Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Szczyt góry Ather, Spire (Stolica Astreas)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Światy Multiversum / Godworld / Carasol
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 10:55, 03 Lis 2017    Temat postu:

Astreas ucichli, gdy Hysstral im nakazał poczekać. Czekali bez tchu na jego słowa.

Wszyscy oprócz Rakesha, który zaczął rozpaczliwie gestykulować, tylko sam chyba nie wiedział, czy powinien zwrócić się do bóstwa, czy do swoich pobratymców otaczających kobietę.

Niezależnie od wyboru i tak było za późno. Gdy Hysstral zwrócił się do niej, otworzyła szeroko oczy i zadrżała.
- Amelia, mój Panie... mój Panie!

Działo się to za szybko, żeby pozostali Astreas mogli zorientować się w sytuacji. Jedynym obecnym, który mógł śledzić ruchy kobiety z łatwością był sam Hysstral. Dokładanie widział moment wybicia i to jak odbijając się od ramion swoich pobratymców przeleciała przez tłum w jego kierunku. Dla pozostałych musiało to wyglądać jakby się teleportowała.

Nie minęła chwila, jak odbiła się od głowy Rakesha i wylądowała tuż przy Hysstralu, kładąc ręce na koszuli boga. Sam fakt, że byłą w stanie go dotknąć mówił wiele o tym, że stała o poziom wyżej niż reszta jego dzieci. Normalnie, różnica w kompozycji boga i Astreas była tak duża, że próba dotknięcia go bez jego woli skutkowałą by w najlepszym razie połamaniem rąk śmiertelników.

- Mam tylko jedno pytanie, mój Panie... kiedy w końcu mnie poślubisz?! - zamruczała Amelia skłaniając się ku pocałunkowi i pozostawiając resztę zgromadzonych w szoku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deithe dnia Pią 11:03, 03 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pią 12:58, 03 Lis 2017    Temat postu:

- Może innym razem - odpowiedział uśmiechając się.
Powstrzymał jej ruch leciutko odpychając ją palcem, po czym zniknął i pojawił się za nią, znów przed resztą Astreas.
Cóż, Hysstral po części zgadł, że była fanatyczką. Jedynie w jej przypadku wyglądało na to, że była zakochana w swoim bogu, co prowadziło do bezgranicznego oddania. Czy dlatego miała miejsce na samym końcu jego ludu, wśród mniej znaczących członków klanów? Reakcje Rakesha sugerowały, że Amelia nie była powodem do dumy. Wręcz przeciwnie, patriarcha wydawał się zakłopotany tym, że doszła do głosu, coś czego prawdopodobnie chciał uniknąć za wszelką cenę, jak ktoś chowający zwłoki do szafy podczas wizyty gości. Czy naprawdę była aż tak kłopotliwa?
Nie dało się ukryć, że Amelia była wyjątkowa. Stała na wyższym poziomie niż reszta Astreas, co od razu czyniło ją fascynującą. Hysstral chętnie dowiedziałby się o niej więcej, jednak fakt, że chciała go poślubić... to trochę komplikowało sprawy. Było to niezręczne przede wszystkim dla Hysstrala, który nie był do końca pewien co z tym począć. Oczywistym było jej odmówić, jednak w koncepcie było coś na tyle interesującego, że jego część rozważała tę opcję.
Niemniej jednak musiał zachować ostrożność. Kto wie do czego Amelia była w stanie się posunąć? Biorąc pod uwagę jej zdolności była równie niebezpieczna co ciekawa. Szczerze powiedziawszy, pomyślał Hysstral, nadawałaby się na Czempiona...
Tak czy inaczej, w końcu powinien zająć się odpowiadaniem na pytania swych dzieci.
- Ciśnienie Astralu, Starszy - zwrócił się do Eleina - to nic innego jak siła, która oddziałuje na byty wchodzące do niestabilnej kieszeni Astralu. Jeśli nie jesteś wystarczająco potężny, by nadać danej przestrzeni stabilności, wtedy ciśnienie jest zbyt wielkie. Najpierw tracicie przytomność, a potem wasze umysły są stopniowo niszczone, aż nic z nich nie zostaje - tutaj zrobił pauzę zastanawiając się przez chwilę. - To chyba tak najbardziej w skrócie.
Hysstral znów zniknął i pojawił się w innym miejscu, spodziewając się, że Amelia spróbuje się na niego prędzej czy później rzucić.
- Jeśli chodzi o zostawanie z wami, to będę się wami opiekował, jednak nie będę wam przewodził niczym król. I tak, naprawdę jestem hydrą o pięciu głowach, chociaż przybieranie tej formy nie powinno być czczą zachcianką. Jeszcze jakieś konstruktywne pytania?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 0:28, 05 Lis 2017    Temat postu:

Leciutkie pchnięcie poskutkowało odrzuceniem kobiety w tył kilkadziesiąt metrów. Amelia zawirowała i wylądowała pośród tłumu, opadając na kolana. Hysstral nawet w pierwszej chwili pomyślał, że przesadził z siłą pchnięcia, ale ta momentalnie wygięła plecy w łuk z wyraźnym "fufufufufufu...!"
- Cóż za siła... lord Hysstral jest idealny w każdym calu...! - wyprostowała się i spojrzała na boga, którego już tam nie było.

