Sklep "Artefakty Na Każdą Okazję"

Kaleb

- Oczywiście - odpowiedział Merkant, rękoma zrzucając pieniądze do sakwy - zgłosi się Pan za jakąś godzinę. Specjalista od Kręgu Umagicznień, jest z lekka zajęty... To chyba wszystko. A teraz, Pan wybaczy... Do zobaczenia - odpowiedział sprzedawca i wraz ze sztyletami Łowcy ruszył na zaplecze sklepu, schylając się w niskich dla niego drzwiach. Więcej go Ferdas nie widział...

Kenji

Ferdas cierpliwie czeka aż jego sztylety będą już gotowe.

Kaleb

Po dosyć długim czasie oczekiwania, Merkant wrócił z zaplecza, z ładuneczkiem zapadowanym w białą tkaninę. Wręczył tą paczuszkę, uśmiechając się sztucznie.
- Miło było Pana poznać, do zobaczenia - rzekł i ruszył obsługiwać kolejnych klientów.

Kenji

Ferdas rzuca okiem na swoje sztylety. Uśmiecha sie lekko i mówi:
- Tak, tak... na jaką komendę uruchamia sie ładunek elektryczny w sztylecie?

Kaleb

Merkant zatrzymał się w progu, słysząc uwagę Ferdasa. Odwrócił się, cofnął.
- Wspominałem, a Pan zgodził się, na działanie bezpośrednie sztyletu. Aktywuje się on po uderzeniu w cel, nie działa dystansowo. Jak już wspominałem, jestem nieomylny, nieprawdaż? To chyba wszystko? Tak? - zapytał Merkant, udając miłego, ale w żadnym stopniu nie ukrywając irytacji oraz braku szacunku dla Łowcy.

Serindrack

Dahrond wchodzi do sklepu. Podziwia artefakty na półkach, po czym podchodzi do lady, staje obok łowcy, mówiąc szeptem i ukradkiem:
-Straszny z niego skąpiec, co? Ech... Z drugiej strony, mógłbyś potem na mnie poczekać? Chciałbym porozmawiać... Poczekam aż skończysz "rozmowę", zaraz będę na zewnątrz...

Kenji

- Coś w tym jest... - łowca poklepuje Dahronda po ramieniu - Muszę ci o czymś powiedzieć... JESTEM TWOIM DZIADKIEM!

BUHAHAHAHAHAHA! ŻAAAAART! xDDD

A tak serio to...

Łowca lekko przytakuje bardowi, po czym mówi
- Czekam przed budynkiem... - łowca wychodzi na zewnątrz i oczekuje aż Dahrond wyjdzie ze sklepu.

Serindrack

Serindrack widząc iż merkant jest zajęty, wychodzi.
-Wyglądasz mi na... Bardzo porządnego człowieka... Czy byłbyś zainteresowany wyruszeniem z tego miasta? Robi się tu niebezpiecznie, białe rękawiczki rozdają na każdym skrzyżowaniu...

Kenji

- Coś w tym jest... - łowca podaje Dahrondowi rękę w geście pojednania (lubię to słowo) - Jestem Ferdas, łowca, iluzjonista i przywoływacz. Miło poznać... tak więc, gdzie chcesz wyruszyć?

Serindrack

-Ach, a ja jestem Dahrond Lenusaros, Bard, wojownik, przywoływacz... Mi też miło poznać-Mówi podając rękę łowcy.-Oczywiście... Do wulkanu-mówi, po czym dopowiada ściszonym głosem-wiesz że ci, którzy zostaną wybrani przez Najstarszych będą mogli opiekować się smokiem, oczywiście. Ja natomiast, kiedy to w przeszłości interesowałem się pseudosmokami, dowiedziałem się, że jest podobno pewien rytuał, zaklęcie, które za pośrednictwem najstarszych, może pozwolić pseudosmokowi ewoluować w prawdziwego smoka... To tylko teorie i domysły, aczkolwiek...

Kenji

- Wulkan więc?... z tego co mi wiadomo to najpierw czeka nas Caen, potem dopiero tułaczka do wulkanu i... prawdopodobnie ciężka misja do wykonania. - łowca rzuca spojrzenie na swoje sztylety - Dobry moment na ich zakup! Więc, jaką drogę obierzemy? Znaczy... jaki będzie nasz środek transportu? Ja proponuje sie tam wybrać na piechotę. A poza tym przydałby sie ktoś jeszcze do naszej drużyny. Znam kogoś kto nadałby sie perfekcyjnie ale... jest on chyba nieosiągalny. Znasz może kogoś kto by się nam przydał?

Serindrack

-Niestety nie znam. Muszę jednak zamienić słówko z merkantem...

Kenji

- Mhmm...czekam.

Serindrack

Serindrack wchodzi do sklepu, po czym pyta:
-Ile wynosiłoby mnie, naniesienie na dwa miecze stałego umagicznienia, wysyłania błyskawicy, z jednego za słowem "Zarrok" a drugi za słowem "Ilian"? Dodatkowo, aby je rozróżnić, prosiłbym aby każdy z nich oznaczyć inkantacją.

Kaleb

- Błyskawica, Pan powiadasz? - odrzekł od niechcenia opierający się o ladę Merkant - Ta... Jeszcze znaczenie Inkantacją runiczną... Taniej jak 5 platyn to nie będzie...
Nie należał chyba do najlepszych pracowników sklepu, ociągał się, mówił wolno, bez tonu tej chrakterystycznej, sztucznej uprzejmości. Jednakże, liczyło się to, że był konkretny i jasno po wiedział co, jak i za ile.

Serindrack

-A bez wypisanej inkantacji? Poza tym, dokładnie słyszałem. Poprzedniemu klientowi, podobne umagicznienie wyszło dużo taniej! Ewentualnie, ładunek mógłby nie być uwalniany za inkantacją, a za dotknięciem wroga ostrzem.

Kaleb

- Akurat wypisanie inkantacji i sposób aktywacji są drobnostką... Nie wiesm też nic o poprzednim kliencie - nie ja go obsługiwałem, a wśród nas, Merkantów, obowiązuje prawo ochrony danych klienta. Koszt jest duży, z powodu siły zaklęcia o jakie Pan prosi... Błyskawica nie jest byle czym.

Serindrack

-Dobrze więc... Proszę tylko o paraliż każdego kto dotknie ostrza miecza.

Kaleb

- Proszę Pana... Wydaje się Panu, że kompletny paraliż jest zaklęciem delikatniejszym od błyskawicy? Zaiste, ludzka głup... znaczy filozofia, jeszcze nie raz mnie zadziwi... Eh... - wzdychał sobie Merkant, z politowaniem spoglądając na nierozgarniętego Dahronda.

Serindrack

-Proszę więc tylko o zwykłe porażenie prądem, przy dotknięciu. Efekty takie, jak przy zwykłym porażeniu. Czasem paraliż, w razie szczęścia. Na pewno ból, to oczywiste. A co do odrętwienia, nie ma dyskusji. Ile?