Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Uliczki
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 29, 30, 31  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Draknor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:52, 10 Gru 2007    Temat postu:

Zabójca tylko wzruszył ramionami.
-"Gildia ma w interes pomagając tobie. Ale zabijanie kiedy nie ma kto zapłacić uważamy za nieeleganckie. Powiedzmy że zgłosiłem się na ochotnika bo mam do wyrównanie kilka prywatnych rachunków. Tym samym, uważaj ironia, sami płacą za swoje zabójstwo. Dobre nie?
Aha... Ci tutaj na dachach to byli tylko łucznicy. Kontrakt na ich śmierć mógłby wykupić nawet żebrak. Pewnie wycofali się i nawet im nie powiedzieli co się dzieje. Grubsze szczury pewnie oglądają sytuację z głębszego kanału."
- Mężczyzna jeszcze mówiąc ruszył za Ar'em. Zadziwiające, ale poza sztyletem (który zresztą już zniknął pod płaszczem) barbarzyńca nie mógł dojrzeć innego uzbrojenia. Czarny płaszcz jednak dużo zakrywał. Można było mieć pewność, że mimo mikrego wzrostu zabójca ma jakąś broń dystansową, linkę do duszenia, coś zatrutego... i zapewne zna przynajmniej sto sposobów by zabić gołymi rękami.

Marsz zostaje przerwany, gdy Ar wychodząc zza rogu usłyszał świst i zobaczył strzałę która wbiła się w ławkę po jego prawej stronie. Partacz. Chyba faktycznie na pierwszej linii zostawili tylko najgorszych łuczników... - "i najgłupszych." - dodał w myśli gdy kolejna strzała odbiła mu się od pancerza nie zostawiając nawet śladu.
Coś mignęło mu koło głowy i usłyszał krzyk bólu z uliczki, z której nadleciała strzała. Skrytobójca faktycznie miał coś do rzucania, ale Ar nie zdążył nawet zauważyć co to było. Nie było też czasu pytać. Z zaułka zaczęło wybiegać z krzykiem dwa tuziny bandziorów uzbrojonych głównie w obciążone ołowiem pałki.
Taak.. to raczej nie była elita inteligencji gangu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Pon 1:44, 10 Gru 2007    Temat postu:

-Gharghhhh!!!! Nareszcie walka!!! Gińcie psy!!-krzyczał Ar ruszając na przeciwników. Kiedy będzie w odpowiedniej odległości robi zamach od lewej i wyprowadza cięcie mniej więcej na poziomie brzucha, mające na celu unicestwienie... tak to dobre słowo, chociaż jest lepsze... przeoranie wrogów. Po pierwszym cięciu jeśli ro konieczne wyprowadza cięcie z drugiej strony w podobnym celu. Jeśli zostanie tylko kilku lub jeden barbarzyńca zabawia się z nim przypalając go trochę rękawicami, a następnie uśmierca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:49, 11 Gru 2007    Temat postu:

Pierwszego starcia z bandytami nie można było nazwać w żadnym wypadku wyzwaniem. Wyglądało na to, że stanowili grupę "skazańców", którzy i tak nie byli przeznaczeni do długiego życia. Chcieli pokonać barbarzyńcę samą swoją ilością co być może by im się udało gdyby mieli lepsze uzbrojenie i gdyby Ar nie miał pancerza. Pierwsze machnięcie topora wywołało potężną fontannę krwi. Panował taki tłok, że trudno było określić ile osób trafił. Czuł stuknięcia pałek o zbroję, ale odczuwał je nie bardziej niż lekkie szturchnięcia. Usłyszał okrzyki bojowe... chyba do walki dołączyło jeszcze paru straceńców.
Tłok był tak wielki (Około dwudziestu na jednego. Ar nie miał czasu rozglądać się za Zabójcą), że nawet Ar nie zdołał obronić się przed wszystkimi. Ktoś miał wyjątkowe szczęście i przyładował barbarzyńcy okutym końcem pałki w nos - dokładnie w miejsce, którego nie chronił hełm.
Cóż... jeśli go tej pory walka była rzezią to nie ma chyba słowa aby opisać to co działo się później. Ból i krew lecąca z najpewniej złamanego nosa doprowadziły barbarzyńcę do szału... w zasadzie dawno nie osiągnął takiego stanu. Rzucił się do ataku ze zdwojoną siłą nie myśląc nawet nad tym co robi...
...
...
Ocknął się kilka minut później. Choć "ocknął się" nie było tu dobrym określeniem. Uświadomił sobie raczej nagle, że w zasięgu jego ręki nie ma już nic co dałoby się zabić. Przez głowę przewijały mu się niejasne wspomnienia krwi, krzyków, machania toporem, wyrywanych kończyn, krwi, zapachu palonego ciała i krwi.
Krew właściwie nie była tylko wspomnieniem. Pokrywała cały zaułek, w którym walczył. Razem z odrąbanymi kończynami, zwęglonymi resztkami i kimś przybitym do muru sztyletami... za uszy (Zabawne ale nie przypominał sobie żeby to robił. Z drugiej strony kto inny mógł wbić dwa sztylety w mur?).

Pod czystym murem, w bezpiecznej odległości stał skrytobójca i dłubał sztyletem pod paznokciami.
-"O skończyłeś już? Wyglądałeś tak radośnie, że nie miałem serca ci przerywać, ani wchodzić w zasięg siekierki. Możemy ruszać dalej?"

Ar traci 1HP
Ar zyskuje 50PD
Spoko... będzie więcej... to był raczej tylko trening Smile - Demo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Demogorgon Biały dnia Wto 23:49, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Śro 0:32, 12 Gru 2007    Temat postu:

- Ghaaaarg!!! Chodźmy, tego nie można było nazwać nawet przystawką! - powiedział barbarzyńca, przed tym jednak zanim ruszył szybko rzucił okiem po zabitych sprawdzając, czy aby jakiś cenny naszyjnik czy pierścień z być może magicznymi właściwościami, nie był w posiadaniu któregoś z zabitych. Jeśli nie znajdzie nic ciekawego, rusza dalej, jeśli coś znajdzie chowa do ekwipunku i także rusza dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:36, 13 Gru 2007    Temat postu:

Ta grupa to były płotki. Mało prawdopodobne żeby ktoś wyposażył ich w magię. Zresztą... nawet jeśli to w tych kawałkach trudno było wypatrzyć coś wartościowego.

Ruszyli ze skrytobójcą dalej. Doszli po kilku minutach na niewielki placyk. Jego środek zdobił star posąg który chyba przedstawiał nagiego staruszka w koronie z palcem wyciągniętym przed siebie jakby coś wskazywał.
Tam też zaczęła się druga runda.
Gdy tylko we dwu doszli do środka placyku trzy uliczki stanowiące wyjścia zostały zatarasowane przez bandytów którzy dosłownie wlewali się do środka.
Uzbrojenie mieli różnorodne, ale niewiele różne od tego co Ar już znał. Obciążone pałki, kije i może jakieś krótkie miecze. Bandytów na placyku było już co najmniej dwudziestu. Więcej raczej by się nie zmieściło naraz.
Znowu zrobiło się dość tłoczno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Czw 22:24, 13 Gru 2007    Temat postu:

Ar bez zbędnego gadania bierze się za skazańców. Pierwsze co robi to podbiega w stronę z której jest najwięcej bandytów, robi olbrzymi zamach i próbuje wykosić ich tyle ile się da cięciem równoległym do podłoża. Jak mu się to uda, kolejnym krokiem jest pionowe przepołowienie jednego bandyty, by podłamać ducha reszty. Potem następują kolejne cięcia wszystkie równoległe do ziemi mające na celu wycięcie jak największej ilości przeciwników naraz. Jeśli ktoś będzie chciał uciec, barbarzyńca pozbawia go rąk trochę przypala, ale nie tak, żeby zginął, a następnie puszcza wolno (tylko jednego) do swojego szefostwa, niech czekają i się boją. Jak już będzie po wszystkim, to barbarzyńca sieka na kawałki ciała najbardziej walecznych i zabiera soie do ekwipunku kilka głów przeciwników, na pamiątkę. Jak będzie po wszystkim, kilka rzutów okiem na poległych w poszukiwanie jakichś artefaktów i ciekawszych broni i ciąg dalszy krucjaty.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ar-Pharazon Złoty dnia Czw 22:27, 13 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:53, 15 Gru 2007    Temat postu:

Tym razem nie było tak łatwo jak barbarzyńca się spodziewał.
Fakt: Ginęli pod toporem w krwawy i niezbyt przyjemny sposób. Co poniektórzy podsmażyli się na zbroi. Jednak było ich wielu. Na miejsce każdego zabitego wchodziło dwu następnych. Dodatkowo piętrzące się ciała zaczęły przeszkadzać Ar'owi w poruszaniu się.
Przez chwilę tylko widział jak skrytobójca sieje śmierć sztyletami, potem już musiał się skupić na przeciwnikach.
Węże szybko zauważyli jak groźne jest dotknięcie zbroi, jednak widziały to tylko pierwsze rzędy, a następni nadchodzący popychali ich na Ar'a. W pewnym momencie kilku bandytów zdołało się zmówić i jednocześnie uderzyli barbarzyńcę czubkami kosturów w pierś i głowę.
Nieco tylko zadzwoniło, ale Ar stracił równowagę i runął na plecy zgarniając po drodze i paląc na popiół dwu bandytów.

Gruchnął o ziemię co nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem... jednak wyglądało na to że nie ma odważnego, który skoczyłby go dobić. Za bardzo obawiali się magicznego pancerza by ryzykować niemal pewną śmiercią...
Zabawne biorąc pod uwagę, że jeszcze przed chwilą tłoczyli się w zasięgu topora.

Z jednego z dachów dobiegł znajomy głos: "Na co czekacie idioci!? Załatwcie go zanim wstanie?"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Sob 23:37, 15 Gru 2007    Temat postu:

Ar wyciąga jedną nogę i podnosi się w ten sposób jego pozycja wygląda jakby klęczał na jednym kolanie. Chwyta topór i szybkim machnięciem w tył stara się poucinać nogi tych, którzy biegną na niego z tyłu.
- Obiecuję, że tego co tu się stanie nie przeżyje nikt, oprócz tych którym JA dam dar życia!! Jeszcze nie nastała moja godzina!!! Jeszcze nie teraz!!! W imię zemsty!!! GIŃCIE!!!GHARGGGG!!!! - krzyknął Ar, po czym chwyta topór oburącz, jednak nie tak jak zwykle, ale chwyta go jak cyrkowcy, którzy by złapać równowagę gdy chodzą po linie trzymają długi kij. Z takim uchwytem, barbarzyńca wyskakuje wprost przed siebie rzucając się na ludzi przed sobą. Następnie stara się wpaść w szał bojowy. Leżąc na przeciwnikach atakuje ich głową, rękami, nogami, toporem wszystkim czym może. Jeśli przez chwile będzie więcej miejsca na zamach wykonuje atak toporem obracając się i próbując wyciąć jak najwięcej przeciwników. Przy tym wszystkim z jego ust wydobywają się przerażające okrzyki bojowe, przekleństwa i obietnice bolesnej śmierci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ar-Pharazon Złoty dnia Sob 23:38, 15 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:23, 18 Gru 2007    Temat postu:

Ar zdążył wstać zanim bandyci zdecydowali się go zaatakować.
Powinni byli decydować się szybciej... Krew i krzyki dochodziły z każdej strony barbarzyńcy gdzie tylko śmignął topór. Gdy zaczął taranować ludzi oczywistymi się stały poparzenia i kilka efektownych spaleń. Jego okrzyki bojowe wznosiły się nad Uliczkami tak głośno że pewnie słyszano je w okolicach Zamku. Zapamiętał się w bitwie jednak brakło mu tego czegoś co wprowadzało go w bezmyślny szał. Czuł odbijające się od swojego pancerza ciosy i strzały... z takim uzbrojeniem bandyci nie mieli większych szans.
Nagle na jeden ze swoich okrzyków otrzymał odpowiedź dobiegającą z uliczki, którą sam nadszedł. Głos był z całą pewnością kobiecy.
Spojrzał tam przelotnie i zauważył przedzierającą się w jego kierunku przez zaskoczonych Wężów niewielką grupkę.
Na czele podążała Ghyta w skórzanym pancerzu wymachując młotem. Nie była to zbyt wyrafinowana broń. Nie miał zdobień i raczej nie wykonał go żaden mistrz rzemiosła. W rękach siłaczki był jednak diabelnie skutecznym, wielkim kawałem metalu na solidnym, dębowym trzonie. Czymś takim można by wyważać zamkowe bramy lub kruszyć tysiącletnie mury. Nie trzeba chyba mówić co robił z zupełnie nieopancerzonymi bandytami.
Zaraz za nią podążało dwu mężczyzn:
Pierwszy był chudy staruszek, który jednak dość zwinnie wymachiwał dwiema zakrzywionymi szablami. Ciął Wężów z wściekłością jakiej nie powstydziłby się zawodowy berserker.
Drugi był znacznie młodszy i ciął przeciwników długim rapierem. Co chwila jednak wspierał się się sztyletem, który chował wraz z lewą ręką za plecami gdy nie był mu akurat potrzebny.
Na końcu wlokła się znajoma łysa sylwetka w czarnej szacie. Był to Carmor - kapłan tkacza którego Ar poznał niedawno. Wyglądało na to, że otaczała go jakaś magiczna bariera. Wprawdzie żaden bandyta nie zdołał do niego dotrzeć, ale wszelkie strzały i kamienie które szybowały w kierunku drużynki nagle zatrzymywały się w locie i opadały na ziemię.

-"Odwrót do stanowiska trzeciego!" - Tego rozkazu tajemniczy dowódca oddziału nie musiał powtarzać dwa razy. Bandyci rzucili się do ucieczki ginąc po drodze. Wreszcie na placu pozostali tylko martwi i nowo przybyli. Cały plac pokrywały zwłoki i krew. Aż żal się robiło osoby która będzie sprzątać ten bałagan.


Ghyta opuściła młot tak, że obuch gruchnął o bruk i otarła pot z czoła. Uśmiechnęła się do Ar'a wyzywająco: - "Widzę że nie spóźniliśmy się na zabawę."
Carmor wyjął swoją deseczkę z pergaminem i zaczął coś notować.


Ar otrzymuje 120 PD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Wto 22:49, 18 Gru 2007    Temat postu:

Ar znów obcina kilka głów zabitych i chowa je do ekwipunku "na pamiątkę".
- Gytha! W samą porę! - powiedział Ar podchodząc i ściskając kobietę. - Widzę, że przyprowadziłaś posiłki. Kapłana już znam... Carmor, tak? - zapytał upewniając się czy dobrze pamięta. Następnie podchodzi do kapłana i ściska mu dłoń. -Oby twój Bóg nam sprzyjał - mówi a następnie odwraca się i przygląda się dwóm pozostałym wojownikom. - Witajcie jestem Ar. Cieszę się, że przybyliście tutaj by pomóc mi w zniszczeniu raz na zawsze tego marnego gangu. - powiedział a następnie przypomniał sobie o skrytobójcy. Odwraca się i szuka go wzrokiem. Jeśli go zauważy, stara się jakoś go przedstawić... Następnie po zapoznaniu znów kilka rzutów okiem bo placu, czy nie widać czegoś ciekawszego, a następnie cała ekipa rusza dalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ar-Pharazon Złoty dnia Wto 22:51, 18 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:11, 20 Gru 2007    Temat postu:

Ar nazbierał jakieś piętnaście głów (spośród tych, które jeszcze były całe). Przy okazji znalazł skrytobójcę. Otaczał go śliczny wianuszek zabitych. Sam jednak miał strzałę w oku i był równie martwy jak jego przeciwnicy. Głów było za dużo żeby po prostu schować je do ekwipunku... Zbroja nie miała tak dużych kieszeni.
Mniej więcej w tym czasie gdy Ar bawił się w zbieranie trofeów staruszek z szablami zaczął z ponurą satysfakcją wybebeszać ostrzami jakieś zwłoki. Miał chyba osobistą urazę do tego konkretnego osobnika. W oczach dziadka lśniła iskierka wściekłości i odrobina szaleństwa.
-"Witaj Ar-Pharazonie. Jestem Yenholt." - Powiedział młodszy z przybyłych wycierając miecz o koszulę trupa. -"Sporo o tobie się nasłuchałem. Myślę że z twoim udziałem ta szalona akcja może się udać."
Gdy Barbarzyńca zarządził dalszy marsz zauważył tylko, że staruszek odcina ucho swojej ofiary i chowa je sobie do sakwy. Nie zainteresował się jednak żadnym innym spośród zabitych.

Ruszyli dalej trzymając broń w pogotowiu. Carmor szedł z tyłu mamrocząc jakąś modlitwę.

Podążali wąską uliczką... to jednak co zobaczyli przed sobą mocno odbiegało od ich oczekiwań.
Na wprost nich stał człowiek łysy niczym jajo i chudy jak kij. Wygolone miał nawet brwi co sprawiało, że nabierał przerażającego wyglądu. Ubrany był w jakieś szmaty. Z powodzeniem mógłby uchodzić za żebraka, gdyby nie dwa połyskujące srebrzyście sztylety które trzymał luźno po bokach tułowia. Spoglądał na nadchodzącą grupę spod lekko pochylonej w dół głowy. Nie wykonywał jednak żadnego ruchu. Nie mówił także nic. Po prostu stał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Demogorgon Biały dnia Śro 19:11, 02 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Czw 22:43, 20 Gru 2007    Temat postu:

- Hej ty!! Z drogi włóczęgo i sługusie płonących glizd. Nie... zaraz...- powiedził Ar zastanawiając się chwilę (co nie było jego najmocniejszą stroną). - Albo jest taki silny, że zastępuje całą armię tych włóczęgów, albo to jeden z przywódców. - pomyślał Ar.
- Carmor, może zaszczycił byś nas jakimś cudem. Ten wieśniak nie wygląda na normalnego. (lol) Zaraz sprawdzimy jego moc. - powiedział Ar gotując się do walki i przyjmując postawę obronną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:27, 23 Gru 2007    Temat postu:

Kapłan spojrzał na zawalidrogę i syknął jakby się sparzył.
-"Niedobrze. Nigdy nie widziałem go osobiście, ale wygląda na to, że sam Erst się do nas pofatygował. Chodzą plotki, że jest zdolnym magiem, ale nie znam szczegółów. Zrobię co będę mógł, ale mogę nie dać rady. Przydałoby się chociarz wiedzieć czego się po nim spodziewać."
Erst nadal stał i czekał na ich ruch. Najwyraźniej nie miał zamiaru sam atakować. Ar spojrzał na niego jeszcze raz i nagle zdał sobię sprawę, że zna ten paskudny pysk i te sztylety. Wyglądał może nieco inaczej, ale to z całą pewnością był herszt tych bandytów, którzy pamiętnego dnia napadli na plac budowy Karczmy.
Yenholt wyglądał spokojnie, ale broń miał w pogotowiu. Pomyślał też o wszystkim i na wszelki wypadek obserwował tyły i okoliczne dachy.
Gytha nie wyglądała na zbyt uradowaną jak to zwykle kiedy siłacz musi stawić czoła magii. Ktoś kto może jedną ręką wywarzyć drzwi zawsze obawia się, że jakieś huchro noże go zabić jednym gestem...
Staruszek zaś sprawiał wrażenie jakby tylko siłą woli powstzrymywał się przed szaleńczym rzuceniem się na maga. Pod powłoką szaleństwa pozostało mu widać jeszcze nieco rozsądku.
-"Jeśli osłonisz nas przed jego czarami wystarczająco długo.."- powiedziała wojowniczka -"..to z przyjemnością rozwalę ten łysy czerep."
Kapłan wzruszył ramionami.
-"Zrobię co będę mógł. Nie wie ktoś czegoś więcej na jego temat? Bardzo by to pomogło."

Aż dziw że Erst tam nadal stał i nie atakował... może po prostu grał na zwłokę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Nie 0:45, 23 Gru 2007    Temat postu:

- Carmorze. Musi być bardzo silny skoro wysłali go bez obstawy. Dziwne wysyłać samego maga bez żywych tarcz w postaci sługósów. A może to pułapka. Tak czy siak ten mag potrafi rzucać silne czary, jakby... niewidzialne i potrafi latać - powiedział Ar spoglądając na maga.
- Jeśli nie twoje czary Carmorze to moje ciało osłoni resztę przed jego czarami. Biegnijcie za mną, a kiedy będziemy dostatecznie blisko wyskoczcie zza mych pleców i zaatakujcie. Wątpie by był sam, a jeśli tak jest, to jest to jeszcze bardziej niepokojące. - powiedział Ar do towarzyszy.
- Pamiętasz mnie magu?! Gdyby nie twoje sztuczki z lewitacją już dawno byś nie żył! Ale obiecuję Ci, że dzisiaj zapewnie Ci krwawą śmierć, a twoja głowa będzie pięknym trofeum! - powiedział Ar przypominając sobie walkę w odbudowywanej karczmie i złość jaką czuł, gdy mag uciekł z pola bitwy.
- Za honor i wolne Draknor!!! - krzyknął Barbarzyńca, a następnie wydał z siebie potężny okrzyk bojowy i ruszył wprost na przeciwnika wymachując toporem.
- Do boju przyjaciele! O lepsze jutru! Za mną! - krzyknął do towarzyszy.
Jeśli uda mu się dobiec do czarodzieja, wykonuje szybkie pchnięcie kolcem topora, nie tracąc czasu na olbrzymie zamachy. Jesli mag uniknie ciosu lub włączy osłonę czy jakąś tarczę, Ar atakuje do skutku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ar-Pharazon Złoty dnia Nie 0:45, 23 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:06, 26 Gru 2007    Temat postu:

-"Masz rację. Nie wydaję mi się żeby był sam, ale czy mamy jakiś wybór?"
Drużyna szybko dostosowała się do polecenia i ustawiła się za Ar'em.
Carmor natychmiast zaczął szeptać modlitwę choć nie było widać wyraźnego efektu.

Erst nie odpowiedział na docinki barbarzyńcy. Zamiast tego zaczął poruszać bezgłośnie wargami. Zanim zdążyli dobiec do maga ten wystawił przed siebie sztylet jakby to była różdżka i powiedział słowo. Ar poczuł potężne uderzenie. Zupełnie jakby wpadła na niego rozpędzona, niewidzialna ściana.
Zaklęcie oszołomiło na chwilę barbarzyńcę i pchnęło jakieś pół metra w tył. Gdyby nie biegnąca za nim Gytha najpewniej by się przewrócił.
Mag wyglądał na zaskoczonego obrotem spraw i trudno mu się dziwić. Dopiero po chwili Ar zauważył, że lecąc w jego stronę zaklęcie niemal całkowicie zdarło ściany w uliczce. Zapewne przeżył głównie dzięki ochronie kapłana, który wyglądał teraz na dość zmęczonego (Ar traci 8HP).