Zanim odpowiedział na pytania swoich dzieci, skupił się jeszcze chwilę na Amelii i odkrył coś ciekawego. Być może wcześniej nie skupiał się na żadnym z Astreas dostatecznie mocno, ale tym razem w jego umyśle pojawił się obraz Amelii. Choć trudno było to nazwać obrazem, byłą to forma złożona z setek tysięcy półprzezroczystych obrazów nakładających się na siebie i tworzących Amelię: od noworodka, poprzez dziecko, dziewczynkę, nastolatkę aż do kobiety którą byłą obecnie. Całość była podpisana "Amelia", a dookoła wirowały strzępy informacji. Wydawało się, że mógłby się na nich skupić i dowiedzieć o niej czego chciał. W tle za Amelią majaczyły inne sylwetki, więc dotyczyło to nie tylko jej, ale wszystkich Astreas. Z drugiej strony chyba ograniczało się jedynie do Astreas.

- Ach. A więc to tak. Tak, to by wyjaśniało co się stało, gdy tu trafiliśmy - Elein uderzył pięścią w otwartą dłoń w zamyśleniu.
- Lord Hysstral znaleziony...~ - Amelia podniosła się z kolan, odwracając do bóstwa.
- Powstrzymajcie ją, idioci! Nie widzicie, że wszystkich nas kompromituje?! - krzyknął Rakesh, przedzierając się przez tłum w ich kierunku.
Okoliczni Astreas popatrzyli po sobie niepewnie. Wreszcie jeden z nich się ruszył. Rosły chłop o dość krępej jak na Astreas budowie.
- Wybranko, wszyscy się cieszymy, ale należy zachować trochę szacunku... - choć wyglądał na brutala, mówił zaskakująco łagodnie.
- A? - Ładne, proporcjonalne linie twarzy Amelii wykrzywiły się na moment. - Tylko najgorszy śmieć stałby na drodze czystej miłości. A ten kto nie okazuje miłości i lojalności swojemu bogu jest nawet gorszy! - Ostry ton sprawił, że rosły mężyczna odsunął się pośpiesznie jak kopnięty psiak. - Za to prawdziwy wyznawca nie ma czego się wstydzić ku chwale swojego bóstwa... prawda, mój Panie?~~ - co rzekłszy, Amelia skoczyła nagle.

Nagle być może dla reszty zgromadzonych, ale Hysstrala już tam nie było, co sprawiło, że znowu wylądowała na kolanach.
- Teleportacja jest niefair... nie ma się czego wstydzić... - zamamrotała do siebie, grzebiąc palcem w kosmicznym pyle asteroidy.
Gdy wydawało się, że Amelia skupiła na sobie uwagę zgromadzonych i nikt już nie wykorzysta okazji na zadanie kolejnego pytania, niespodziewanie odezwał się Elein.
- A tak, Wasza Światłość, co zrobiliście z Larsem?
- Z kim? - zdziwił się ktoś obok.
- Z Larsem. Wyraźnie widziałem, że Wasza Światłość zabrał go na tą tam, latającą wyspę, ale go nie widzę...
Astreas dookoła zaczęli spoglądać po swoich sąsiadach w poszukiwaniu Larsa, ale z oczywistych względów nikt go nie mógł znaleźć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 9:41, 07 Lis 2017    Temat postu:

Zdolność przywołania informacji o kimkolwiek ze swojego ludu była bardzo pożyteczna, przyznał Hysstral. Na pewno będzie musiał ją wypróbować i z niej skorzystać kiedy będzie miał wolną chwilę. Teraz musiał się skupić na czymś ważniejszym.
Lars. Wyglądało na to, że tajemnicze stworzenie było wśród Astreas od już jakiegoś czasu, czekając tylko na moment pojawienia się bóstwa. Ewentualnie w grę wchodziło opętanie. To także miałoby sens.
Teraz, znając imię istoty, mógł sprawdzić swoją najnowszą teorię. Podejrzewał, że nie będzie w stanie przywołać informacji o Larsie, jednak spróbował. W razie sukcesu nie skupiał się na tym jeszcze, na to przyjdzie odpowiednia pora.
- Teraz nie przeszkadzaj - powiedział poważnym tonem do Amelii. - To ważne.
Jeśli Amelia dalej próbowałaby na niego skoczyć, Hysstral przywołałbym, tak jak w przypadku Larsa, wężowy ogon, który by ją spętał i nie pozwolił się jej ruszać. Nie chciał bawić się z nią w kotka i myszkę, szczególnie, że kwestia tajemniczej istoty miała w tym momencie najważniejszy priorytet. Nie chciał, żeby ktoś mu przerywał.
- Lars? - zwrócił się do Eleina. - Opowiedzcie mi o Larsie. W jak największych szczegółach, najlepiej. Zauważyliście u niego coś dziwnego? Wyglądał inaczej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 15:08, 07 Lis 2017    Temat postu:

Amelia podniosłą się z ziemi, odwracając do Hysstrala. Mimo, że jej trzecie oko nie przygasło - wręcz świeciło mocniej niż wcześniej - została na miejscu.
- To życie jest błahą ceną, by móc ci służyć, mój Panie. Wykorzystuj je wedle woli - powiedziała przykładając prawą pięść do lewej piersi. Następnie uklękła z zamkniętymi oczami i tak zastygła. Mimo wszystko Hysstral słyszał cichutkie "ufufufufufu!", jednak to nie było w tym czasie ważne.

- Lars? Um, no to dobry chłopak - zmayślił się Elein. - Bardzo atletyczny...
Widać było jednak, że starszy nie był uzdolniony w rzeczowym opisie, więc wokoło zaczęły się rochodzić rozmowy o Larsie. Kto go znał, dzielił się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami, częściowo do boga, cześciowo w eter. Co nie przeszkadzało Hysstralowi zbierać informacji.

W międzyczasie sięgnął do wpomnienie o dziwnym Astreas, którego Senerus przerobił na pył. W myślach zobaczył figurę, podobnie jak u Amelii będącą formac przejściową od narodzin aż do śmierci, podpisaną Lars Annai Ynlip. A jednak nie w całości zdawałoby się. Historia Larsa ciągnęła się od narodzin aż do wejścia do Astralu, zacierałą się. Gdzieś między wejściem a pojawieniem się Hysstrala informacja stawała się chaotyczna, skrzywiona i nie do odczytania.

To co bóstwo usłyszało od swoich dzieci mniej więcej pokrywało się z tym co pokazywała wiedza w jego głowie. Lars urodził się w Spire, ale później osiadł w jednej z wielu niższych wiosek rozsianych po zboczu Ather. Był myśliwym i to całkiem sprawnym. Miał żonę i dwójkę dzieci. Młodsze obecnie leżało chore, więc Lars był w drodze by wymienić skóry na leki w Spire, gdy pojawiła się nastika i został porwany z nurtem entuzjazmu do Astralu. Nikt nie zauważył, żeby wyglądał albo zachowywał się dziwnie.

- Wasza Światłość wybaczy śmiałość, ale czemy pytacie? - spytał Elein. - Czyżby Lars was czymś obraził? To prosty chłopak, na pewno nie miał nic złego na myśli...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deithe dnia Wto 15:09, 07 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 12:07, 13 Lis 2017    Temat postu:

Czyli to dziwne stworzenie nie było zmiennokształtnym bytem, który przybrał postać jednego z jego Astreas. Można było pomyśleć o nim bardziej jak o jakimś pasożycie lub, jeśli ktoś woli tego typu porównania, demonie. Lars został opętany. Został przejęty przez to coś. To samo musiało się stać z czarnym Uerthu. Spiskujący stwór musiał wykorzystać zamieszanie Festiwalu, by zawładnąć jednym z nich. Oczywiście, rodziło to kolejne pytania. Czy ich boska energia odgrywała w tym jakąś rolę? Indite użyła swojej mocy, by pomóc w godach swego ludu, Hysstral zaś uformował kieszeń Astralu. Senerus, który być może znalazł jedno z tych stworzeń u swoich Tegar, także użył swoich wpływów, by wywołać rezonans, a potem uleczyć walczących. Czy to mógł być swego rodzaju katalizator?
Kolejną kwestią były Nastiki. Czy trzy z nich, które przyszły do ich ludów i poleciły im zorganizowanie Festiwali były opętane, tak jak Lars? A może te pasożyty zostały przez nie stworzone?
Oczywiście, te pytania zostały przytłumione przez poczucie winy, które wdarło się w myśli Hysstrala. Zabił Larsa. Pierwszy dzień jako opiekun Astreas, ich ukochany bóg, a już odebrał życie jednemu z nich. Nawet jeśli to nie on zadał ostateczny cios, jego ciekawość i pewność siebie w tamtym momencie skazały niewinnego Astreas na śmierć. Antagonizowało to Hysstrala tym bardziej, że rodzina Larsa go potrzebowała. Jego jedyną winą było bycie w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. A gdyby go nie było, wtedy ktoś inny padłby ofiarą tego... czegoś.
Bóg westchnął ciężko i zacisnął pięści.
- Nie - odpowiedział. - Lars nie zrobił nic złego.
Czy mógł im powiedzieć co zrobił? W końcu Lars był dobrym chłopakiem, jak to określił Elein. Do tego z rodziną w potrzebie. Jak więc ich wspaniały bóg mógł zrobić coś takiego? Oczywiście, zdradzenie im, że istnieje spisek mający na celu unicestwienie jego oraz jego rodzeństwa prawdopodobnie wytłumaczyłoby im to bardzo dobrze, jednak wprowadziłoby też lud w panikę.
- Lars nie wróci Wspomóżcie jego rodzinę - rzekł tylko.
Nawet jeśli ciało Larsa w świecie materialnym było bez szwanku, jego umysł prawdopodobnie został zniszczony, zostawiając je jako pustą powłokę, powoli gnijącą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 17:19, 13 Lis 2017    Temat postu:

- Ach... tak? – Elein wydawał się nie rozumieć słów Hysstrala. Tak jak i reszta jego pobratymców. Rozgorzały szeptane dyskusje o tym co się stało i dlaczego.
- Oczywiście, wedle rozkazu Waszej Światłości – wtrącił się Rakesh – Rodzinie Larsa niczego nie zbraknie.

Hysstral ponuro myślał o całej sytuacji. Jeśli chodziłoby o ciało wystarczyłaby kropla jego krwi – kropla Nektaru – żeby przywrócić je do życia. Nie miał wątpliwości, że Senerus zniszczył duszę tamtego, z braku lepszego określenia, demona. A w raz z nią jakikolwiek umysł, czy duszę jakie należały do Larsa. O ile jakiekolwiek wtedy jeszcze zostały w tamtej chwili.
Co prawda, rozmyślał dalej, stworzenie nowej duszy nie było bynajmniej poza jego zasięgiem. Do tego dzięki swojemu połączeniu z Astreas i wiedzą o ich życiu – dla wygody nazwijmy ją Archiwum – mógł doskonale odtworzyć umysł Larsa aż do momentu wejścia do Astralu.
Idąc dalej tym tropem, był w stanie odtworzyć Larsa krok po kroku i zwrócić jego umysł w nowej duszy jego ciału. Oczywiście sofista zapewne kłóciłby się, że nie byłby to „prawdziwy” Lars, a jedynie jego doskonała kopia, ale czy miałoby to jakieś znaczenie dla jego rodziny i znajomych?

Z drugiej strony mogło być to zbyt ryzykowne. Bóg wciąż nie wiedział jaki związek ma jego moc z demonami – o ile jakiś faktycznie istniał. Czy warto było podejmować takie ryzyko dla jednego spośród setki tysięcy jego dzieci? Co prawda Hysstral czuł się osobiście odpowiedzialny, ale to były tylko jego prywatne odczucia. Z obiektywnego punktu widzenia nie miał ani pewności, że to przez niego demon posiadł Larsa, a nawet jeśli nie miał na ten temat wiedzy, żeby podjąć świadomie decyzję o poświęceniu go demonom lub nie.

W zaledwie drugim dniu istnienia w myślach bóstwa pojawiła się własna niedoskonałość. Oczywiście Astreas spoglądali na niego jak na istotę doskonałą, a jego wiedza i zdolności przewyższały wyobrażenie śmiertelników. Jednak sam był najbardziej świadom, że nie był wszechwiedzący i wszechpotężny. Astreas spoglądali na niego tak jak on i jego rodzeństwo spoglądali na Wszechojca. Czy to możliwe, że i on miał podobne myśli i zmartwienia...?

Tymczasem rozmowy ucichły i nikt więcej nie śmiał się chwilowo odzywać. Oczy niecałego jednego procenta jego dzieci spoglądały na niego z wyczekiwaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 22:28, 26 Lis 2017    Temat postu:

Hysstral rozważał możliwość stworzenia nowego Larsa, lub przywrócenia do życia starego, jednakże to nie było rozwiązaniem.
Po pierwsze, było to zbyt ryzykowne. Pasożyt, czy też demon, który nim zawładnął mógł powrócić do niego. Nie dało się w stu procentach wykreślić tego, że związek między dwoma bytami został przerwany śmiercią. Oczywiście, pozostawała też kwestia tego, że było ich więcej niż jeden. To było najbardziej martwiące w tym wszystkim. Hysstral nie wiedział jak liczebni byli ci spiskowcy, jednak jednego był pewien: było ich co najmniej trzech. Właściwie to dwóch, biorąc pod uwagę, że Senerus faktycznie na dobre zabił tego pasożyta. Bóg westchnął w duchu. Miał też nadzieję, że jego brat znalazł demona wśród swojego ludu i się z nim rozprawił. To by zostawiało im jednego znanego spiskowca, którego musieliby wytropić.
Po drugie, nawet gdyby było to absolutnie bez ryzyka i konsekwencji, Hysstral nie chciał wskrzeszać Larsa. To, co stało się dzisiaj, śmierć jednego z jego Astreas... chciał zostawić to jako przypomnienie. Znak tego, że jest niedoskonały i że ma przed sobą długą drogę zanim będzie prawdziwie godzien swego ludu. Być może nadawał temu zbyt dużego znaczenia, jednak warto było trzymać takie przypomnienie z tyłu głowy. Następnym razem będzie ostrożniejszy.
Hysstral spojrzał po Astreas. Było mu z nimi miło. Rozmowa z nimi była ciekawa i nie mógł doczekać się, by poznać ich jeszcze bliżej. Jednak na razie miał inne sprawy na głowie. Musiał się z nimi pożegnać.
- Moje dzieci - zaczął - niestety nadszedł czas się rozstać. Było mi bardzo miło, że przybyliście, jednak nakładam na was zakaz eksperymentowania z Astralem - tutaj spojrzał wymownie na Eleina. - Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, objawię wam tajemnice, które pomogą w poznaniu tej sfery.
Hysstral pstryknął palcami. Kieszeń Astralu wypełniła się oślepiającym światłem supernowej, którą wywołał w tle, za swoimi plecami. Po chwili użył swojej mocy by wypchnąć Astreas z Astralu, do ich własnych ciał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 3:35, 28 Lis 2017    Temat postu:

- Oczywiście, Wasza Światłość - przytaknęli chórem.
Pojmując zbliżające się rozstanie, Rakesh dodał:
- Mamy nadzieję wkrótce gościć Waszą Światłość w Spire. Nasi pobratymcy byliby wniebowzięci mogąc Was poznać...

Wybuch supernowej uciszył jego słowa. Choć był to jedynie błysk na poziomie wybychu gwiazdy, wciąż budził respekt. Mimo, że Astreas nie mieli tu oczu, odruchowo zasłonęli je rękami.

Postać Hysstrala stała się jedynie cieniem na tle oślepiającym bieli. W wizualnej ułudie przybrał niezwykle tajemniczy i majestatyczny kształt. Niektórzy później twierdzili, że kształt ten na moment rozmył się w krępe cielsko przyozdobione pięcioma smutłymi szyjami. Trudno było jednak stwierdzić ile w tym było prawdy a ile majaków wiernych.

Jedynie Amelia zaregowała odmiennie na słowa bóstwa.
- Nie! Mój Panie, poczekaj...! - rzuciła się w jego kierunku, rozmazując się od prędkości. Jednak było na to o wiele za późno. Skinienie palca bóstwa wyrzuciło wszystkie dusze z kieszeni Astralu z powrotem do ich ciał.

Daleko "poniżej", w wielkiej komorze w środku Ather kilkoro pomocników o mało nie umarło z zaskoczenia. W sali służącej przeważnie zgromadzeniom, mszom i zabawom, około tysiąc ciał siedziało bez ruchu w różnych pozach. Słudzy od kilkunastu godzin chodzili między wieloma rzędami pozbawionych życia, sprawdzajac czy dają jakieś oznaki świadomości i pojąc ich wodą.

W jednej chwili cały niemalże tysiąc powrócił do życia, wywołujac prawdziwy chaos.

Tymaczsem oślepiający blask supernowej zbladł i zgasł w przestrzeni Astralu. Pozbawiona Astreas przestrzeń stała się bardzo cicha i spokojna. Asteroida i okrążajaca ją kometa były oświetlone jedynie nieboskłonej umieszczczonym tam przez Hysstrala i poruszały się jak sprawny mechanizm.

Bóstwo jedną myślą przywołało na powrót swój tron, siadając na nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 10:36, 04 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral odetchnął z ulgą. Spotkanie swojego ludu było wspaniałym przeżyciem, musiał to przyznać, jednak nie dało się też zaprzeczyć, że było odrobinę męczące. Teraz miał czas zająć się innymi sprawami, chociaż bardzo kusiła go wizyta w Spire. Był pewien, że reszta jego ludu byłaby wniebowzięta, owszem. A jeśli nie, to uwierzyliby, że wyruszający do Astralu mieli rację, o co chyba najbardziej chodziło Rakeshowi. Hysstral zastanowił się nad swoim cynicznym podejściem do patriarchy rodu Chei. Być może nie było to w porządku z jego strony? Może jego intencje faktycznie były szczere? Na dłuższą metę nie miało to znaczenia.
Hysstral westchnął. Miał dużo do zrobienia i, szczerze powiedziawszy, nie wiedział od czego zacząć. Musiał ustanowić sobie priorytety, to na pewno. Po swoich narodzinach bóg nie podejrzewał, że opieka nad Astreas, nad Carasol właściwie, będzie tak ciężka. Nie dość, że wydarzyły się już poważne rzeczy, które mogły zaważyć na naturalnym porządku i wizji Wszechojca, to jeszcze samo podjęcie decyzji co dalej nie było najprostszą rzeczą.
Jednakże teraz miał chwilę spokoju. Hysstral stwierdził, że powinien ją docenić. Nie wiedział kiedy będzie miał okazję po raz kolejny tak po prostu sobie usiąść i zająć się swoimi sprawami. Podejrzewał, że cała sprawa ze spiskowcami zajmie sporo czasu i uwagi. Obawiał się także, że jej koniec może nie być w całości pozytywny.
Pierwsze rzeczy najpierw, pomyślał. Spojrzał na swoich Astreas, używając boskiego wzroku i upewniając się, że po wyjściu z Astralu nic im się nie stało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 2:28, 05 Gru 2017    Temat postu:

Wciąż siedząc niewzruszenie na tronie, Hysstral użył swojego boskiego wzroku, żeby upewnić się, że wróconym przez niego Astreas nic się nie stało. Choć nie miało to rzeczywistego odzwierciedlenia, z jego punktu widzenia wyglądło to tak jakby część Astralu się rozdzieliła ukazując wielką komnatę na szczycie Ather.

Tysiąc przebudzonych wyznawców przeciagał skostniałe od siedzenia członki, przywracajac im krążenie. Wszyscy wyglądali na całych i zdrowych. Oprócz jednego. Zgodnie z obietnicą Rakesh przypilnował, żeby ciało Larsa zostało wyniesione z sali i zaopiekowane się z godnością. Choć jego ciało wciąż jeszcze żyło, bez duszy było to tylko kwestią czasu.

Wzrok Hysstrala mimowolnie przesunął się ku Amelii, która stała bez ruchu spoglądając w przestrzeń. Nie pozostał ślad po jej poprzedniej żywotności i swawolności. Oprócz tysiąca śmiałkó w sali byłą też prawie setka ich pobratymców doglądających ich w miedzyczasie jak i po przebudzeniu. Dwójka z nich podeszła do Wybranki, wyrywając ją z zamyślenia.
- Witaj z powrotem, Amelio - powiedział wiekowy starzec o siwej brodzie i zamglonym trzecim oku. - Gdy zauważyliśmy, że zakradłaś się do tego niebezpiecznego przedsięwzięcia, myślałem, że moje starcze serce stanie - uśmiechnął się.
- Jonas! Wybacz mi, dziadku, to było coś co musiałam zrobić - odparła Amelia z lekkim uśmiechem, który nie miał nawet połowy mocy tego z Astralu.
- Ja tam wiedziałem, że wrócisz. Jeśli byle Astral mógłby cię pokonać, to pewnie jutro słońce wstałoby na zachodzie - sarknął stojący obok niego młodzieniec o zawadiackim spojrzeniu. Nie nosił koszuli, odsłaniając potężną muskulaturę jak na swój wiek.
- Aren tak mówi, ale najbardziej się o ciebie martwił z nas wszystkich - wtrącił Jonas.
- Co? Że kto? Niby ja?! A w życiu! - oburzył się młodzik. - Co ważniejsze - zmienił temat - spotkałaś tego naszego niby boga? Założe się, że dałbym mu radę, wygląda mi na lalusia! - uśmiechnął się, co wywołało wybuch śmiechu u dziewczyny. - No co?
- Nic, po prostu spróbowałam to sobie wyobrazić. Ty kontra Lord Hysstral. Ojej... - otarła łzy z oczu, po czym pstryknęła Arena w czoło.
- A ta ta ta! - syknął ten łapiąc się za wspomniane czoło.
- Jesteś jakiś tysiąc lat za młody. Lord Hysstral jest potężniejszy niż mógłbyś sobie wyobrazić. Jeśli taki młokos faktycznie mógłby go wyzwać, to równie dobrze słońce mogłoby wstać jutro na zachodzie! - Zmierzwiła mu włosy, po czym stuknęła w nie kantem dłoni, sprawiajac, że Aren zgiął się w pół łapiąc za głowę. - Pamiętaj, szacunek przede wszystkim! Niniejszym potwierdzam istnienie Lorda Hysstrala. Wasza frakcja niewiernych nie ma już racji bytu. Nie narób mi wstydu. Jeśli wydaje ci się, że kara cię ominie tylko dlatego, że jesteś moim przyrodnim bratem to się grubo mylisz...! - pogroziła mu palcem.
- Niestety, istnienie Hysstrala lub jego brak nie ma znaczenia dla bytu naszej frakcji - podjął Jonas łagodnie.
Amelia wyglądała na zniesmaczoną, ale wzruszyła ramionami jakby nie chciała się kłócić.

Rozmowę nagle przerwało im wtargnięcie do sali, które wprowadzało chaos wszędzie tam, gdzie się pojawiło. Czworo Astreas o mocarnych plecach, z trudem niosło bogatą lektykę, przeciskajac się przez tłum. Astreas cechowali się ponadprzeciętnym wzrostem i szczupłą budową ciała. Jednak mężczyzna siedzący na lektyce ledwie się na niej mieścił i spory wzrost nie był w stanie zatuszować fałd tłuszczu wypychających bogatą szatę i wylewajacych się poza nią. Tłuszcz nie oszczędził nawet pucułowatej twarzy, atakując nawet oczy, przez co osobnik wydawał się wiecznie mrużyć oczy.

Lektyka przedzierała się przez tłum w kierunku Rakesha, podążając za rozkazami wiezionego. Obecni Astreas usuwali się na bok w pośpiechu, a ociągający się byli smagani batem z lektyki. Twarz Amelii pociemniała na ten widok, a Rakesha rozciągnęła się w polityczny uśmiech.
- Szanowny Lude, czemu zawdzięczamy tą wizytę?
- Ty! Ty! Rakesh, ty gnido! Jak śmiałeś iść na spotkanie z Lordem Hysstralem beze mnie?!
- Ależ, wasza świątobliwość, to była ryzykowna wyprawa. Co bym zrobił, gdyby...
Jednak jego słowa przeciął trzask bicza, który zostawił palący ślad ne jego policzku. Rakesh z sykiem zgiął się w pół. Przez moment wyglądał na gniewnego, zaraz jednak uśmiechnął się jeszcze słodziej.
- Zdrada! Wszyscy jesteście zdrajcami! - zaskrzeczał Lude. - Śmieliście udać się na spotkanie z bogiem, bez Najwyższego Kapłana!? Niedorzeczność! I jakie niebezpieczeństwo? Wszyscy wróciliście cali i zdrowi!
- Szanowny...
- Milcz, zdrajco!

Lude uniósł ponownie bicz, ale nie zdążył go użyć.
- Ale smród! Kto wpuścił tu tą świnię? - Amelia wyminęła Rakesha, podchodząc spokojnie do lektyki. - Chcesz mnie udusić, knurze? Czy to zamach na moją osobę? - sarknęła.
Oczy kapłana prawie wyszły z orbit, przez co wyglądały niemal normalnie. Choć był już czerwony na twarzy, teraz spurpurowiał.
- Amelio, nawet jeśli jesteś Wybranką, ja wciąż jestem Najwyższym Kapłanem Hysstrala. Jak śmiesz...
- I to jest właśnie problem - przerwałą mu dziewczyna. - Ty? Najwyższym Kapłanem Lorda Hysstrala? Zaraz zemdleję z obrzydzenia!
Gniew wziął górę nad Lude na moment i jego ręka niemal sama pociągnęła batem w stronę Amelii. Tej już jednak tam nie było, więc bicz trzasnął jedynie o powietrze. W następnej chwili stopa Wybranki zagłębiłą się w twarzy kapłana z siłą niemal powalającą tragarzy podtrzymujących lektykę.

Amelia odbiłą się i okręciła w powietrzu, ladując między Astreas za lektyką. Lude za to kaszlał i charczał, szamocząc się w swoim pojeździe, trzymając za złamany nos. Tragarze w końcu ulegli szarpaninie i lektyka uderzyłą o kamienną posadzkę. Upokorzony Lude pluł krwią, próbując się nią nie zadławić.
- Lude, zrezygnuj ze swojej funkcji, pókim dobra. Następnym razem cię zniszcze. Tymczasem muszę iść oczyścić swoją stopę. Wygląda na to, że wdepnęłam w coś brudnego... - co powiedziawszy odwróciła się i znikłą.

- Na co się ghapicie dhurnie?! - ryknął kapłan i smagnął swoich tragarzy. - Mhigiem do mhoich komnat! Czekaj no tylko, Wybrhanko, jeszcze mi za to zapłacisz... - mruknął do siebie, a potem już tylko klął pod nosem.

Wyglądało na to, że nic więcej ciekawego się na razie tam nie wydarzy, więc Hysstral wrócił myślami do Astralu. Nagle poczuł się jakby ktoś ukłuł go szpilą w kark. Było to paskudne, choć chwilowe uczucie, którego po chwili już nie było. To odzywała się jego Boska Intuicja.

Przewidywanie przyszłości było niemożliwe, nawet dla bogów. Doznał właśnie wrażenia, że na jednej z niezliczonych linii losu pojawiło się coś co niosło ze sobą zagrożenie dla jego Astreas. Jednak przeczucie to nie mówiło nic o tym jak duże, kiedy, gdzie ani jak to coś ma się objawić, było więc praktycznie bezużyteczne.

Jednak bądź co bądź wiedział jedno: jakakolwiek to nie byłaby katastrofa, zdarzy się dopiero w przyszłości, pewnie nie prędzej niż w ciągu kilku następnych dni, więc chwilowo mógł zając się swoimi sprawami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 13:17, 05 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral zmrużył oczy. Lude był jego Najwyższym Kapłanem? Co za żart. Jego zachowanie było karygodne.
Bóg podejrzewał, że nieprzyjemne uczucie spowodowane Boską Intuicją mogło mieć związek z nim i jego pogróżkami. Lude mógł planować swoją zemstę na Amelii, która, zdaniem Hysstrala, trochę za mocno zareagowała, oraz na Rakeshu. Po tym co zobaczył, bóg miał już mały obraz tego jaką osobą był Najwyższy Kapłan. Konflikt wydawał się nieunikniony.
Lista priorytetów Hysstrala zmieniła się. Zanim zająłby się resztą spraw powinien rozwiązać ten problem, pomyślał. Potem mógł nie mieć czasu lub okazji, a im szybciej załagodzi konflikt wśród swego ludu tym lepiej.
Przy czym, pozostawała też kwestia frakcji niewiernych. Z tego co wnosił po rozmowie, była ona w miarę liczna i nie mieli zamiaru odpuścić po sukcesie tysiąca, który spotkał się z Hysstralem. Tę sprawę też musiał załatwić.
Bóg musiał przyznać, że sprawy były o wiele bardziej skomplikowane niż przypuszczał. Spodziewał się, że Astreas będą trochę bardziej zjednani, przynajmniej w wierze. Nigdy by nie podejrzewał, że utworzą się dwie frakcje. Oraz, że Najwyższy Kapłan będzie tym kim był. To było zarówno lekko rozczarowujące jak i odrobinę irytujące.
Dlatego też, czekając aż Lude dotrze do swych komnat, Hysstral postanowił go nieco bardziej poznać. Przywołał do siebie informacje na jego temat, przy okazji co jakiś czas obserwując go Boskim Wzrokiem. Czekał na moment, w którym będzie już u siebie, najlepiej sam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 20:00, 05 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral, choć czuł, że nie musi się zajmować sprawą swojego kapłana w najbliższym czasie, uważał, że lepiej zrobić to teraz a nie później.

Lude Lei Lareth - pomyślał otwierając Archiwum. Lude był specjalną osobą, gdyż urodził się jako Gemini, czyli osoba która posiadała dwie cechy Świętej Konstelacji, w tym przypadku głowną cechę Lei i wspierającą cechę Enai. Choć każdy z Astreas rodził się z jedną z cech Konstelacji, ktoś posiadajacy dwie był wielką rzadkością, a tych z więcej niż dwiema prawie nie było - poza Wybranką, która była wyjątkiem wśród wyjątków.

Choć siła cechy Świętej Konstelacji różni się między osobnikami z tą samą cechą, u Gemini jest ona zawsze wielokrotnie większa. Dlatego też Lude był traktowany bardzo dobrze od najmłodszych lat i rozpieszczany na każdy możliwy sposób przez swoją rodzinę. Później objął należne mu miejsce jako spadkobierca, a potem patriarcha klanu Lei.

Sam klan Lei miał szczególne miejsce w społeczeństwie Astreas. Po pierwsze sama ich cecha zbierająca u właściciela szczęście sprawiała, że konflikty z nimi rzadko kończyły się dobrze dla drugiej strony. Po drugie szczęście Lei rozlewało się niejako na ich otoczenie. Wedle wierzeń Astreas, Lei mieli duży udział w dobrej pogodzie, udanych zbiorach, czy unikaniu wypadków.

Niestety często sprawiało to, że członkowie klanu gnuśnieli, stając się pasożytami swoich rodaków, czasem do takiego stopnia, że trudno było powiedzieć, gdzie konczy się współdzielone z nimi szczeście a zaczyna marazm.

Lude był tego najlepszym przykładem, od dziecka traktowany jako lepszy od innych i rozpieszczany szybko stał się małostkowy i despotyczny. Z wiekiem było coraz gorzej, gdy brał co chciał i robił co mu się żywnie podobało. I choć za jego sercem, jego caiło też nabrało groteskowego wyglądu przez zakrapiane ucztowanie - w jego oczach był najlepszym, najświętszym z Astreas. Dlatego też przyjął pozycję Najwyższego Kapłana, która co prawda była poniżej Króla, ale przeznaczona była dla najbliższego bogu członka Astreas.

Pozycja była zwykle przeznaczona dla Wybranki, jeśli takowa istniałą w danym czasie, jednak Amelia nie była zainteresowana żadną oficjalną funkcją, więc ta była sprezentowana Lude - wszak faktycznego boga wtedy jeszcze nie było.

Lektyka Lude mozolnie wdrapała się po zboczu góry, okrążając Spire spiralą, aż dotarła do okazałej wilii, wykutej w zboczu Ather. Minęła zdobioną kolumnadę i podeszła pod odrzwia z żelaza, które natychmiast otwarto. Choć wydawało się to niepewne - Lude wstał na własne nogi i ruszył ślamazarnie do środka.

Wewnątrz czekała na niego świta służby, gotowa odebrać od niego odzienie i spełnić każdą jego zachciankę. Ten jednak nie był w humorze i przepędził ich każąc naszykować sobie kąpiel. Podążając za kapłanem poprzez willę, Hysstral mógł w pełni docenić przepych w jakim ten żył. Nie było wątpliwości, że mało kto z jego ludu mógł sobie na to pozwolić i ile potu, krwi i łez musiało być wylane, żeby to stworzyć na ich poziomie cywilizacyjnym.

Wreszcie Lude wszedł do okazałej łaźni i zanurzył się w kamiennej tubie. Woda była tu wtłaczana z podziemnych, gorących źródeł, a samą kąpiel okraszono mieszanką ziół, kwiatów i soli, żeby nadać jej kojący, leczniczy wpływ.

Choć w willi, oprócz służby, było też wielu wojowników, tu kapłan był prawdziwie sam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deithe dnia Wto 20:04, 05 Gru 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 12:09, 11 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral patrzył na drogę Lude'a do swej posiadłości. Potem przyjrzał się pałacowi. Bóg był pewien, że włożono w niego wiele pracy, a wysiłek mógł zostać okupiony czyimś życiem. Posiadłość symbolizowała wszystko to, czym był Najwyższy Kapłan. Otoczony przepychem i bogactwem, osiągnięty niczym prócz byciem urodzonym pod odpowiednią konstelacją.
Hysstral miał już obraz tego jaki był Lude i dlaczego tak się zachował gdy inni wrócili z Astralu. Roszczeniowy i apodyktyczny, uważał się za najważniejszego spośród swego ludu. Wykorzystywał swoją pozycję w społeczeństwie do osobistych celów, gromadzenia bogactwa i otrzymywania wszelkich luksusów na jakie tylko stać Astreas. Co gorsze, takie podejście kształtowano w nim od najmłodszych lat.
Lude był uosobieniem korupcji. Hysstral był zawiedziony, że taki ktoś go reprezentował jako Najwyższy Kapłan. