
I w ten oto kulawy sposób zakończył swoją nic nie wartą w dyskusji wypowiedź. Gdy przez chwilkę nikt się odzywał na powrót Marius wrzucił swoje trzy grosze:
- Możemy się dogadać. Naprawdę nie mam do żyjących nic osobistego. To zazwyczaj oni mają problemy do mojej osoby. Naprawdę w gruncie rzeczy nieumarli, podlegający jurysdykcji Goma są spokojni i pokojowo nastawieni. My nie wysysamy mózgów niewinnych wieśniaków, mimo iż tak się o nas myśli. Walczymy tylko wtedy, gdy ktoś atakuje nas, lub gdy chce zagarnąć naszą własność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zayl dnia Śro 10:50, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 12:29, 22 Maj 2010    Temat postu:

Deithe zwrócił się do Atanela pogodnym, naiwnym głosem:
- Cieszę się, że się pan ze mną zgadza, kapitanie. Choć niech mi pan raczy coś wyjaśnić, bo oczywiście jestem tylko laikiem jeśli chodzi o sztukę wojenną i czegoś tu nie rozumiem. Mówi pan, że nie ma różnicy pomiędzy obsadzeniem wojskiem sojuszniczej twierdzy i obroną jej przed atakiem nieumarłych, a atakiem tejże twierdzy, której broni wróg wytrzymały, liczny i znający teren od podszewki? Oczywiście nie zapominajmy, że jest także nieśmiertelny, przynajmniej póki nie zrównamy tej budowli z ziemią, a potem nie wyrwiemy jej fundamentów i nie zetrzemy tego na proch, o ile dobrze zrozumiałem? Może pan uznać, że jestem zimny i nieczuły, a do tego całkiem oderwany od rzeczywistości, ale miałem wrażenie że naszym, a w szczególności pańskim zadaniem jest utrzymać wszystkich nas przy życiu, a nie skazywać na beznadziejną walkę na dwóch frontach? Ale mniejsza.
Architekt zwrócił się do Brega:
- Czyż pytanie nie brzmi jak zawsze "a dlaczego nie?". No właśnie, do tego wszystko się sprowadza, a dlaczego niby nie mogę? Chodzi o to, że mogę - mag westchnął. - I to jest czasami straszne, nie uważacie? - spojrzał po obecnych, w tym po Mariusie. - Na górze mam całą bandę zwykłych, porządnych ludzi, którzy muszą się zgodzić na to co powiem. Oczywiście potem może polecieć moja głowa za sprawą Głównego Architekta, czy nawet króla, ale tych ludzi to już nie uratuje, nieprawdaż?
Deithe pokręcił głową.
- A wracając do tematu, oczywiście wyślę list do króla, wiele rzeczy musi zostać uzgodnionych, ale chciałem wpierw dojść do ogólnego konsensusu. Który sprowadza się zasadniczo do: jesteście z nami, czy przeciw nam? No i tu pytanie oczywiście do ciebie, Mariusie. Chcesz podpisać z nami traktat, a poprzez to uczynić kościół Goma, jedną z oficjalnych religii Królestwa, a jego wyznawców jego obywatelami? Zobowiąże was to do płacenia podatków i różnych innych posług, a w zamian otrzymacie ochronę wojska i różne inne przywileje, o których nie bardzo mogę rozprawiać, nie jestem dyplomatą. Jaka będzie wasza odpowiedź? Bo oczywiście miło nam się tu rozmawia, ale obawiam się, czy nie uznano nas już za zmarłych i nie rozpoczęto masowego exodusu... - mag uniósł bezradnie ręce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Sob 22:46, 29 Maj 2010    Temat postu:

Kapitan nie powiedział nic. Breg z resztą też. Marius zamyślił się chwilę. W końcu skinął głową w aprobacie:
- Jeśli Wasz król wyrazi zgodę, to z radością zostanę obywatelem królestwa, jako arcykapłan jedynego kościoła wielkiego Goma. Tak. Teraz wracajcie już do swych ludzi, skoro musicie. A kiedy będzie ktoś chciał ze mną porozmawiać to wie gdzie mnie szukać. Nie zabieram Wam więcej czasu. Porozmawiamy, gdy już będziesz miał pewność, architekcie. Bywajcie.
Po czym nieumarły zniknął ze swym wierzchowcem w ciemności. Atanael dalej stał sztywno, Nico podziwiał architekturę. Tylko Breg ruszył w kierunku wyjścia, pytająco patrząc na resztę.


