Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Szczyt góry Ather, Spire (Stolica Astreas)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Światy Multiversum / Godworld / Carasol
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 22:49, 22 Sty 2018    Temat postu:

Na myśl o tytanach w głębi umysłu bóstwa odezwała się igiełka Boskiej Intuicji. Równie irytujący i bezużyteczny omen jak zwykle. Choć może nie do końca.

Gdy myśli Hysstrala zaczęły krążyć wokół boskich konstruktów, zauważył istotną różnicę między nimi i pozostałymi boskimi istotami. W przeciwieństwie do innych bogów czy Nastik, tytani nie byli otoczeni mgłą kolidującą ze zmysłami pozostałych. Wręcz przeciwnie, Hysstral miał przeczucie, że właśnie dzięki iskierce boskości jaką w nich zostawiono byłoby mu bardzo łatwo ich znaleźć gdyby chciał, choć nie wiedział czemu tak było.

- Co? A, ja, nie. Nie. Oczywiście, że nie! - Pierwsze podejrzenia boga okazały się w stu procentach trafne. Pucułowata (mówiąc łaskawie) twarz dopiero co odzyskała trochę koloru, gdy zaczęła znowu blednąć. Lude sięgnął na stół po jedną z leżących tam zdobnych chust. Otarł sobie pot z czoła. - Oczywiście, nigdy w ciebie nie wątpiłęm, moj Boże. To było bardzo niestosowne pytanie z mojej strony. Mam nadzieję, że wybaczysz swojemu słudze... - Kapłan zaśmiał się niemrawo i ukrył zakłopotanie za uśmiechem.

- Mam nadzieję, że nie zapomnisz o tylu wiernych latach służby w twoim imieniu z powodu paru słów... o wiem! - Klasnął w tłuściutkie dłonie. - Słowa to za mało. Udowodnię ci swoją wartość, tylko daj mi szansę. Frakcja Niewiernych już od dawna była mi cierniem... to znaczy mogę sobie tylko wyobrażać jaką obrazą jest dla ciebie samo ich istnienie, mój Boże. Jutro, podczas zgromadzenia, dam Jonasowi ostatnią szansę, szansę żeby nawrócili się na właściwą drogę. A jak nie... - sztuczny uśmiech nabrał okrucieństwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 0:09, 23 Sty 2018    Temat postu:

Tytani musieli poczekać, pomyślał Hysstral. Ilość spraw, którymi chciał się zająć i rzeczy, którym miał ochotę się przyjrzeć rosła z każdą chwilą. Gdyby był bogiem czasu, prawdopodobnie byłoby mu łatwiej.
- Nie przejmuj się - posłał Najwyższemu Kapłanowi ciepły uśmiech.
Lude, jak zresztą spodziewał się Hysstral, ucieszył się na myśl, że mógłby przypodobać się swojemu bogu sprowadzając tragedię na Niewiernych. To było podejście, które nie zaskakiwało. Gorzej, że było też podejściem, które nie bardzo odpowiadało Hysstralowi. Co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że musiał oświecić Najwyższego Kapłana i powstrzymać go zanim wyrządzi Asreas większą krzywdę niż kiedykolwiek.
- Słowa, Lude, niosą za sobą wielką wagę - powiedział bóg, patrząc rozmówcy prosto w oczy. - Co więcej, twoje słowa potwierdziły jaką osobą jesteś. Nie, żebym i tak już nie wiedział - tutaj Hysstral zrobił pauzę.
Miał nadzieję, że drobna aluzja, którą zostawił w powietrzu utkwi Najwyższemu Kapłanowi w pamięci na długo i utrwali mu się to, że bóg wie o nim wszystko.
- Ale wracając - podjął po chwili. - Odwiedziłem cię nie bez powodu. Po pierwsze, chciałem cię poznać osobiście i dać ci szansę, którą mieli inni. Po drugie, przybyłem naprowadzić cię na właściwą ścieżkę. Jesteś dla mnie bardzo ważny, Lude, ale ze smutkiem stwierdzam, że trochę się zagubiłeś. Twoja chęć usunięcia Niewiernych tylko to potwierdza - bóg pokręcił głową w rozczarowaniu. - To także są moje dzieci.
Hysstral wstał i podszedł bliżej rozmówcy. Delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
- Jesteś moim Najwyższym Kapłanem - ogłosił poważnym i wyniosłym tonem. - Twoim zadaniem jest służyć Astreas, być ich przewodnikiem. Pomagać im, chronić ich. Rozumiesz?
Hysstral zdjął dłoń z ramienia Lude'a, cofnął się o krok i z rozpostartymi ramionami okręcił się, wskazując na całość pokoju.
- Czyż to nie piękna, bogata posiadłość? - rzekł, spoglądając znowu na Najwyższego Kapłana. - Jest wspaniała, jednak ile krwi i potu musieli wylać twoi bracia i twoje siostry, by została wzniesiona? Ile kosztowało to tych, dla których masz być przykładem wiary i cnót? Zadam ci teraz pytanie, mój synu. Zanim dasz mi na nie odpowiedź, chciałbym abyś je bardzo poważnie przemyślał, zerknął w głąb siebie, spojrzał na swoje życie i powiedział mi: czy naprawdę na to zasługujesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 15:06, 29 Sty 2018    Temat postu:

Gdy Hysstral zaczął mówić, Lude miał wciąż aurę samozadowolenia. Delikatniejsze upomnienia zupełnie do niego nie trafiały i bez wątpienia był gotów przeinaczać słowa boga na swoją korzyść.

Jednak im dłużej Hysstral mówił, tym bardziej samozadowolenie było zastępowane przez zdziwienie i zagubienie. Kapłan zrobił wielkie oczy, sprawiając, że wyglądały niemal normalnie.

- Czy na to zasługuję...? - rzucił ni to jękiem ni to szeptem. - Ja...
Na mgnienie oka, którego pewnie nikt poza bogiem by nie zauważył, na twarzy Lude ukazało się zmieszanie i wstyd. Być może nawet poczucie winy. Na moment widać było w nim tego samego chłopca, który był oczarowany widokiem tytana i podziwiał chwałę swego boga.

Chwila jednak minęła i niewinność została zastąpiona przez ponad trzy dekady życia w pysze i dobrobycie.
- Co też mówisz, mój Bożę? - Lude rozłożył bezradnie serdelkowate ręce. - Czy na to zasługuję? Jeśli nie ja to kto? Czy to nie jest jedynie naturalne, że słabi czczą silnych? Jesteś naszym Bogiem, powinieneś wiedzieć to najlepiej. My prowadzimy i chronimy maluczkich! Dzięki nam mogą żyć swoim marnym żywotem! Tylko dzięki naszej łasce w ogóle istnieją! - Mówił z pasją, purpurowiejąc. Zacisnął pięści. - Przynajmniej ciężką pracą mogą udowodnić swoją wartość!

Wyglądało na to, że Lude nie jest całkowicie beznadziejnym przypadkiem, ale niemożliwym było dla niego zmienić się w jednej chwili - nawet w obliczu boga. Droga do jego reedukacji wydawała się długa i kręta.

Z drugiej strony, Hysstrala nawiedziła oczywista myśl, był bogiem. W przypadku Astreas miał pewność całkowitej kontroli. Gdyby tylko chciał, mógłby zrobić z Lude co tylko chciał. Zmiany fizyczne były banalnie proste. Mógł równie łatwo wydobyć z niego idealne ciało Astreas jak i zmienić go w potwora akcentując złe cechy. Mógł go ukarać pozbawieniem zmysłów, paraliżem lub innymi dolegliwościami, gdyby chciał.

Nie było to jednak tak interesujące jak zmiany sedna tego czym był Lude. Jedynie odrobine trudniejsze od zmian fizycznych były zmiany psychiczne. Całkowita manipulacja osobowością, wspomnieniami.

Gdyby tylko chciał, mógłby go zmienić w perfekcyjny przykład Astreas.

Gdyby tylko chciał, mógłby go zmienić w obraz potworności ku przestrodze innym.

Lub cokolwiek pomiędzy.

W tej jednej chwili Lude nie był Astreas, nie był jego dzickiem, był jedynie marionetką tańczącą w jego dłoni. Nawet mniej, był figurką z gliny, którą mógł ugnieść w dowolny kształt.