Erst wydał z siebie bliżej nieokreślony okrzyk. Skutkiem tego z uliczek za jego plecami oraz za plecami drużyny wybiegło kilkunastu napakowanych drabów. Każdy z nich miał w dłoni potężną lagę wzmocnioną ołowiem, a na szyi medalion z logo Wężów.
-"No! Z tym przynajmniej mogę walczyć bez magii." - Powiedział staruszek i rzucił się na najbliższego osiłka. W tej samej chwili mag machnął sztyletem w jego stronę. Słup powietrza uderzył w dziadka gdy miał właśnie przeciąć tętnicę przeciwnika i odrzucił go do tyłu. Nie było by w tym nic niepokojącego gdyby nie fakt, że drab stał na trasie zaklęcia. Wedle wszelkich prawideł powinno było uderzyć najpierw w niego. Wyglądało na to że, Erst może używać swoich sztuczek nie zabijając przy tym pomagierów. To mogło utrudnić sprawę. Ar jednak nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Dwu bandziorów właśnie zdążało w jego stronę. Szczęśliwie nie musiał się martwić plecami bo ochroną tychże zajęła się Gytha.
Yenholt tymczasem zajął się obroną kapłana, który nadal dyszał ciężko i próbował odkorkować flaszkę z jakimś eliksirem.

Erst zaczął mamrotać kolejną inkantację. Chyba szykował coś większego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Śro 15:52, 26 Gru 2007    Temat postu:

- Jestem Ar-Pharazon Złoty przyszedłem tutaj was zniszczyć i byle robactwo mi w tym nie przeszkodzi, a już napewno nie ten łysielec myślący, że zna się na magii!!! HAHAHAHA!!! GHARGGGGGGGGG!!!!!! GIŃCIE PSY!!! - krzyczał Ar wycinając sobie drogę do maga. Kiedy zauważył, że ten coś kombinuje, szarżuje na niego z wyciągniętym do przodu toporem stara się przebić przez wieśniaków myślących, że umieją walczyć do łysola. Jeśli nie daj Boże mu się uda (ale heca by była) to odcina mu głowę i chowa do ekwipunku resztę ciała przysmaża trochę rękawicami. Po skończeniu tych czynności dobija uciekających przed swoją potegą wieśniaków. Jeśli mu się nie uda, to wpada w szał i nic go mnie to nieinteresuje.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:01, 29 Gru 2007    Temat postu:

Draby były górami mięśni, ale też byli dość zwinni. Po tym jak pierwszy nadbiegający dostał się pod topór Ar'a (z fatalnym dla siebie skutkiem) bandyci przeszli do defensywy. Erst tym razem był nieco lepiej przygotowany niż ostatnio. Mimo swoich gabarytów bandyci nie zadawali wiele ciosów. W zasadzie skupili się całkowicie na unikach i zbijaniu ciosów swoimi ciężkimi, okutymi pałami. Pomijając kilku, którzy próbowali przedrzeć się przez Yenholta i oprzytomniałego już staruszka, aby załatwić kapłana, ich funkcją było najwyraźniej po prostu blokowanie dostępu do maga.
Gdy Ar nagle zaszarżował drogę zastąpił mu wielkolud z nagą piersią. Cóż... nie powinien stanowić przeszkody, ale zasłonił maga i Ar nie widział dokładnie co tamten robi.
Był już ledwie metr od zawalidrogi gdy w ciągu sekundy wydarzyło się kilka rzeczy naraz. Najpierw zauważył, że medalion draba, taki jakie nosili także pozostali, zalśnił siateczką wyładowań elektrycznych. Potem zza jego pleców niczym ryba opływająca kamień wyskoczył niewielki piorun kulisty. Na koniec niemal jednocześnie z uderzeniem zaklęcia barbarzyńca zauważył, że jego zbroję oblepia znajoma, czarna mgiełka.
Poczuł niesamowity ból gdy wyładowania elektryczne rozeszły mu się po całej zbroi. Siłą rozpędu wpadł na bandytę i przebił kolcem topora. Był oszołomiony bólem jednak nie aż tak by nie zauważyć niezmiernie zaskoczonego oblicza Ersta. Taki piorun kulisty potrafi spopielić stalowe wrota, a Ar mimo tego nadal trzymał się na nogach (choć ledwo). Szczęśliwie Gytha chroniła mu tyłek gdy dochodził do siebie.

Ciekawe było to w jaki sposób nadleciało zaklęcie... coś wyraźnie chroniło pomagierów przed magią ich szefa.

Ar traci 12HP i ma pięknie wytopiony ślad po trafieniu zaklęcia na napierśniku (nie dziura, ale ślad wyraźny)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Sob 1:14, 29 Gru 2007    Temat postu:

- Zapłacisz mi za to śmieciu!!! - krzyczy Ar i rzuca się do ataku w stronę czarodzieja. Jeśli uda mu się dobiegnąć stara się odciąć łysolowi ręce i jedną nogę tak go zostawia i zajmuję się jego sługusami, którzy skoro chcą zbijąć uderzenia Ara, to ten będzie atakował kolecem szybkimi pchnięciami, oraz będzie stosował atak ciałem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demogorgon Biały
Tkacz Opowieści



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 3924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:38, 30 Gru 2007    Temat postu:

O tak szybkim dostaniu się do maga Ar mógł co najwyżej pomarzyć. Zmiana taktyki poskutkowała już po chwili śmiercią dwu bandytów jednak gdy zastąpili ich kolejni dwaj okazało się, że szybkie pchnięcia dwuręcznym toporem są na dłuższą metę dość męczące. Zmęczenie zaś zmniejszało celność i czujność o czym przekonał się gdy biorąc zamach przypadkiem uderzył trzonkiem topora Gythę, która chroniła mu plecy.
-"AU! Uważaj trochę! Chronię ci dupsko, ale przydałoby się trochę tego samego od ciebie! Nie jesteś tu sam!" - Krzyknęła rozwalając przy okazji czaszkę jednemu z bandytów.

Barbarzyńca systematycznie zbliżał się do Ersta spychając w tył broniących się drabów. Gdy jednak byli jakieś dwa metry od niego topór natrafił na niewidzialną barierę, która przy uderzeniu brzmiała jak skała. Zastanawiające było to, że bandyci cofając się przeniknęli barierę jakby jej tam nie było. Teraz przystąpili do kontruderzenia, zmuszając Ar'a do kilku kroków w tył (Byli bardzo silni. Mimo że uderzenia pał w zbroję niewiele czyniły krzywdy, to solidne walnięcie zmuszało go do szybkiego wyboru: kroczek w tył, lub plecami o ziemię... wybór był dość podświadomy.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Pharazon Złoty
Członek Społeczności



Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja Cię znam??

PostWysłany: Nie 2:01, 30 Gru 2007    Temat postu:

- Carmorze ostatnia prośba w tej walce!!! - krzyknął barbarzyńca mając na myśli niewidzialną barierę.
Nie mogąc dobrać się do tchórzliwego łysola chroniącego się za barierą, Ar stara się wyciąć tych, których może czyli jego pomocników-samobójców. Tnie to od prawej, to od lewej, to od góry, rzadko ale również i od dołu. Występują także nieliczne pchnięcia. Stara się mniej więcej oszacować ilu zostało przeciwników, a następnie wybić ich wszystkich. Od czasu do czasu, jeśli to możliwe sprawdza, czy bariera nadal działa atakując ją skośnym cięciem. Gdyby bariery nie było to wykonuje wcześniej zaplanowaną męczeńską śmierć łysola. Gdyby ten nie daj boże zaczął odlatywać, wtedy Ar rzuca się szybko próbując go sprowadzić na ziemię toporem licząc na to, że jak zacznie latać, to tarczy już nie może podtrzymywać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Draknor Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 29, 30, 31  Następny
Strona 8 z 31

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1