Przepraszam, ze tak troszkę płasko, ale chyba rozumiesz... Popchnijmy to troszkę, może będzie mi łatwiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eroon
Przyjaciel



Dołączył: 30 Kwi 2007
Posty: 1843
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin

PostWysłany: Pon 19:18, 31 Maj 2010    Temat postu:

Sokaris & Kevaks:

Gdy opuściliście las nadal panowała noc, a właściwie blisko po północy. Czuliście się wyraźnie zmęczeni po długiej wędrówce, jak i po starciu z dzikimi zwierzętami. Jednak wyjście spośród drzew na niemal puste wypalone przez słońce polany dało wam poczucie pewnego bezpieczeństwa. Albo przynajmniej świadomości, że cokolwiek miało by się na was czaić nie będzie niespodziewane, bądź wyższe niż metr.

Przeszliście jeszcze kawałek na niewysokie wzgórze, skąd za waszymi plecami rozciągała się panorama drakońskich lasów, a przed wami płaskowyż przedzielony górami. U ich podnóża choć daleko, widać było zrujnowane mury jakiejś wielkiej niegdyś twierdzy. Dzieli was od niej nie więcej jak godzina drogi.

Zorhul wbił laskę w ziemię, złapał oddech, i odchrząknął. Najwidoczniej dopisywał mu humor, gdyż nieco wzniosłym jak i wesołym tonem uchodząc za przewodnika, zaczął opowiadać - Mój pocieszny mroczny paladynie i dobroduszny że aż mdli kapłanie, pewnie wasze młode nogi was tu jeszcze nie poniosły zatem pozwólcie że wam opowiem gdzie się znajdujemy. Przed nami zaczyna się pasmo gór mglistych, od których na zachód mamy wspaniałe miasto największych złoczyńców i morderców z tego kontynentu, Lumaris. Na wschód zaś, dzika i nieokiełznana puszcza Koryn, gdzie właśnie zmierzamy i która niewątpliwie zaoferuje nam jeszcze więcej przygód. A może ostatnie... Zanim jednak tam wyruszymy zatrzymamy się w Limaru, przed laty jednej z największej twierdz Drakonu, strzegącej północnych granic tego zgniłego dzisiaj od środka państwa...

- Pozatym, mam tam parę starych spraw do załatwienia - Wyszeptał jeszcze pod nosem po czym niespodziewanie kończąc oderwał laskę od ziemi, i opierając się o nią powolnym krokiem kierował się w stronę fortecy.

Wokół rozciągała się równina, nic co przyciągało by uwagę. Może jedynie pastwiące się na tej sawannie dzikie włochate osłopodobne stwory nieopodal, które nie zwracając na was uwagi, w małym stadku spokojnie żarły sobie trawkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eroon dnia Pon 19:23, 31 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kevaks
Przybysz



Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:19, 31 Maj 2010    Temat postu:

Kevaks bez słowa odwrócił się i szedł za nekromantą, aż do wyjścia z lasu, który sam w sobie najwyraźniej nie zrobił na kapłanie wrażenia, ale był podekscytowany z racji tego, że widział na własne oczy jednorożca, a nawet go mógł musnąć ręką... to z pewnością nie jest częsty widok.

Po wyjściu z lasu Śniący odetchnął z ulgą, gdy znalazł się na wzgórzu i nie można było mu się dziwić, bo kapłan taki jak on nie został stworzony do walki, ale do zgłębiania tajemnic powierzonych przez swojego boga.
Ze zdziwieniem patrzył na Zorhula.-Sprawy do załatwienia? Przecież z tego co widzę, to ta twierdza nie wygląda z daleka na zaludnioną... To jest jedna wielka ruina, w której znaleźć można tylko i wyłącznie kurz, piasek i gruz.-Pomachał głową i mimo wszystko udał się za Zorhulem myśląc.-W co my się znowu pakujemy ?! Zaprawdę powiadam wam, że się dowiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:02, 05 Cze 2010    Temat postu:

Podążając za nekromantą Sokaris wystawił rękę i wyraźnym gestem przywołał do siebie świetlika. Przystanął na chwilę i sięgnął po jeden z mieczy zawieszonych na plecach. Dokładnie przyjrzał się ostrzu i powolnym ruchem przeciął pancerzyk i ciało zwierzątka.-Wolę podróżować w ciemności.- Odparł dość nieprzyjaźnie i cisnął zwłokami gdzieś w krzaki po czym wznowił marsz.- Jeśli pozwolisz... zapytam o jakie stare sprawy może chodzić ci w Limaru ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eroon
Przyjaciel



Dołączył: 30 Kwi 2007
Posty: 1843
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 17:16, 06 Cze 2010    Temat postu:

Kevaks & Sokaris:

Owad mrocznego paladyna nie specjalnie zdawał się przejmować tym że właśnie zdycha, nawet się nie rwał, przyjął to jak na owada przystało. Wraz z cięciem wytoczyła się z niego tylko jakaś ciecz, a gdy już paladyn zakończył egzekucję, resztki świetlika wylądowały w pobliskich wyższych trawach.