Choć Hysstral nie miał kompleksu wyższości z racji tego, że był bogiem, w tej właśnie chwili wyraźnie poczuł przepaść dzielącą go od śmiertelników.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Czw 10:48, 15 Lut 2018    Temat postu:

Hysstral przybrał kamienny wyraz twarzy, patrząc na Najwyższego Kapłana. Jego reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewał. Mimo, iż była dla niego nadzieja, gnuśność w nim nadal tłumiła wszelkie inne odczucia. Przyzwyczajenie do luksusów życia, w którym nic nie musiał robić i wszystko podawano mu jak na tacy. W tym był pogrążony.
Oczywiście, Hysstral był w stanie zmienić go kompletnie. Byłoby to stosunkowo proste i szybsze, jednak bóg nie czuł by było to właściwe. O wiele bardziej zależało mu na tym, żeby Lude sam zrozumiał błędy swego postępowania. Nie zmieniłby się od razu, Hysstral to wiedział, jednak widać było trochę potencjału w Najwyższym Kapłanie, nadal istniała nadzieja. Poza tym, jeśli Astreas zobaczą, że Lude zaczął się stopniowo zmieniać na lepsze, ujrzą postęp w jego przemianie... cóż, było warto spróbować, a jeśli wszystko skończyłoby się fiaskiem to przynajmniej Hysstral mógł uznać to za dość ciekawy eksperyment.
- Słabi czczą silnych, ale nie powinni tego robić ze strachu przed odwetem, a z szacunku do nich. Poza tym, czy naprawdę jesteś silny? - Hysstral pozwolił, by to pytanie zawisło w powietrzu. - Całe swoje życie nie wykazywałeś siły. Wszystko co miałeś zostało ci podane ze względu na twoje pochodzenie, siłę konstelacji, pod którą się urodziłeś, domagając się zasług, nie wysilając się w ogóle. To nie jest siła.
Hysstral znów usiadł na krześle, zakładając nogę na nogę i patrząc Najwyższemu Kapłanowi prosto w oczy.
- Spójrz prawdzie w oczy, Lude - powiedział spokojnie. - Utknąłeś w morzu gnuśności, które coraz bardziej cię pochłania. Ale ja mogę cię z niego wyciągnąć.
Hysstral wyciągnął w tym momencie rękę do swojego Najwyższego Kapłana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 23:19, 15 Lut 2018    Temat postu:

Lude opuścił ręce. Widać było, że stanowcza odmowa Hysstrala nim zachwiała. Oblizał pokaźne wargi.
- Ja... Ja nie... Ja chciałem... - spróbował zacząć, ale widać było, że nie może znaleźć odpowiednich słów. Jego wzrok wędrował ku bóstwu, ale zaraz uciekał na boki lub w dół.

Wreszcie spojrzał na wyciągniętą ku niemu dłoń. Idealną, smukła dłoń. Uniósł swoją własną, pucułowatą kończynę i się zawahał. W końcu ją opuścił.
- Wybacz mi... mój Boże - powedział w końcu. Choć było to bardziej jak westchnienie niż słowa. - Czy mógłbyś dać mi trochę czasu? Muszę to przemyśleć - poprosił.

Hysstral spoglądając na swojego kapłana widział sztorm w jego sercu, jednak wiedział też że jeśli nie zamierza nakazać w nim zmiany to chwilowo nic więcej nie zdziała.

Podczas ich rozmowy nastała głęboka noc. Choć z samego rana jego wierne dzieci miały zwołać zebranie na jego cześć - na którym był oczywiscie oczekiwany - uznał, że ma czas zająć się jeszcze jedną rzeczą, jeśli miał ochotę. Widać nawet bóstwa były spętane więzami czasu. Przynajmniej nie wiązały go tak przyziemne rzeczy jak sen.

Z drugiej strony mógł też spędzić ten czas w Astralu na medytacji. Bogowie mogli hibernować jeśli mieli taką wolę. Wtedy przez jedno uderzenie boskiego serca, mogły mijać godziny, dni, czy tysiąclecia wedle woli boga.

Z trzeciej strony mógł też zignorować festyn swoich dzieci i zająć się swoimi sprawami bez żadnych ograniczeń. Wszak czemu sprawy śmiertelnych miały ograniczać nieśmiertelnego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 21:07, 18 Lut 2018    Temat postu:

Hysstral przyglądał się jeszcze przez chwilę Najwyższemu Kapłanowi. Bóg wywołał w nim zamęt i teraz było tylko kwestią czasu zanim Lude dojdzie do jakichś wniosków. To oznaczało postęp. Zmianę wynikającą z jego serca. Oczywiście, Lude mógł podążyć ścieżką, która nie była po myśli Hysstrala. W końcu, w pewnym sensie, złamał go. Wtedy bóg był przygotowany odpowiednio zareagować, chociaż miał szczerą nadzieję, że nie będzie to potrzebne. Tak czy inaczej, obserwowanie zmiany Najwyższego Kapłana mogło być bardzo interesujące, a przede wszystkim pouczające.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden dar - powiedział uśmiechając się.
Bóg postanowił użył swej boskiej mocy, by dokonać nieznaczącej zmiany u Najwyższego Kapłana. Chciał, by na wierzchu jego lewej dłoni pojawił się tatuaż przedstawiający hydrę o pięciu głowach, lśniącą kolorami łusek samego Hysstrala. Była to rzecz jedynie kosmetyczna, jednak starał się, by obraz jak najlepiej odwzorowywał jego prawdziwą formę i mienił się niczym on sam.
Nie czekając na reakcję Najwyższego Kapłana wstał, kontynuując:
- To jest mój dar dla ciebie, synu. Niech przypomina ci o tym, że masz w sobie siłę, by być najświętszym z Astreas i niech wskazuje ci drogę w ciężkich chwilach. Lude - z ojcowską czułością położył mu rękę na ramieniu - wierzę w ciebie.
Tymi słowami zakończył, przenosząc się do kieszeni Astralu. Był ciekaw reakcji Najwyższego Kapłana, więc przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, po czym w archiwum wyszukał informacji na temat przywódcy frakcji Niewiernych.
Swój boski wzrok skierował w jego stronę, jednak odwrócił go też na moment, przez chwilę zwracając go ku Amelii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 17:26, 19 Lut 2018    Temat postu:

Na wierzchu lewej dłoni Lude zmaterializował się tatuaż nadzwyczajnie dopieszczony i pełen detali. Wijące się głowy i lśniące łuski sprawiały, że hydra wydawała się niemal żywa. Gdy sam kapłan dostrzegł obraz swego bóstwa na dłoni drgnął zaskoczony, po czym pogładził go ostrożnie pulchnymi palcami.

W mgnieniu oka Hysstral przesunął się między planami egzystencji, wracając do Astralu. Przez chwilę jeszcze obserwował Lude.

Kapłan powoli podniósł swoje masywne cielsko z fotela i podszedł do zdobionego regału. Otworzywszy go, nalał sobie bursztynowego płynu do kielicha i odstawilł karafkę. Przespacerowawszy się kawałek stanął przed przestronnym oknem i zapatrzył się na nocny krajobraz gór. Nieświadomie stanął przy tym w miejscu, gdzie bóg stał jeszcze nie tak dawno. Przez dłuższy czas jedynie popijał z kielicha, przesuwając palcami po tatużu i spoglądając w zamyśleniu, więc bóstwo przesunęło swe myśli gdzie indziej.

Na samym szczycie Spire znajdowałą się Twierdza Królów, jedyne miejsce pokaźniejsze i bogatsze od rezydencji Najwyższego Kapłana w stolicy. Jednak i ono miało coś nad sobą. Najwyższe piętro Twierdzy zwane były Wieżą Wybranki i symbolizowało ukoronowanie trudu i zmyślności rzemieślniczej Astreas.

Wybranka otrzymywała wszystko to co najlepsze: pokoje, jedzenie, ubrania, służbę. Jednak bóg nie znalazł Amelii ani w przestronnej sypialni ani przy ogniu płonącym w salonie. Oczywiście było to jedynie mgnienie i w następnej chwili znalazł swoje dziecko.

Zamknięta w najmniejszej z komód z ubraniami, Amelia leżała zwienięta w pozycji płodowej, trzymając w objęciach potężny dwuręczny miecz prawie większy od niej samej. Spała już o tej porze, a całe jej ciało drżało lekko, męczone koszmarem. Hysstral w jednej chwili zrozumiał, że była to strona Wybranki, której nie widzieli inni. Potężna, chłodna, może nawet szalona i niebezpieczna obrończyni narodu. W tej chwili niczym nie różniła się od zagubionego dziecka.

Bóstwo wycofało się z pokojów Amelii i zwróciło się myślami gdzie indziej. Otwrzyło Archiwum i znalazło w nim wpis o Jonasie Inai Seliku, przywódcy frakcji Niewiernych, a także dziadku Amelii. Sam Jonas nie wydawał się nikim szczególnym. W młodości był dość zapalonym aktywistą, jednak wraz z latami przybyło mu ogłady i obecnie wydawał się powoli wycofywać ze spraw tego świata.

Hysstral przy okazji sprawdził powiązania między Jonasem a resztą z tej frakcji przeskakując od Astreas do Astreas, przeglądajac pobieżnie życiorysy. Wyglądało na to, że frakcja Niewiernych powstała dość dawno, jednak przez większość czasu nie sięgała nawet jednego procenta populacji. Zmiana nadeszła w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci, kiedy Asteas osiedlili się w Spire i ich sposób życia zaczął się zmieniać na spokojniejszy, a Konstelacje straciły nieco na znaczeniu.

Obecnie praktycznie jeden na dziesięciu Astreas należał do tej frakcji. Wydawałoby się, że ich główną doktryną jest obalenie wiary w niego, Hysstrala, jako że członkowie tej frakcji nieodmiennie powtarzali, że radzili sobie sami do tej pory, poradzą sobie sami i potem. Czemu mają wierzyć w nieobecnego boga?

Jednak w trakcie przeglądania życiorysów w Archiwum dla Hysstrala stało się oczywiste, że był to powód drugorzędny, sentyment marginesu, który istniał prawdopodobnie tylko dlatego, że sam bóg jeszcze nie istniał. Pierwsze skrzypce grało tu coś innego: w miarę jak wzrastało bezpieczeństwo życia Astreas, zaczęła im dokuczać coraz bardziej korupcja i bestialstwo uprzywilejowanych. Oczywiście ludzie tacy jak Lude, czy Król byli ty najłatwiejsi do wskazania, ale problem wydawał się o wiele większy i o wiele głębszy. Niewierni winili za to system Konstelacji, który od urodzenia dzielił Astreas na lepszych i gorszych starali się więc o jego całkowite zniesienie.

Przeglądając życiorysy w Astralu Hysstral zorientował się, że nastał już ranek. Skierował wzrok ku przygotowywanej ku jego cześci uroczystości.

Gdy pojawił się poprzednio, znalazł się w podziemnej sali zebrań, jednym z największych pomieszczeń Spire, gdzie z łatwością mogło się zmieścić i tysiąc Astreas. Uroczystość odbywała się jednak gdzie indziej. Tak jak większość Spire została wykuta w skale, szczególnie masyw Twierdzy Królów, tak istniała jedna budowla wybudowana na przekór górskim zboczom, na jednej z nielicznych wystających, granitowych półek. Czy też raczej iglic. Była to świątynia poświęcona Hysstralowi i zarazem jeden z głowych powodów zbudowania Spire, zwana Obserwatorium.

Nie była tak wielka jak sala spotkań i ledwo mogła zmieścić pięć setek ludzi, jednak była bardzo wystawna i pełna symboli religijnych: konstealacji, gwiazd, murali. Ze ścian zwisały draperie ozdobione kolorową hydrą. W najdalej wysuniętym punkcie znajdował się ołtarz, wykuty z bloku marmuru, gdzie zwykle stał kapłan, a po jego bokach znajdowały się krzesła dla znamienitych gości. Obecnie gości kończyli się zbierać w sali. Wszędzie rozbrzmiewały podekscytowane szpty odbijające się echem. Przy ołtarzu zebrali się znamienici goście. Król, Jonas, Elei jak i patriarchowie rodów. Lude wyglądał na zamyślonego i zmęczonego, zdaje się, że nie spał prawie wcale w nocy. Trzymał prawdą rękę na wierzchu lewej. W przeciwieństwie do niego Amelia wydawała się radosna i pełna życia. Zupełnie jakby tortura nocy zniknęła z pierwszym promieniem dnia.

Od ołtarza do drzwi ciągnęły się kamienne ławy, ustawione w półkolu. W samym środku ław, jak i całej komnaty znajdował się największy skarb Astreas: ogromny teleskop. Stworzony z gładzonego kamienia wyposażony był w zestaw masywnych, kryształowych soczewek, a także cały stelarz, umożliwiający jego mozolne pozycjonowanie względem nieba. Był to testament poświęcenia Astreas i bez wątpienia wymagał wielu lat i ogromnego wysiłku do ukończenia. Był też zdecydowanie zbyt ciężki do obsługi, pewnie dlatego pod ścianami pomieszczenia stały zniewolone stwory. Hysstralowi kojarzył jedynie, że były to Noik, dzieci Nastiki Aiona. Humanoidalne, ponad dwumetrowe bestie wyposażone w rodzaj naturalnego pancerza płytowego. Wbrew ich wyglądowi naturalnego drapieżcy miały bardzo łagodne wyrazy pysków i wydawały się nieszkodliwe. Astreas z całą pewnością nie zwracali na nich uwagi poza tymi, którzy je pilnowali i wydawali im polecenia.

Uroczystość była niemal gotowa i Astreas czekali już tylko na pojawienie się najważniejszego gościa.

Jednak nie tylko Astreas czekali. Hystral widział wyraźnie jedną z jego dzieci, która pod ramię przyprowadziła na uroczystość człowieka, jednego z Aisra, dziecię Nehei o ile Hysstral się nie mylił. Najbliżsi Astreas posyłali im spojrzenia pełne pogardy, ale widać nikt nie chciał psuć uroczystości konfliktem, więc parka przycupnęła sobie grzecznie na samym końcu. Nikt nie poświęcał im szczególnej uwagi. Z drugiej strony tylko Hysstral wiedział, że ten człowiek w rzeczywistości nie był człowiekiem: miał tą samą obrzydliwą aurę, jak ten demon który udawał Larsa. Taką samą, tylko potężniejszą.

W przypadku "Larsa" jak i czarnego Uerthu, Hysstral czuł się jakby spotkał obrzydliwe robactwo, które należy natychmiastowo rozdeptać. Teraz czuł się jakby zobaczył wygłodniałego wilka albo zdziczałego psa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 22:14, 25 Lut 2018    Temat postu:

Hysstral westchnął, zasiadając w Astralu na tronie i przyglądając się zgromadzeniu. Bóg musiał przyznać, że był pod wrażeniem teleskopu. Było w nim coś urzekającego. Piękny w swej konstrukcji, istne dzieło sztuki. Być może to kwestia tego, że był bogiem gwiazd, jednak nie mógł wyjść z podziwu nad tym cudem zbudowanym przez jego dzieci. Oczywiście, nie było nic dziwnego w tym, że Astreas skonstruowali taki teleskop. W końcu ich życie kręciło się wokół ciał niebieskich.
Hysstral nie nadawał większej wagi konstelacjom i innym rzeczom zdobiącym salę. Jego uwagę zwrócił za to tajemniczy gość. Mógł się tego spodziewać. Oczywistym było, że spiskowców było więcej niż trzech. Wyglądało na to, że każdy z ludów, czy to większych bogów czy Nastik, miał co najmniej jednego "demona", jednak bezpiecznie było zakładać, żeby było ich więcej. Do tego mieli czas, Hysstral nie mógł nawet podejrzewać ile, jednak ich plan na pewno zaczął się na długo przed przybyciem jego i jego rodzeństwa. Był też pewien, że Senerus i Indite także zostali odwiedzeni przez tajemniczego gościa. Szczególnie jeśli ich dzieci przyszykowały im podobną uroczystość.
Jedno pytanie wysuwało się na przód w umyśle Hysstrala: po co przybył? Powodów mogło być wiele. Jakikolwiek nie był prawdziwy, bóg miał za mało informacji, by go określić. Mogła to być chęć skompromitowania Hysstrala, próba odwrócenia od niego jego dzieci. Mógł także chcieć z nim walczyć. Najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby planem było przeprowadzenie rzezi na zgromadzonych Astreas. A może przybył obserwować? Zebrać informacje odnośnie Hysstrala, lub spróbować mu zaoferować udział w spisku.
Cokolwiek to było, Hysstral nie był pewien jak na to zareagować. Nie mógł tak po prostu zgładzić fałszywego Aisra. Nie przy takim tłumie. Nie dość, że byłoby to niebezpieczne, to jeszcze nie wydawało się właściwe. Nie wspominając już, że Hysstral niczego by się po zabiciu go nie dowiedział.
Koniec końców bóg postanowił działać ostrożnie. Jego plan nie był dopracowany, naturalnie, ale czuł, że nie miał zbyt dużo czasu. Wstał z tronu i przyjął formę przeciętnego Astreas. Wyszedł z Astralu niedaleko wyjścia z obserwatorium, upewniając się przedtem, że nie będzie wzbudzał podejrzeń, po czym wszedł do środka.
Będąc już w sali, rozejrzał się, pozornie szukając wolnego miejsca, po czym ruszył w kierunku samego końca, tam gdzie siedział fałszywy Aisra, wraz z jedną z jego dzieci. Bóg usiadł obok nich, spojrzał to na jedno, to na drugie, po czym posłał im ciepły uśmiech, nie mówiąc nic i czekając na reakcję.
Hysstral zdawał sobie sprawę, że to co robi mogło być głupie i "demon" mógł się na niego rzucić, jednak podejrzewał, że tego nie zrobi. Nie wiedział też czy spiskowcy mogą wyczuwać bogów, a to było dobrym sprawdzianem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 0:39, 26 Lut 2018    Temat postu:

Hysstral przybrał postać jednego z Astreas i przeszedł z Astralu do Carasol przy wejściu do Obserwatorium. Wszedł do środka jako jeden z ostatnich spóźnialskich, nie zwracając na siebie uwagi pozostałych. Wtopił się w tłum.

Choć sala była przygotowana dla pięciuset osób, przybyło przynajmniej o dwie setki więcej (a przybyłoby więcej, gdyby żołnierze nie regulowali ruchu), więc wszystkie ławy były zajęte a i stać było ciężko. Wyglądało na to, że pięćset miejsc siedzących zarezerwowano dla znamienitych osób, a resztę wpuszczono na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy. Tylko to wyjaśniało obecność Aisra na uroczystości.

Hysstral płynnie przemieścił się wśród tłumu stając koło stojącej parki. Posłał im przyjazny uśmiech. Kobieta odwzajemniła gest, natomiast mężczyzna spojrzał na boga, marszcząc brwi. Przyglądał mu się o chwilę za długo, ciężko było jednak stwierdzić, czy coś zauważył, bo zaraz wrócił wzrokiem do ołtarza na końcu sali.

Normalnie z ich miejsca nie sposób byłoby dostrzec ołtarza ponad tłumem, ale mężczyzna miał potężną posturę i był wyższy nawet od naturalnie szczupłych Astreas. Roztaczał wokół siebie aurę urodzonego po to by walczyć - co skutecznie też minimalizowało niechętne spojrzenia i komentarze otaczających ich Astreas. Z bliska Hysstral potwierdził swoje wcześniejsze odczucia. Ten demon róznił się od poprzednich, był zdecydowanie silniejszy. Oczywiście nie stanowiło to wyzwania dla boga w razie czego, ale wątpliwym było, żeby potrafił go tak po prostu wymazać z istnienia bez żadnego wysiłku. Choć było to tylko przypuszczenie.

- Claro, naprawdę nie uważam... - zaczął demon, zwracając się do swojej towarzyszki. Co spotkało się z kilkoma uciszeniami i wrogimi spojrzeniami. Aisra westchnął i ściszył głos do szeptu, co oczywiście nie zmieniało niczego dla Hysstrala, który mógł słyszeć najlżejsze tchnienie na sali, jeśli tylko chciał. - Naprawdę nie uważam, że powinienem tu być - podjął. Brzmiało to jak konwersacja którą odbyli już kilkukrotnie.
- Z powodu tych twoich prześladowców?
Skinął głową.
- Już ci mówiłam, żebyś się nie martwił. Nawet jeśli ktoś cię ściga, nie ma bezpieczniejszego miejsca niż tutaj. Lord Hysstral poradzi sobie ze wszystkim.
- Nie o siebie się martwię... - powiedział, ale Clara chyba tego nie słyszała, bo zacisnęła pięści i jakby mówiła dalej do siebie.
- Zresztą, myślisz, że to przypadek? Że byłeś tam wtedy? Że ja tam byłam? Że Lord Hysstral zdecydował się objawić właśnie teraz? Bo ja nie. To wszystko jest połączone ze sobą. Jestem pewna, że jeśli istnieje ktoś kto może ci pomóc, to jest to właśnie nasz Lord.
Demon westchnął ciężko, jakby już to słyszał i wrócił wzrokiem ku frontowi.

W międzyczasie Hysstral otowrzył Clary. Clara Pai Ellari, urodzona i wychowana w jednej z licznych wiosek łowieckich pod Spire. Z zawodu była zbieraczem. Młodo wyszła za mąż za innego członka klanu, który jednak szybko nieszczęśliwie zginął spadając ze stromego klifu na polowaniu.

Dwa dni temu, dzień przed narodzinami Hysstrala, wypadała trzecia rocznica śmierci jej męża. Jak w każdą rocznicę szła złożyć kwiaty na klif z którego spadł (jego ciałą nigdy nie odnaleziono), gdy na swojej drodze spotkała trolla. Choć rzadko, czasem spotykano te monstra na zboczach Ather. Wyszkolony wojownik mógłby rozprawić się z bestią, jednak dla zwykłego Astreas spotkanie zwiastowało niechybną śmierć.

Zanim jednak bestia zdołała dopaść Clarę pojawił się Aisra, który obecnie stał obok niej. Gołymi rekami rozerwał zwierze na strzępny jak inni mogliby rozerwać dorodny owoc. Wbił wzrok w Clarę, po czym zemdlał.

Dzięki pomocy swoich sąsiadów, Clara sprowadziła demona do swojego domu. Okazało się, że choć sporych rozmiarów i potężny, cały pokryty był ranami. Wszędzie wydać było szramy od cięcia ostrzami, jak i poszarpane rany od pazurów. Przez całe jego plecy szła pręga niby to wypalona żelazem. Bok jego głowy pokrywała zaschnięta skorupa krwi.

Mimo ciężkości ran, które dawno zabiłyby zwykłego Aisrę lub Astreas, następnego dnia praktycznie nie było po nich śladu, pozostawiajac jedynie blade blizny. Gdy się przebudził okazało się, że cierpi on na amnezję. Nie miał pojęcia kim jest, gdzie jest ani dlaczego. Jedyne co był w stanie powiedzieć, to że czegoś szuka i że ktoś czyha na jego życie.

Aisra szybko stanął na nogi i chciał odejść, jednak Clara chciała mu się jakoś odwdzięczyć, choć nie miała sposobu. Wtedy właśnie do ich wioski doszedł jeden z posłańców zwiastujących objawienie się Hysstrala. Clara przekonała demona, żeby ten odwiedził boga, jako że ten z pewnością będzie mógł przywrócić mu pamięć, jak i pomóc w poszukiwaniach, czy z prześladowcami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 19:56, 11 Mar 2018    Temat postu:

Hysstral zamyślił się, wsłuchując się w rozmowę. Demon zachowywał się całkiem normalnie. Bóg nie był pewien czy to była kwestia odgrywanej przez niego roli, czy może coś innego. Pasożyt? Niewykluczone, że te istoty wkradały się w ciała i dusze konkretnych osobników, czekając na moment, aby się ujawnić i przejąć kompletną kontrolę nad opętanym nieszczęśnikiem. Jednak jak dochodziło do tej inwazji? Rany Aisry były jedyną wskazówką, jednak Hysstral nie spodziewał się, żeby ten trop był wyjątkowo owocny w śledzeniu.
Niemniej jednak bóg postanowił spróbować to zbadać. Nie miał aż tak wiele czasu, ale ta jedna czynność nie powinna mu zająć zbyt długo. Dalej próbując nasłuchiwać rozmowy między Clarą a Aisra, postanowił przeszukać archiwum Larsa raz jeszcze, tym razem skupiając się na podobieństwa między Larsem a nieznajomym demonem. Być może jakaś walka? Cokolwiek co wydarzyło się tuż przed chaotycznym i zamazanym okresem jego życia, który był prawdopodobnie momentem przejęcia Astreas przez pasożyta, mogło okazać się pomocne. Na pewno coś dało się odczytać.
Hysstral brał pod uwagę, naturalnie, że mógł nie dowiedzieć się absolutnie niczego, jednak warto było spróbować.
Po tym krótkim śledztwie rozejrzał się po sali, badając sytuację. Postanowił poczekać jeszcze chwilę przed objawieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 1:45, 12 Mar 2018    Temat postu:

Wyglądało na to, że słuchanie pary nie przyniesie wiele więcej, bo oprócz kilku zdań o bezcelowości bycia tutaj ich rozmowa nie posuwała się do przodu ani o krok.

Hysstral przejrzał archiwum Larsa od deski do deski porównując z tym co wiedział o stojącym obok demonie. Jednak porównań było tyle co kot napłakał. Lars, do czasu wizyty w Astralu, żył dość przeciętnym życiem. Skręcona w młodości kostka, zadrapanie tu, stłuczenie tam. W ciągu życia trochę się tego zbierało, jednak nie miało to w żadnym wymiarze porównania do obecnego Aisra. Po samym wyglądzie można było dojść do wniosku, że jego ciało zostało wykute w ogniu wojny, coś dalekiego od zwykłego życia.

Choć nie miał na to jeszcze niezbitych dowodów, bóg nabierał przekonania, że Lars został opętany - czy jak to nazwać - właśnie w Astralu. Co prawda nie był pewien czy demon przejął jego ciało po śmierci, czy może opętał go siłą i zabił. Jednak im dłużej przeglądał jego życie, tym większej nabierał pewności, że Lars nie miał wcześniej do czynienia z tym czymś, czymkolwiek to było.

Trudno było stwierdzić, czy miało to coś wspólnego z silniejszą aurą Aisry, jednak bóstwo instynktownie czuło, że demon był w tym ciele dłużej, o wiele dłużej. Może od lat, może od narodzin. Choć chwilowo nie mógł stwierdzić jaka była prawda, wyglądało na to, że demony różniły się między sobą.

Ponieważ minęło już kilka minut od zebrania się wszystkich na sali, Lude wstał ze swojego fotela i podszedł do ołtarza przetaczając po wszystich zebranych wzrokiem.
- Moi bracia i siostry, zebraliśmy się tutaj by oddać cześć i chwałę naszemy Panu i Bogu, Hysstralowi. Korzystając z okazji...

Jednak reszta przemówienia kapłana umknęła bóstwu. Modlitwy jego dzieci były nieustannym bzyczeniem z tyłu umysłu Hysstrala. Wtem jednak jedna wybiła się ponad tłum. Był to głos, który wzbił się i trafił wprost do jego świadomości. Gdyby jego ciało posiadało reakcje na podobieństwo śmiertelników, włosy z pewnością stanęły by mu dęba.

Był to pierwszy raz, gdy Hysstral usłyszał modlitwę umierającego. Była ona gorętsza i wyraźniejsza niż jakakolwiek do tej pory, zapewna dlatego, że cała resztka życia jego syna była skupiona właśnie na tej modlitwie. O ile w przyszłości nie będzie to już miało miejsca, tak go to zaskoczyło, że na moment stracił nad sobą kontrolę.

Odwrócił głowę w kierunku głosu z modliwty, w kierunku Spire, i w jednej chwili prześliznął się przez Astral, stając w uliczce między plątaniną domostw.

"Ocal ją! Ocal ją od tego potwora!"

Przed bóstwem klęczał jeden z Astreas. Był w fatalnym stanie. Jego nadgarstki zostały zgruchotane, język wycięty a jedno z ud naznaczone głęboką szramą, która normalnie utrudniałaby chodzenie. A jednak biegł. Biegł dopóki w plecach nie utkwiły mu dwie strzały.

Sądząc po postawnej kiedyś budowie, być może dawniej mógłby wciąż iść na samej adrenalinie, ale wychudzona, wynędzniała postawa świadczyła o nikłych siłach jakie mu pozostały. Malutki płomień jego życia drżał, zanikając.

W boskiej percepcji, wszystko to działo się powoli, bardzo powoli, jakby pod wodą. Ścigający mężczyznę dwaj żołnierze powoli przedzierali się w jego stronę. Ten bliższy z obsydianową włócznią, a ten dalszy naciągając trzecią strzałę na cięciwę łuku.

Umierający uniósł wzrok na Hysstrala - wciąż w przebraniu Astreas - i wygiągnął ku niemu błagalne rękę. Choć nie mógł mówić, bóg wyraźnie słyszał jego prośbę. Powtarzane wciąż przez gorączkujący umysł "Ocal ją!".

Bliższy z żołnierzy zobaczył Astreas, który zjawił się znikąd i marszcząc brwi rzucił rozciągniętym barytonem, żeby uciekał, jeśli wie co dla niego dobre. Choć było to całkowicie zbędne i pozostawiony sam sobie, ranny Astreas z całą pewnością umrze, łucznik napiął cięciwę i wypuścił strzałę, a Hysstral mógł obserwować jak trzon pocisku mknie przez powietrze niczym żółw, falując lekko od napięcia nałożonego na drzewo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 11:41, 12 Mar 2018    Temat postu:

Hysstral pierwszy raz stracił nad sobą kontrolę. Musiał przyznać, że było to dość interesujące przeżycie. Tak musieli się czuć śmiertelnicy.
Nie było to uczucie przyjemne. Tracenie kontroli nad sobą, bycie kierowanym przez coś w rodzaju instynktu... to nie było coś, czego Hysstral chciałby doświadczać często. Była to naturalna reakcja, owszem, jednak było w tym coś, co mu nie pasowało. Zawsze wolał chociaż trochę przeanalizować sytuację, chociaż to powodowało, że mógł tracić za dużo czasu.
Gorączkowa modlitwa umierającego była jednak dość dobrym powodem, by zareagować. Uciekający Astreas miał tylko jedną prośbę. Włożył w nią resztki swojego życia. Zależało mu na tym, by Hysstral, lub ktokolwiek kto miał moc by to zrobić, ocalił kogoś. Jednak o kogo chodziło?
Sprawa musiała być dla niego naprawdę ważna, biorąc pod uwagę w jakim stanie się znajdował. Większość śmiertelników pewnie błagałaby o swoje własne przeżycie.
Pierwsze rzeczy najpierw, pomyślał bóg. Złapał lecącą strzałę, porzucając swoje przebranie.
- To nie było zbyt miłe - powiedział spokojnie do żołnierza, który zwrócił się do niego.
Hysstral odrzucił strzałę na bok i spojrzał na rannego. Otworzył archiwum, szukając informacji na jego temat. W międzyczasie użył swej boskiej mocy, by go uleczyć. Bogu zależało na tym, aby Astreas przeżył. I przy okazji odzyskał język. Ciężko jest mówić bez niego, a jednak czekała ich krótka rozmowa.
- No - powiedział, krzyżując ręce na piersi. - To kto chce mi powiedzieć co tu się dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 0:17, 13 Mar 2018    Temat postu:

Hysstral poruszył się niczym atakująca kobra, płynnie wymijając rannego i chwytając w dwa palce lecącą strzałę. Dla żołnierzy musiało to wyglądać jakby bóg się teleportował. Odrzucił strzałę na bok, a drewniany drzewiec wbił się w granitowy blok ściany jakby był jego częścią. Wyczyn ten wymagał albo zawieszenia praw fizyki albo nadludzkiej siły, zręczności i kontroli. Nie było wątpliwości o co chodziło w tym wypadku.

Kamuflaż ulotnił się z Hysstrala niczym letni sen, ukazując żołnierzom ludzką postać boga. Ci, gdy tylko zobaczyli krótkie, blond włosy i oczy koloru indygo, natychmiast pobledli na śmierć. Włócznia i łuk zastukały i kamień uliczki. Obaj padli na kolana i oddali pokłon w bogobojnym geście.
- Tylko wykonywaliśmy rozkazy! - pisnął łucznik.
- To nie nasza wina! - dodał włócznik.

W momencie, gdy tamci płaszczyli się na ziemi, bóg wrócił uwagą do rannego. Jego ciało, sparaliżowane wycieńczeniem, padało bezwładnie na ziemię by wydać ostatni dech. Bóg pozowlił mu zawisnąć w połowie upadku. Tak jak czuł to przy rozmowie z Lude, Astreas znajdował się we wnętrzu jego dłoni. Skupił się na uleczeniu go, na podsyceniu gasnącego ogienka życia.

Efekt był natychmiastowy i pioronujący. Umierające ciało wygięło się, poddane metamorfozie. Strzały wysunęły się z pleców i upadły na kamienie. Rany kłute zarosły się bez śladu a rozerwane naczynia i tkanki wróciły na swoje miejsce. W miejscu starej blizny wyrósł nowy język. Zgruchotane i krzywo zrośnięte kości nadgarstków wskoczyły na swoje miejsce przyjmując oryginalny kształt. W ich ślady poszło kilka połamanych dawno żeber i głęboka blizna na udzie.

Astreas wygiął się i wydał z siebie wrzask zaskoczenia, gdy jego ciało było przebudowywane.

Gdyby chciał, bóg mógłby zlikwidować skutki niedożywienia i atrofii mięśni, ale już teraz odrobinę przesadził względem swojego oryginalnego zamysłu. W przyszłości będzie mógł lepiej kontrolować przemianę Astreas.

Mężczyzna opadł na czworaki, trzęsąc się pod wpływem emocji. Choć przed ledwie chwilą stał jedną nogą w grobie nagle poczuł przypływ witalności, co pozostawiło go skołowanego. Ból nowych i starych ran ustąpił błogiej normalności.

Odwrócił się, spoglądając na bóstwo. Pomacał swoje nadgarstki, a następnie język, wracając spojrzeniem do młodzieńca w turkusowej koszuli. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale głos go zawiódł. Łzy pociekły wpierw z oczu, a potem też z nosa, tworząc mało estetyczny obraz. Ramionami mężczyzny wstrząsnął szloch.
- Ła... Hła...! - spróbował zacząć po chwili, ale widać było, że odzwyczaił sięod mówienia. - J...Ja...Ja nie whieszyłem... nie wierzyłem... myślałem, sze mie opuściłeś...

Opuścił głowę tak jak tamci, dotykając czołem zimnego kamienia. Jednak nie kierował nim strach a adoracja.
- Ziękuję... ziękuję... dziękuję... - jednak silne emocje uniemożliwiały mu wysłowienie się, nawet gdyby odzyskał pełną kontrolę nad aparatem mowy.

To jednak nie stanowiło żadnego problemu dla bóstwa. Swobodny dostęp do Archiwum dawał dostatecznie dużo informacji. Resztę mógł wyciągnąć wprost z umysłu mężczyzny lub poczekać aż ten się opanuje. Jednak historia jaka miała tu miejsce nie należała do skomplikowanych. Hysstral miał wrażenie, że dzięki Archiwum zrozumiał jej esencję.

Uzdrowiony nazywał się Tenn Sei Obelin. Wywodził się z wojskowej rodziny i od dziecka wykazywał talent do walki. W dzieciństwie zaprzyjaźnił się z Lydią Annai Hyst i Jasonem Lei Larethem, dwójką innych zdolnych dzieci, a ich przyjaźń przetrwała wiele lat.

Razem się szkolili i tworzyli drużynę, która szybko nabierała pewnej renomy. Tenn zajmował miejsce z przodu z mieczem i tarczą, Lydia stała z tyłu z łukiem a Jason wspierał ich ze średniego dystansu. Jednak nie tylko ich wojenne męstwo rosło. Lydia została Lydią Annai Obelin i wydawało się, że ich szczęście mogło tylko rosnąć.

Jednak rok temu ich poprzedni Król zginął tragiczną śmiercią w niewyjaśnionych okolicznościach. Pech chciał, ze Jason został wytypowany na jego następce. Gdy wrócił po "zabiegach" bardzo się zmienił. Nie było pewne, czy była to wina samej operacji, nowych mocy, sytuacji, czy pozycji, ale stał się ponury i drażliwy.

Wkrótce potem zażądał by Lydia została jego konkubiną. Gdy Tenn się sprzeciwił został oskarżony o zdradę stanu i wrzucony do lochu, gdzie po ciężkich torturach spędził ostatni rok, zakuty w łańcuchy.

Wczesnym rankiem zjawili się żołnierze, z nowiną o pojawieniu się boga. Wydano wyrok egzekucji. Ostatnimi resztkami sił, Tenn zbiegł, jednak nie udało mu się uciec daleko. Jego ostatni wysiłek spełzłby na niczym, gdyby nie pojawienie się Hysstrala.

- Łydia... pomusz... Łydii... - załkał mężczyzna, kurczowo trzymając się kamienia jakby miał on zaraz zniknąć i rozpłynąć się w sen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 22:38, 18 Mar 2018    Temat postu:

Hysstral musiał przyznać, że spodziewał się tego typu historii. Bóg nie był pod wrażeniem i, mimo że nie był na tym świecie długo, miał wrażenie, że taka opowieść jest dość typowa. Drużyna przyjaciół, miłość, władza. Zarówno Tenn jak i Jason kochali Lydię, jednak ta wybrała pierwszego, a gdy drugi zyskał moc i środki, by ją pozyskać... czy to w naturze mieli Astreas? A może to była przywara śmiertelników ogólnie? Gdy dostają potęgę i władzę, sięgają najpierw po to, co uważają, że im się z tej racji należy, zapominając o swoich obowiązkach. Strasznie małostkowe.
Niemniej jednak, ujawniało to problem. Czy Hysstral powinien zrobić z królem to samo co Najwyższym Kapłanem? Odwiedzić go i spróbować przemówić do rozsądku? Szczerze powiedziawszy była to kusząca opcja, jednak bóg nie miał na to czasu. A nawet jeśli by miał, król mógłby zareagować w bardzo negatywny sposób. Przy czym, kiedy dowie się o interwencji boga, jego podejście do religii także może ulec drastycznej zmianie. W końcu Hysstral pokrzyżował mu plany. Dzisiaj Jason miał zginąć. Jason nie miałby już konkurencji jeśli chodzi o względy Lydii.
Oczywiście, spekulacje spekulacjami. Na razie trzeba było zająć się sprawami obecnymi. Hysstral zmierzył Lenna wzrokiem, odwracając się w jego kierunku i stając plecami do strażników.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział pocieszającym tonem. - Wstańcie. Wszyscy.
Tak, zdecydowanie będzie musiał odwiedzić króla i porozmawiać z nim o odpowiedzialności, pomyślał patrząc na jeszcze niedawno zniszczonego Astreas.
- Weźmiecie go w bezpieczne miejsce - polecił strażnikom, nie odwracając się do nich. - I nakarmicie go. Najlepiej czymś zjadliwym, a nawet i dobrym - tutaj odwrócił się do nich i zmierzył ich ostentacyjnie wzrokiem. - Wierzę, że dacie sobie radę - posłał im ciepły uśmiech. - Nie ma potrzeby informować króla. Równie dobrze na razie może myśleć, że Lenn zginął. Wy dopilnujecie, żeby odzyskał chociaż trochę sił.
Hysstral odwrócił się do zbiega.
- A ty będziesz się przez najbliższy czas ukrywał - powiedział dość stanowczym tonem. - Nie chcę, żebyś bezmyślnie rzucał się na ratunek ukochanej. Będziesz zbierał siły i czekał spokojnie.
Hysstral odwrócił się i spojrzał na strażników, po czym wrócił wzrokiem do Lenna.
- No - powiedział pogodnym tonem. - To jeśli nikt nie ma nic przeciwko i nikt nie będzie już nikogo mordował, a uwierzcie, będę wiedział kiedy znowu będziecie chcieli się mordować, to jestem umówiony w obserwatorium z bardzo licznym tłumem Astreas i wolałbym, żeby nie czekali za długo. Jeśli nikt nie ma żadnym pytań, spraw, skarg czy zażaleń to będę znikał.
W tym momencie Hysstral boski wzrok skierował ku zgromadzeniu, które na niego czekało, badając jaka chwila byłaby najbardziej odpowiednia na pojawienie się. W końcu nie chciał wciąć się w żadne interesujące przemówienie. Te rzeczy wymagały wyczucia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 2:29, 19 Mar 2018    Temat postu:

Strażnicy podnieśli się na nogi.
- Będzie jak rozkażesz - powiedzieli po chwili, spoglądając na siebie niepewnie. Widać było, że oczekiwali jakiejś kary i nie wiedzieli czemu nie została ona wymierzona. Do odetchnięcia z ulgą czekali aż bóg zniknie.

Tenn spojrzał na dwójkę z nienawiścią. Widać było, że zdążyli się już poznać przez ten rok. To jednak było drugorzędne. Spojrzał na Hysstrala, po czym spuścił wzrok. Zacisnął mocno szczęki, walcząc z emocjami. W końcu pokiwał głową na znak, ze rozumie wolę boga.

Żołnierze podeszli, próbując pomóc umęczonemy Tennowi, co nie było proste, gdyż ten nie chciał owej pomocy przyjąć. Wyglądało jednak na to, że trójka sobie poradzi, a przynajmniej nie pozabija się w najbliższym czasie.

Wężooki wrócił spojrzeniem do Obserwatorium. Sytuacja niewiele się zmieniła. Kongregacja słuchałą przemówienia Lude, który intonował właśnie cośco musiało być pieśnią religijną na cześć Hysstrala, choć nie miała słów jako takich. Reszta wtrącała się chórem co pewien czas, wtórując kapłanowi. Clara i demon wciąż stali z tyłu. Lude stał za ołtarzem z przodu. Za nim ustawione były, dla przypomnienia, krzesła dla znamienitych osób. Centralne zajmował sam Najwyższy kapłan, po jego prawej siedziała Amelia machając beztrosko nogami, a po lego lewej siedział Jason pozornie spokojny, ale przy uważniejszym spojrzeniu dość spięty.

Dalej w obie strony siedzili partiarchowie i starsi, w tym Rakesh i Elein, a co może i dziwne także Jonas, których bóg już kojarzył bez wspomagania się Archiwum.

Gdy pieśń się skończyła zapadła dziwna cisza. Z punktu widzenia Hysstrala, wyglądało na to, że to nie był koniec ceremonii i kongregacja czeka na coś jeszcze, jednak Lude stał jedynie i spoglądał w dół na własną dłoń. Cisza zaczęła się przeciągać, powodując, że pozostali zebrani spoglądali na siebie i szeptali w zmieszaniu.

- Gardzę wami - rzucił Najwyższy Kapłan. W kamiennych ścianach słowa zabrzmiały jak grom. - Jesteście tylko maluczkimi, nic nieznaczącymi robakami pod moimi stopami. Powinniście być mi wdzięczni, że dzięki mojej łasce wciąż żyjecie - podniósł wzrok, spoglądając po ich zszokowanych twarzach. - Za taką osobę mnie uważacie, prawda? Za zgnuśniałego, zwyrodniałego egoistę, tak?

Jeśli zależało mu na powieleniu swoich wrogów, to jego słowa padły na podatny grunt. Część spoglądała w potwierdzeniu tych słów, podczas gdy część była oburzona, że Lude śmie obracać uroczystość ku czci boga w spektakl na temat jego osoby. Jeszcze inna część była zwyczajnie zagubiona.

- Może i macie rację - podjął niezrażony. - Tak mnie wychowano i wszystko w moim życiu to potwierdzało. Słaby żyją dzięki łasne silnych. Samą swoją obecnością zasługuję na szacunek i chwałę. Ale teraz... sam już nie wiem.

- Nie zostałem zaproszony na powitanie naszego Boga w Astralu, co było mi wielka zadrą w sercu. Jaki ze mnie kapłan, jeśli nie mogę nawet spotkać naszego boga? Mówili, że jestem zbyt cenny, żeby ryzykować wyprawę. Ale wszscy znamy prawdziwy powód: myślicie, że jestem bezużyteczny. Że bym wszystko popsuł. Cóż... ktoś miał inne zdanie.

Uniósł - na ile mógł - w górę rękę, ukazując znamię na dłoni.
- Wczoraj w nocy nasz pan, Hysstral, złożył mi prywatną wizytę. Gdy go zobaczyłem... był najpiękniejszą istotą jaką kiedykolwiek widziałem. Jego słowa sprawiły, że łuski opadły mi z oczu! - uderzył pięściami w ołtarz. - Nie jestem godny! Nie zasługuję na to co zostało mi dane z racji urodzenia! W rzeczy samej jestem tylko głupim grubasem!

Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał głos ze środka sali.
- Powiedz nam coś czego nie wiemy! - rzucił mężczyzna, który zaraz zarobił kuksańca w żebra od stojącej obok kobiety. Sama zbladła jak ściana a i stojący wokół nich sąsiedzi przybrali barwę popiołu i odsunęli się znacząco.

Lude jednak tylko uśmiechnął się.
- Bracia i siostry, wiem że wielu z was doznało krzywd z mojej ręki w taki czy inny sposób. Słowa są tanie i wiem, że powiedzenie tego niczego nie zmieni, ale mimo to, chciałbym to powiedzieć: przepraszam. Postanowiłem, że się zmienię i stanę się kimś z kogo możecie być dumni. Czy nie o to chodzi? Skoro nasz Pan mógł we mnie uwierzyć, kimże ja jestem by brakowało mi tej wiary?

- Skoro już byliście tak mili, żeby posłuchać mojej tyrady, zastanówcie się proszę: czy wy jesteście godni? Czy Hysstral jest z was dumny jak ojciec jest dumny ze swoich dzieci? Poświęćmy chwilę na zastanowienie się w modlitwie - zakończył. Wyszedł przed ołtarz i mozolnie ukląkł. Reszta kongregacji podążyła za jego przykładem. Choć może nie byli przekonani, widać było że dotarł do nich i poruszył ich serca.

Nawet najwyżsi Astreas wstali ze swoich foteli i uklękli. Nawet demon poszedł w ich ślady zachęcony kilkoma kuksańcami od Clary.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 20:35, 02 Kwi 2018    Temat postu:

Hysstral był w miarę zadowolony. Strażnicy oraz Tenn żywili do siebie wiele urazy. Szczególnie torturowany Astreas najchętniej odwdzięczyłby się im z nawiązką, jednak bóg wierzył, że wszyscy stłumią swoją niechęć i zaczną koegzystować w spokoju. Kto wie, może ich negatywne emocje w końcu znikną. Byłoby to rozwiązanie idealne, jednak Hysstral się tego nie spodziewał, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Czekało przed nim dużo pracy jeśli chciał uczynić Astreas silnymi wewnętrznie, pozbawionymi konfliktów, które rozkładały ich od środka. Jednak wszystko było na dobrej drodze.
Szczególnie dumny, musiał przyznać, był z Najwyższego Kapłana. Lude sprawił się bardzo dobrze. Widać było, że do serca wziął sobie słowa Hysstrala. Zachował się jak prawdziwy Najwyższy Kapłan, duchowy przewodnik Astreas. To ułatwi pracę boga w przyszłości. Do tego udało mu się trafić do odbiorców przemówienia, co stanowiło dodatkowy plus. Hysstral miał tylko nadzieję, że ta zmiana utrzyma się, a nie jest jedynie krótką fazą, która przeminie w momencie, w którym Lude zobaczy, że nie wszystko jest proste. Jeśli to nastąpi... cóż, bóg będzie martwił się wtedy. Na razie miał o wiele więcej rzeczy na głowie.
Z tego co widział Hysstra, demon w ciele towarzysza Clary nie wykonywał żadnych ruchów. Czyżby czekał na Hysstrala? Najbardziej prawdopodobnym było, że tak. Demon mógł wypatrywać chwili, w której byłby w stanie narobić największych szkód. Lub, idąc za przykładem tego, który opętał Larsa, mógł chcieć porozmawiać i zaproponować dołączenie do ich spisku. Oczywiście, sytuacja była wtedy inna, w Astralu plugawa istota nie miała innego wyjścia i próbowała wyjść ze spotkania z Hysstralem i Senerusem z jak najmniejszymi szkodami się dało. Bóg nie mógł jednak wykluczyć możliwości dialogu z obecnym na zgromadzeniu demonem. Miał tylko nadzieję, że, jeśli doszłoby do rozmowy, to Aisra nie uległby samozniszczeniu.
Koniec końców, Hysstral miał jeszcze chwilę, by się przygotować, jednak nie skorzystał z niej. Nie wiedział nawet co mógłby zrobić, żeby zabezpieczyć się zawczasu przed ewentualnym atakiem demona. Posiadał za mało informacji. Jeśli właśnie wchodził w zasadzkę - trudno. Jakoś sobie będzie musiał poradzić. Miał tylko nadzieję, że improwizacja nie jest jego najsłabszą stroną.

Gdy Astreas klęczeli, Hysstral postanowił bez żadnego zapowiedzenia pojawić się jak gdyby nigdy nic, stając trochę za najwyższym kapłanem i omiatając wzrokiem zgromadzonych. Spodziewał się, że chwilę zajmie zanim ktokolwiek go zauważy, jednak bóg wolał nic nie mówić gdy wszyscy byli pogrążeni w refleksji. Stał więc bez słowa, przybierając na twarzy życzliwy uśmiech i czekając na rozwój wydarzeń. Wyczekiwał też ewentualnej reakcji ze strony demona, gotów zareagować jeśli zacząłby cokolwiek robić, jednak starał się nie epatować w jego stronę żadną widoczną niechęcią. Ostatnim czego potrzebował to zwiększenie w Astreas ksenofobii i nienawiści w stronę Aisra jako ludu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 21:26, 02 Kwi 2018    Temat postu:

Hysstral pojawił się bezszelestnie nieco za kapłanem, przed ołtarzem. Wszsycy Astreas mieli głowy pochylone w modlitwie i bóg miał rację, że normalnie nigdy by go nie zauważył.

Jednak nagłe poruszenie powietrza, robiącego miejsce postaci bóstwa, zwróciło uwagę dwóch mocarzy wśród Astreas, więc Król i Wybranka podnieśli czujnie głowy. Każde miało odmienną reakcję na jego widok.

Jason na mgnienie oka ukazał mieszaninę zdziwienia i strachu na twarzy, jednak chwila minęła jak letni sen i nikt kto nie miał boskiej percepcji raczej by tego nie zauważył. Zasadniczo było to godne podziwu opanowanie i piękna maska pokerzysty zarazem.

Amelia natomiast... jak to Amelia...
- Lordzie Hysstraluuuu! - w jednym zgrabnym ruchu odbiła się i poszybowała w powietrzu niczym górska pantera. Podobnie jak w Astralu, Hysstral minimalnym ruchem uchylił się przed pochwyceniem w wyciągnięte ramiona. Dziewczyna przeleciała przez ołtarz i przeturlała się po posadzce, kończąc na czworaka.

Jej krzyk za to miał piorunujące działanie. Pochylone głowy uniosły się do góry. Całą sala wybuchła okrzykami zaskoczenia i radości. Astreas machali i uśmiechali się. Wielu miało łzy w oczach. Amelia podniosła się i rozłożyłą ręce.
- Radujcie się wszyscy, nasz pan zaszczycił nas swoją obecnością! - huknęła.

Wyczulone uszy boga wyraźnie słyszały konwersację z tyłu sali:
- O a jednak się pojawił. Coś takiego. Chodźmy spytać...
- Gdzie leziesz...! Może to niegrzeczne tak mówić do mojego wybawcy, ale co ty sobie myślisz?! Nie możemy tak po prostu podejść?! Czekaj tu grzecznie, Lord Hysstral na pewno znajdzie dla nas chwilę. E, na pewno.

Tymczasem Król wstał i podszedł do Hysstrala z prawej strony po czym ponownie ukląkł, przykładając pięść do serca.
- Jason Lei Lareth - powiedział - gotów służyć Jego Świętości.
Pozostali dygnitarze i patryjarchowie również klękali z pięścią do serca, mówiąc swoje imiona i że są gotowi mu służyć. No, wszyscy oprócz Jonasa, który ukląkł ale bez pięści i jedynie się przedstawił.

- Błagamy o kilka słów twej mądrości, Mój Boże - powiedział Lude z lewej, kłaniając się na tyle na ile mógł.

Hysstral czuł, że masa zebranych nie tylko czeka na jego słowa, ale i ma do niego prośby. Słyszał szept modlitw w głębi umysłu i czuł żar ich pragnień, które mieli nadzieję, że pomoże im zrealizować.

Demon póki co grzecznie czekał z założonymi rękami na końcu sali i wyglądało na to, że uległ Clarze w tej kwestii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 11:10, 03 Kwi 2018    Temat postu:

Hysstral miał nadzieję, że przynajmniej w tych okolicznościach Amelia będzie się zachowywać mniej... jak Amelia, jednak wyglądało na to, że była niereformowalna. Miało to w sobie pewien urok, musiał przyznać, jednak to nie był czas na zabawę z nią.
Reakcja króla, choć niewidoczna dla śmiertelnego oka, była zrozumiała. Jason prawdopodobnie wiedział, że Hysstral wiedział. A nawet jeśli nie, to że wkrótce się dowie. Pewnie obawiał się też, że bóg pomoże Tennowi. Może liczył na to, że Hysstral tak naprawdę nie istniał? Niemniej jednak uklęknął przed nim i pokazał mu należyty szacunek, nawet Jonas.
- Wstańcie - powiedział do wszystkich, omiatając salę wzrokiem raz jeszcze i przesyłając zgromadzonym ciepły uśmiech.
Hysstral podszedł bliżej środka. Wyglądało na to, że demon jeszcze nie podejmie żadnych działań. Poczeka aż bez żadnych podejrzeń będzie mógł podejść do boga, przynajmniej tak podejrzewał Hysstral. Gdyby mu nie zależało na jakiejkolwiek dyskrecji, zaatakowałby od razu. Możliwe, że czekał na moment, w którym Hysstral będzie wysłuchiwał próśb swojego ludu.
Bóg poświęcił część uwagi na to, by wsłuchać się w modlitwy zgromadzonych.
- Moje drogie dzieci - powiedział w końcu. - Zgromadziliście się tutaj żeby się ze mną spotkać, ale nie jestem pewien czy zasługuję na takie względy. Tak naprawdę największą radością tego spotkania nie jest to, że się pojawiłem pośród was, ale to, że postanowiliście tu przyjść razem, mimo swoich podziałów. Jestem z was dumny - położył prawą ręką na sercu i lekko się skłonił. - Oczywiście, nie ze wszystkiego mogę być dumny. Widzę konflikt wśród moich ukochanych dzieci. Konflikt wynikający z podziału na równych i równiejszych.
Hysstral zaczął przechadzać się po środku obserwatorium, kontynuując:
- Czy przywilejem tych, którzy posiadają moc jest bycie lepszym i branie tego, co chcą i uważają, że im się należy z racji tego jaką spełniają rolę lub jaki piastują urząd? A może wraz z ich władzą i wpływami idzie tak samo wielka odpowiedzialność za swoich braci? Czy jeśli ktoś wykorzystuje swoją pozycję do brania tego co chce... czy taki jest właściwy porządek? - tutaj Hysstral zrobił krótką pauzę, aby Astreas mogli się zastanowić. - Wszyscy jesteście częścią jednego ludu. Waszym obowiązkiem jest to pomagać sobie nawzajem. Nikt nie powinien wykorzystywać swojej pozycji do własnych celów. Pierwsza powinna być odpowiedzialność z nią związana.
Hysstral stanął w swoich poprzednim miejscu, znów spoglądając na zgromadzonych.
- To właśnie przez to, że niektórzy z Astreas wykorzystują swoją moc, władzę i pozycję do spełniania swoich zachcianek i ambicji jesteście podzieleni jako lud. Czas się zjednoczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 15:54, 03 Kwi 2018    Temat postu:

Trochę niepewnie, ale kongregacja powoli wstała z klęczek. Hysstral wsłuchał się w niesione ku niemu na sali modły - większość żarliwsza niż do tej pory - ale nie znalazł w nich nic ciekawego. Typowe prośby o zdrowie, szczęście i pomyślność. Kilka drobnych niesnasek, kilka bardziej osobistych próśb. Kilka cichych błagań o poskromienie Aisra, szczególnie od tych stojących w pobliżu demona.

Choć prośby same w sobie były mało oryginalne, Hysstral zauważył pewną prawidłowość: im bogatszy i wyżej postawiony Astreas, tym większa ilość próśb. Oczywiście były też wyjątki, jednak ogólny trend wskazywał na pewną tendencję do zachłanności w głębi Astreas.

Zebrani, słuchając słów boga kiwali stanowczo głowami, jakby słyszeli prawdę objawioną. Choć prawdą było, że prawdziwie biednych Astreas było tu niewielu i większość zgromadzonych posiadała pewne stanowisko w ich społeczeństwie, prawdą również było, że rodzaj monarchii oligarchicznej którą praktykowali Astreas skupiał wszelakie przywileje na samym szczycie.

Sam Jason nie mógł wiedzieć czy jego rozkaz został wykonany, czy nie, ani czy bóg wiedział o jego uczynkach, czy nie. Jednak słowa Hysstrala zbyt dokładnie do niego pasowały, by mógł je pominąć. Mimo chłodu sali i pokerowej twarzy, którą miał na sobie, pojedyncza kropla potu spłynęła mu po skroni.

- Zaprawdę, święte są to słowa! - rzucił Król, rozkładając ręce. - Czas się zjednoczyć i zrównać! Po co mamy się dzielić na równych i równiejszych? Proponuję, żebyśmy stanęli wspólnie przeciw następnej fali krwiopijców z Krainy Śmierci!
- Ty! - wskazał na jednego z urzędników z pierwszego rzędu ław. - Mam nadzieję, że staniesz u mojego boku. Razem stawimy czoła śmierci!
- E, j-ja... e... - mężczyzna pobladł i wyglądał jakby był bliski zawału.

- Jasonie, jesteś nieuprzejmy dla Naszego Boga - wtrącił się Lude. - Zamilknij!
- Och, drogi wuju, dawno cię nie widziałem na polu bitwy! Może ty podejmiesz się boskiego orędzia? Podobała mi się twoja przemowa, ale należy przekuć słowa w czyny, tak? - słowa leciały w kapłana jak strzały.
- Ja... to prawda, że do tej pory nie brałem udziału, ale... - Lude uniósł pojednawczo ręce.

- Czemu nie posłuchasz rady wuja i się nie zamkniesz? - rzuciła Amelia z drugiej strony ołtarza. - Zebraliśmy się tu by podziwiać chwałę naszego pana, a nie słuchać twojego biadolenia. Może to dla ciebie nowina, ale cały świat nie kręci się wokół ciebie! Tylko się ośmieszasz.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Nie chcę tego słuchać od kogoś, kto rzucił się właśnie na Lorda Hysstrala jak suka z cieczką. Współczuję Lordowi, że taka żałosna trzpiotka jest Wybranką. Może oszczędzisz mi pracy i sama zakopiesz się po ziemią?
- Ty... ty... jak śmiesz... - Amelia wpierw poczerwieniała, a potem pokryła się głęboką purpurą. Jej trzecie oko zmieniło odcień z ciepłego różu na głęboki karmazyn. - Zawsze wiedziałam, że jesteś samolubnym dupkiem, ale tolerowałam cię, bo spełniałeś swoją rolę dla naszego ludu, ale dość tego... jak z tobą skończę, pożałujesz, że się urodziłeś!
- A proszę bardzo! Już dawno mówiłem tym starcom, że trzeba cię zastąpić Królową! Jesteś tylko przeżytkiem zamierzchłych czasów. Przypadkiem. Czas, żeby prawdziwie wierni i godni służyli naszemy bogu!

Każde z nich wydzielało aurę, która kazała cofnąć się w popłochu otaczającym śmiertelnikom. Morderczą aurę, która zwiastowała rychłą śmierć. Samo powietrze zaczęło wyraźnie iskrzyć od zbierającej się w okolicy magii.
- Oboje, natychmiast przestańcie! To brak szacunku dla naszego Pana! - huknął Lude, ale nie zabrzmiało to przekonująco. Dzięki swojej masie i zdolnościom został na miejscu, ale to było wszystko na co było go stać. Żaden z ich krewniaków nie mógł się wtrącić w pojedynek dwóch stojących na szczycie Astreas.

Jednak, gdy to wszystko się działo, Hysstral wciąż wyraźnie słyszał dialog dziejący się z tyłu sali:
- Gdzie idziesz?! Ominie nas szansa na spotkanie z Lordem Hysstralem! - padło zdziwione pytanie.
- Nasz czas się skończył. Oni już tu są. Muszę iść - padła odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Śro 11:07, 04 Kwi 2018    Temat postu:

Hysstral odruchowo spojrzał w stronę Aisra. Oni? Czy to była tylko przykrywka demona, aby oddalić się z miejsca, w którym walczyć miało dwóch najsilniejszych Astreas? Wydawało się to możliwe, jednak bardziej prawdopodobnym chyba było to, że faktycznie ktoś go ścigał. Być może to Aisra faktycznie kontrolował swoje ciało a demon czekał na odpowiedni moment, w którym mógł go przejąć? Albo potrzeba było czegoś jeszcze. Zbyt wiele pytań.
Jednak pierwsze rzeczy najpierw.
- Dość - powiedział spokojnym, acz stanowczym tonem, nie racząc Amelii i Jasona swoim spojrzeniem.
Hysstral pstryknął palcami. Wykorzystał swoją moc, by stworzyć dwie oddzielne anomalie - jedną bezpośrednio pod Amelią, a drugą bezpośrednio pod Jasonem - których celem było zwiększenie grawitacji. Bóg planował, by przyciąganie w tych punktach było na tyle silne, by król i Wybranka padli na kolana i nie mogli się ruszyć, jednak wystarczająco słabe, żeby nie zostali zmiażdżeni, lub żeby wszystko się nie zawaliło. Jeśli rzeczy wymknęłyby się spod kontroli, bóg natychmiast usunąłby te anomalie. Ostatnim na czym mu zależało to zabicie swoich dzieci lub zawalenie obserwatorium.
Hysstral nie wiedział czy mu się uda, jednak warto było spróbować. Po pierwsze, był to sprawdzian jego mocy. Po drugie, Wybrankę i króla należało ukarać za to przedstawienie. Poza tym, dobrze było pokazać Astreas jakiś ułamek swojej mocy.
Drugą rzeczą, którą zrobił Hysstral było spojrzenie na najbliższe okolice Boskim Wzrokiem, poszukując tych, którzy ścigali Aisra. Skoro "oni" już to byli, to warto było zobaczyć o co dokładnie mogło chodzić demonowi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Światy Multiversum / Godworld / Carasol Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1