[Sokaris traci zwierzęcego towarzysza / świetlik is dead]

Zorhul zaś dalej idąc zerknął za siebie w kierunku Kevaksa. Jego spojrzenie było nieco zawistne, jak by wcale nie życzył sobie jakichkolwiek pytań, aczkolwiek odpowiedział - Hmm... Owszem, nie ma tam ani żywej duszy mój drogi kapłanie - Uśmiechnął się, jednak zaraz ponownie zmrużył oczy i ciągnął dalej - Za dużo pytań zadajecie, skoro jesteś sługą Kerekte to niech on ci objawi te tajemnice, albo ta twoja, pusta wszechwiedząca księga, Sokaris, hah... - Zaśmiał się drwiąco idąc przed siebie

Odeszliście parę kroków powoli zmierzając w stronę twierdzy, pozostawiając za sobą rozpłatane na pół resztki wynaturzonego owada.

Zorhul po chwili zadumy jednak odezwał się ponownie - Zdaje się że ktoś mnie oszukał... W ruinach nie znalazłem tego czego szukałem, a przy tym Murdik zginął... Ale, nie powinno was to obchodzić, to i tak was się nie tyczy. Potraktujcie to jako wycieczkę krajoznawczą, bo nie mam zamiaru się z wami bratać gdy już dojdziemy do Puszczy - Po czym zamilkł nie mając najwidoczniej zamiaru już na nic odpowiadać.

Szliście w kierunku twierdzy aż w końcu po niedługim czasie stanęliście pod jej murami. Prawdę mówiąc mury o wysokości parunastu metrów dopiero z bliska robiły wrażenie. Choć, zapewne nie takie samo jak lata temu, gdy to nie były tak zniszczone. Mimo iż nadal jest środek nocy, pokryta cieniem sylwetka twierdzy rozciągała się niewyobrażalnie wysoko wszerz i wzdłuż gór - Gdzieś tu była Wyrwa... - Rzucił Zorhul po czym skręcił i podążył wzdłuż murów.

Gdy przeszliście parędziesiąt metrów rzeczywiście zauważyliście jedną z wyrw. Przez usypane stosy gruzów niegdyś musiały się przewijać armie, wyrwa miała przynajmniej 10 metrów szerokości, a gruz sięgał do głowy. Wokół także walały się resztki niesprawnych już olbrzymich machin oblężniczych. Wspięliście się po resztkach, gdzie w przejściu można było ujrzeć wnętrze fortecy.

A było ono niemałe. Wypełnione pozostałymi gdzie nigdzie pozostałościami budynków, zapewne stajni, magazynów, zbrojowni, koszar. Większość w tej chwili jednak była obrócona w pył. Wszechobecne walające się szczątki i kości szybko przyćmiewały monumentalność fortecy, i przypominały o jej już dawnej śmierci i upadku. Daleko za wielkim placem rozciągał się kolejny wewnętrzny mur. Jednak oprócz zgliszczy i wszechobecnej śmierci, zauważyliście w oddali po waszej lewej odbijające się od murów światło. Źródło jest jednak niewidoczne, najprawdopodobniej skryte za licznymi budynkami na placu.

- Hmm... - Zaczął Zorhul - Widocznie jacyś rozbójnicy urządzili tutaj sobie obóz, ale nie niepokoimy ich, mamy własne sprawy do załatwienia. Chodźmy - Zorhul przemierzał martwy plac w kierunku wewnętrznego muru.

Po niedługiej chwili dotarliście do wewnętrznej bramy, która nie stawiała żadnego oporu. Przeszliście po niej, a przed wami rozciągał się wielki dziedziniec. Na środku resztki jakiegoś zniszczonego posągu, wokół schody na mury, a przed wami za dziedzińcem, schody oraz wrota prowadzące do zamku.

- W porządku, zostańcie tutaj. Może to zająć z godzinę, odpocznijcie w tym czasie i nabierzcie sił bo potem od razu ruszamy do Puszczy. Jednak nie oddalajcie się za bardzo, rabusie byli by najmniejszym zagrożeniem w tych ruinach - Nie czekając odjął laskę od ziemi, i żwawo ruszył w kierunku bramy. W środku drogi zatrzymał się jeszcze, i dodał - Ach, i nie podążajcie za mną. Zgubilibyście się, albo diabli wiedzą co by was spotkało - Uśmiechnął się niby żartobliwie, po czym skierował się w stronę drzwi.

Kevaks:

- Kevaks... Kevaks... - Wraz z przekroczeniem muru, zdawało by się że pomiędzy tymi martwymi murami słyszysz wzywający cię cichy głos. Wszechobecny, ciężko powiedzieć skąd konkretnie, jednak wyraźny. Wyraźny męski głos. Jednak równie dobrze to tylko ta ponura twierdza, jak i równie mroczni towarzysze mogą wywoływać ten niepokój i paranoje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eroon dnia Nie 17:21, 06 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kevaks
Przybysz



Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:53, 06 Cze 2010    Temat postu:

Kevaks z zamyśleniem śledził kroki Zorhula, bo to właśnie on był tym "złym". Sprawiał wrażenie jakby knuł jakiś niecny plan, co bardzo przerażało, a zarazem interesowało młodego kapłana.-Co on może szukać w tych ruinach?! -Po chwili niepewnych myśli sprawdził kątem oka czy Upadły nadal za nimi podąża, po czym głęboko westchnął.- O Kerekte! Panie wszechobecny, wszechpotężny i wszechwiedzący. Pozwól mi poznać tajemnicę ludzi z którymi wędruję, albowiem może wydarzyć się coś złego. Ich niecne plany podburzają porządek tego świata, dlatego proszę o pomoc, tak mi dopomóż.-Po chwili skromnej modlitwy, Kevaks zwolnił trochę tak, aby iść nieco obok Sokarisa i bez spoglądania na jego twarz odparł. - Paladynie... Ekem... Upadły Paladynie... Czy nie męczy cię to, że jesteś naznaczony klątwą bogów? Nie chciałbyś może ponownie im służyć? Wiem, że można ci pomóc, lecz musisz sam tego chcieć...- Kevaks skończył i czekał na wypowiedź Upadłego Paladyna.

Zaraz po przekroczeniu murów, kapłan stał się bardzo przewrażliwiony. Możliwe, że te głosy, które słyszał były tylko wynikiem presji lub towarzyszy, ale mimo to Śniący pragnął się dowiedzieć cóż to może być... -Chyba nie zwariowałem... Muszę się uspokoić...- W tej chwili zaczął myśleć o spokoju i tym samym próbował pohamować emocje.

Po dotarciu na dziedziniec Kevaks wziął się za oglądanie otoczenia, a głównie murów, które ich otaczały. Mimo, że było ciemno, nie sprawiało to problemów kapłanowi, a on chciał się dowiedzieć czegoś o tym miejscu, albo o tych tajemniczych głosach.-Co to może być?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 22:18, 07 Cze 2010    Temat postu:

Deithe skłonił się liszowi do połowy i pozostał lekko pochylony, dopóki ten nie zniknął z widoku. Następnie ruszył wraz z Bregiem do wyjścia. Spojrzał też na Nicolasa i Atanela:
- W drogę, panowie, mamy sporo pracy.
Gdy ruszyli tą samą drogą, którą ich tu przyprowadzono do wyjścia, architekt zaczął rozprawiać.
- Nicolas - zwrócił się wpierw do asystenta - kolejność prac sama nam się rozwiązała. Wciąż chce te rusztowania, tak szybko jak da się je postawić, ale tym zajmie się Breg. Ty masz mi obliczyć cały kosztorys naprawy zewnętrznych murów. - Wzniesioną dłonią powstrzymał ewentualne protesty któregoś z budowniczych. - Wiem, że prościej byłoby naprawić wewnętrzne obwarowania pierwsze, ale póki sytuacja jest niepewna, to właściwie nie wiemy, czy będzie trzeba bronić się od zewnątrz, czy zamknąć coś tutaj. Ach i Nicolasie, oblicz to na modłę silinoicką, surowo ale wytrzymale, ornamenty zostawmy sobie na sam koniec.
- Breg - zmienił rozmówcę - niech ludzie uprzątnął wszelkie gruzy wokół murów, budowli i na placach. I tak trzeba by to zrobić do rusztowań, ale może w ten sposób da się zaoszczędzić trochę solidnego kamienia. Będziemy potrzebować też sporo drzewa, da się ustawić tartak koło głównej bramy, przy tym lesie, który mijaliśmy? Co prawda będziemy potrzebować i bali i desek, ale tym bardziej można by wszystko ściągać tutaj i przerabiać. Chce mieć dobrą widoczność po naszej i po zewnętrznej stronie murów, rozumiemy się?
Mag wspiął się po schodach i ruszył do wejścia, które - miał nadzieję - nie będzie zamknięte. Gdy już z powrotem znaleźli się na zewnątrz, zwrócił się tym razem do kapitana:
- Atanelu. Dwóch ludzi przy wrotach do zamku, warty po osiem godzin, jeden ma stać przy wrotach, drugi patrolować na widoku i ludzi i partnera, może tak być? Następnie chce wiedzieć: co z tą wioską w końcu? Poszli i zaginęli, słowo daję. Potem jeszcze dwie rzeczy, jeśli łaska. Po pierwsze, zbiórka, ale tym razem nie wystarczą sami mistrzowie. Ludzie mają prawo wiedzieć co tu się dzieje, mogę być uznany za szaleńca, ale nikt mi nie powie, że biorę ze sobą wszystkich w odmęty. Druga sprawa: po spotkaniu muszę mieć gońca, żeby dostarczył mój list do króla. Pilna sprawa, jak rozumiecie.
Zatrzymał się kilkanaście metrów od bramy i rozejrzał wokoło. Odetchnął.
- No dobra, jakieś pytania? Wątpliwości? Jeśli tak, to teraz jest na to czas, zanim zacznie się ten cały magiel... a jak nie to do roboty - zakończył.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Wto 10:40, 08 Cze 2010    Temat postu:

Wszyscy trzej słuchali uważnie. Nicolas powiedział coś w biegu, co chyba miało oznaczać zgodę i pognał na zewnętrzne mury, z twarzą roześmianego dziecka. Po drodze z głębin szaty wyciągał różne potrzebne mu rzeczy. Breg wysłuchał swojej części z powagą i bez pytań odszedł, skinąwszy głową. Ruszył w kierunku wydającego jakieś polecenia mistrza ciesielskiego. Kapitan wysłuchał, co miał wysłuchać. Zawahał się, jakby miał coś powiedzieć, ale zrezygnował w ostatniej chwili, kiwnął głową i rzucił "tak jest, sir", po czym odszedł w kierunku swoich podwładnych. Deithe szedł w kierunku obozu, nagle zauważył, jak Nicolas z wyczarowanymi skrzydłami wylatuje zza zewnętrznych murów. Zapisując coś zrobił salto, następnie beczkę i zanurkował w innym miejscu, by czemuś się przyjrzeć. Atanael zebrał podkomendnych i kierowali się pod wozy. Breg kończył rozmawiać z mistrzem, po czym rozesłał paru ludzi po całym obozie. Podszedł do architekta.
- Panie Arc'Denti. Ludzie przybyli z wioski. Twierdzą, że to bardzo przyjazny lud i jeśli mamy coś, co możemy im zaoferować, to oni mogą nam dostarczać pewnych rzeczy. Nie akceptują jednak naszej waluty. Jeśli chce pan więcej szczegółów to wyślę do pana tych ludzi, co tam byli. To po pierwsze. Nasz mistrz ciesielski stwierdził, że miał zgłaszać pomysł budowy tartaku najszybciej, jakby mógł. Powiedział, że problem będzie tylko z dobrymi piłami, ale tym się zajmie już nasz wirtuoz Huno. To było dwa. Trzy jest takie, że kazałem zebrać wszystkich na placu, myślę, że skrzynie koło wozów będą odpowiednim podwyższeniem, do mówienia. Co do gońca, chyba jest jeden odpowiedni mężczyzna. Oprócz tego, że jest świetnym murarzem, to jeszcze brał udział w zawodach jeździeckich w Draknor. Rusztowaniami się zajmę, jak tylko będą wolni ludzi do tego. I jeszcze jeden pomysł, który mi się nasunął, to budowa dwóch wież obserwacyjnych. Drewna to niewiele, a jak wzrasta bezpieczeństwo! To tyle, sir.
Breg stanął w miejscu oczekując na komentarz przełożonego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:42, 12 Cze 2010    Temat postu:

Podążając za Zorhulem, Sokaris wysłuchał tego w jakiej sprawie tu przybyli i zdał sobie sprawę że ponownie oddalają się od głównego celu podróży. Przekraczając mury fortecy i widząc światło padające na zrujnowane budynki Sokaris zaczął baczniej przyglądać się otoczeniu. Widząc jak kapłan stara się rozpocząć z nim konwersację nie próbował uniknąć rozmowy. Wysłuchawszy bredni o ponownym wyznawaniu jakiegoś bóstwa odparł.- Ponownie służyć Bogom... Nigdy im nie służyłem i nie mam takiego zamiaru. Podróżując wiele myślałem na ich temat i dostrzegłem w nich pewną słabość ale nie chcę o tym teraz rozmawiać. Poza tym tej klątwy nie można zdjąć. Bogowie mnie odrzucili i nic nie zmieni to czy chcę ponownie wierzyć czy nie.- Wchodząc na teren dziedzińca i wysłuchując przemowy Nekromanty, Upadły zapytał.- Skąd masz pewność że poradzisz tam sobie sam? A jeśli ty napotkasz tam coś czego się nie spodziewałeś i nie uda ci się wyjść z tego cało?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokaris dnia Sob 23:56, 12 Cze 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eroon
Przyjaciel



Dołączył: 30 Kwi 2007
Posty: 1843
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 15:10, 13 Cze 2010    Temat postu:

Kevaks & Sokaris:

Wraz z słowami Upadłego Zorhul zatrzymał się. Powoli się obrócił, zdawało by się że wręcz oburzony zwątpieniem Sokarisa. Uśmiechnął się jednak mimo wszystko, serdecznie - Nie martw się o mnie mroczny paladynie, ale o siebie. Ja i tak mam tylko jeden niepewny cel, a poza tym nie mam już nic do stracenia... Bądź spokojny, poradzę sobie - Po czym opuścił głowę, i uchylił wielkie wrota znikając w wnętrzu twierdzy.

Księga Sokarisa wraz z odejściem Zorhula księga momentalnie zaczęła skrobać. Choć brakowało pisarza, to można było wnioskować iż pismo jest zapisywane pospiesznie, wręcz nerwowo. Obaj wyraźnie to słyszeliście.

Sokaris:

Nie czekając otworzyłeś księgę nie pokazując jej Kevaksowi. Pospiesznie nabazgrolone zdanie było jednak czytelne "Podążaj za Zorhulem, zabij go jeśli będzie trzeba". Choć może nie do końca jasne, i nadal bez autora.

Kevaks:

Choć zdawało by się że Zorhulowi na niczym nie zależy, że w nic nie wierzy, to dzięki swojej duchowości poczułeś w jego tonie nutkę żalu, wręcz smutek. Jednak nim zdążyłeś się zastanowić jaki może być prawdziwy cel nekromanty, twoją uwagę zwróciła sylwetka postaci. A miała na sobie obdarte szare szaty, które są ci znane jako szaty kapłana Kerekte.

"A wszyscy i tak zostaną oszukani! Jak ja... Ha ha, biedny Kevaks bez pamięci o swoim domu, mroczny paladyn kierowany niczym kukła, i nekromanta diabli wiedzą dokąd ich prowadzący... Gdzie ty u licha jesteś Kerekte?"

To jego głos wcześniej wywoływał twoje imię. I choć nie byłeś pewien, to zdaje się iż postać albo nie wie o waszym istnieniu, albo co jest prawdopodobniejsze, nie sądzi że ty wiesz o jej istnieniu. Sokaris też nie zwracał na niego uwagi albo go nie zauważył czytając swoją księgę. Mimo iż postać przeszła obok ciebie, a następnie mu pod nosem, spojrzała w księgę i ponownie się zaśmiała. Następnie zmęczona zjawa usiadła pod resztkami pomniku. Westchnęła, i zakryła twarz rękoma.

- "Wszyscy zginą, a już tyle osób niepotrzebnie zginęło... I ten biedny bogu ducha winny młody Bout..." - Po czym wstał energicznie, spojrzał w niebo, chwycił kamień i rzucił go w górę - "Zrób coś jeśli istniejesz! Gdzie tutaj sens? Dlaczego mimo że umarłem nic nie wiem! Nikt nic nie wie! Co się ma wydarzyć!? Tak! A ty nadal udajesz że mnie nie słyszysz!?! Niech cię!@#"

Gdy się przyjrzałeś zauważyłeś że jest to raczej starszy mężczyzna, o czarnych, gdzie nigdzie siwych włosach i wąsach. W tej chwili nerwowo kręcił się wokół pomnika, spoglądając to na was, to na twierdzę, jednak nie przywiązując do niczego szczególnej uwagi.

Kevaks & Sokaris:

Gdy kapłan przyglądał się resztkom pomniku a upadły przeczytał księgę, nieopodal was upadł kamień. Kamyszek właściwie.



[Przypominam o tym że wiedza bohatera jest ograniczona do tego, co skieruję do każdego z was osobna Smile hre hre]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eroon dnia Nie 15:12, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kevaks
Przybysz



Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:57, 13 Cze 2010    Temat postu:

Kevaks strasznie się irytował postawą nekromanty. W momencie, gdy usłyszał skrobanie, zrozumiał kolejną rzecz.-Coś nas obserwuje... Bo przecież, jakaś głupia książka nie może mieć oczu, przecież nie ma nastawionego zegarka, który daje znać, kiedy ma napisać... jestem pewien, że ktoś, lub coś nas w tej chwili obserwuje i "pociąga za sznurki".-Strasznie zamyślony kapłan po ujrzeniu ducha kapłana, nieco się zdziwił. To nie był strach, ale silne zdziwienie. Przez pewien czas Śniący przyglądał się zjawie, która wcześniej do niego szeptała. Po usłyszeniu słów.- "...I ten biedny bogu ducha winny młody Bout..." - Kevaks nieco się zmieszał, ale po raz kolejny uświadomił sobie, że ten duch musiał go wcześniej obserwować.-Ale dlaczego właśnie teraz się ujawnił? Dlaczego wcześniej go nie widziałem? ...Kerekte dał mi moc widzenia! - To była jedyna koncepcja kapłana. Gdy już upadł kamyczek na ziemię, Śniący podszedł do miejsca w którym on upadł, po czym go podniósł, nie ukazując jakichkolwiek emocji i skierował spojrzenie w kierunku ducha. - Szukasz sensu powiadasz... Ujrzysz sens, w momencie, w którym uwierzysz.-Po czym lekko zmartwiony Kevaks usiadł, w miejscu do tego przeznaczonym, lub na którym mógł usiąść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 19:35, 13 Cze 2010    Temat postu:

Deithe zmarszczył brwi.
- To już nasze złoto i srebro nie jest dla nich dość dobre? No, ale nieważne, mamy poważniejsze problemy. Powiedz tym co odwiedzili wioskę, żeby do mnie przyszli z wyjaśnieniami, gdy już odeślę gońca. A co do gońca to niech czeka na przesyłkę po po przemówieniu. List oczywiście do rąk własnych króla. Sprawę tartaku i wszelkich innych zabudowań, niech mistrzowie rozwiążą miedzy sobą, póki nic się nie dzieje, nie sądzę, żebym wiele musiał wchodzić w ich kompetencje.
- Dobrze, to idę poinformować resztę o sytuacji. A, świetny pomysł z tymi wieżami, zajmij się tym, proszę.
Architekt ruszył spokojnie na plac. Gdy już tam dotarł, ocenił zebranych i wszedł na skrzynie, mające służyć za podwyższenie. Jeśli zebrała się większość lub wszyscy zaczął mówić, jeśli jednak wielu słuchaczy brakowało poczekał jeszcze chwilę. Nie mógł jednak czekać w nieskończoność, więc uniósł ręce w uciszającym geście (takie niespodziewane wezwania zawsze generują ciekawski szum), po czym zaczął mówić:
- Witajcie! Jak zapewne wiecie nazywam się Deithe Arc'Denti i jestem naczelnym architektem ten budowy. Zebrałem was tu dzisiaj nie bez powodu. Być może niektórzy z was słyszeli bądź widzieli, że weszliśmy dziś do zamku. A także o dziwnych zjawiskach jakie miały miejsce w związku z tym miejscem dziś rano. To wszystko prawda. W podziemiach zamku mieści się kościół Goma, boga nieumarłych.
Mag zlekceważył ewentualny hałas i wzniósł ponownie ręce w uspokajającym geście.
- W żadnym razie nie chcę was narażać. Rozmawiałem wraz z asystentami z arcykapłenem Goma i jak widzicie nic nam nie jest. Powtórzę: tak są odmienni od nas, tak bywają nawet przerażający, czy odrażający, ale nie są wrogo nastawieni. Póki co sytuacja jest niejasna, ale zgodnie z najnowszym dekretem króla Eryka, mają prawo zostać obywatelami Królestwa, oficjalną religią i naszymi sprzymierzeńcami. Póki sytuacja się nie wyjaśni i nie otrzymam odpowiedzi od króla, wejście do pałacu będzie pod całodobową strażą i nikt nie ma prawa tam wejść ani wyjść bez pozwolenia mojego albo kapitana straży.
- Rozumiem, że to trudna sytuacja i nie będę nikogo zatrzymywał wbrew jego woli, możecie zostać lub odejść. Chciałbym jednak abyście myśleli o nich jak o innym narodzie, innym, obcym z którym czasem toczy się wojny, ale równie często można zawiązać sojusz. To wszystko co chciałem powiedzieć, jakieś pytania?
Zapytał i wpatrzył się wyczekująco w tłum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zayl
Marzyciel



Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Fotel obrotowy

PostWysłany: Sob 11:42, 19 Cze 2010    Temat postu:

Tłum był cichy. Wrzawa podniosła się na moment na wieść o Gomie. Słuchali jednak dalej. Gdy Deithe skończył, nikt nic nie mówił, ani nawet nikt się nie ruszał. Robotnicy zamarli. Nagle wystąpili Huno, Flynn i Derek. Trzej mistrzowie. Flynn spojrzał na tłum i powiedział
- Jesteśmy tu żeby odbudować tą twierdzę. Nie wiem jak reszta, ale my zostajemy. Mam nadzieję, że to trochę mnie rehabilituje w pańskich oczach. Co do pytań: nie, nie mamy żadnych. To pańska brożka, my panu ufamy.
Tłum powoli zaczynał dyskutować we własnym zakresie. Nikt nie pytał o nic architekta, robotnicy raczej pytali się nawzajem o zdanie. Nagle, ktoś z tłumu zaczął się przebijać głosem, a reszta umilkła. Był to mistrz ciesielski, którego imienia Deithe nie był w stanie sobie przypomnieć.
- Ja mam jedno pytanie! Zaraz, cisza, zapytam o coś i możecie gadać. O dziękuję. Panie architekcie mam bardzo ważne pytanie. Jaki jest harmonogram prac?
Więcej pytań nie było. Mistrzowie jednogłośnie powiedzieli, że zostaną. Widać mieli wielki autorytet, bo żaden robotnik nie odszedł. Wielu chciało, ale jednak zostali. Obok paczek stał już posłaniec, a Breg przyniósł kartkę papieru, pióro i inkaust. Czekali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 22:28, 21 Cze 2010    Temat postu:

"No i świetnie" pomyślał Deithe odnośnie braku pytań. Flynnowi tak odpowiedział:
- Mistrzu Flynn, harmonogram prac jest prosty. Jesteśmy budowniczymi, nie świniami, więc wpierw sprzątniemy ten bajzel - prawą ręką zatoczył półkole, wskazując na gruzy i wszelakie inne śmiecie. - Potem bezpieczeństwo, wszędzie stawiamy rusztowania, wedle wyliczeń Nicolasa. Nie chcę, żeby ta sterta gruzów posypała nam się na głowy. Potem bezpieczeństwo, naprawiamy zewnętrzne mury, stawiamy na nich dwie wieże obserwacyjne. Dopiero potem osobiste wygody: odbudowa drugiego barbakanu, dodatkowe kwatery i tak dalej. Wszelkie kwestie pośrednie powierzam oczywiście osądowi mistrzów. Dziękuję za uwagę, jesteście wolni, wracajcie do zajęć.
Mag zszedł z podwyższenia. Odebrał od Brega kartkę, pióro i inkaust i poszukał możliwie równej i twardej przestrzeni do pisania; najpewniej jednej z palet bądź paczek (gdyby takiej nie znalazł idzie do swojego biurka, ale w zasadzie zależy mu na czasie).
Zabrał się do pisania.

Regulusie! - zaczął uśmiechając się półgębkiem. Gdy dopiero zaczynał studia, jego mistrz zawsze kazał mu pisać raporty do młodego króla, ot tak by trochę pognębić uczniaka. Architekt sporo się głowił jak ma się zwracać do jego wysokości, aż któregoś dnia wpadła mu w oko ta stara nazwa królestwa. Pochodziła jeszcze z czasów Cesarstwa i oznaczała najjaśniejszą gwiazdę widoczną na niebie w danym momencie, a także człowieka który prowadzi innych ku światłu. Ponieważ królowi się spodobało, był to ich mały sekrecik.
Wieści z fortecy, mój panie! Jeszcze nie zdążyliśmy postawić pierwszych rusztowań, odkryliśmy w piwnicach zamku nekropolię nieumarłych. Kieruje nimi kapłan Goma, Marius. Zapewnia, że nie ma złych zamiarów i pragnie w pokoju koegzystować z ludźmi. Z uwagi na twój ostatni dekret, pozwoliłem sobie zaproponować im obywatelstwo Królestwa i włączenie kultu Goma jako oficjalnej religii, z uwagi na korzyści finansowe, militarne jak i duchowe. W pełni zdaję się na twój osąd, mój panie.
Jednakże niezależnie od Twej decyzji, przyślij mi proszę oddział wojska i kapłanów, gdyż niezależnie od Twej decyzji mam podejrzenia, że przyjdzie nam stoczyć bój z innymi nieumarłymi, a wtedy plany zabezpieczenia traktu do Korynu i Wulkanu mogą zostać zaprzepaszczone.

Twój oddany sługa
Zastępca Głównego Architekta Królestwa
Deithe Arc'Denti


Mag wyczarował grudkę plastycznej gliny i odcisnął w niej swój sygnet, zabezpieczając dokument. Podał go posłańcowi.
- Do rąk własnych króla Eryka, proszę. Wiele zależy od tej wiadomości - dodał.
- No dobrze, a teraz dowiedzmy się, czemu złoto śmierdzi - zwrócił się do swoich asystentów i kazał się prowadzić do zwiadowców.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Północne Królestwo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 4 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1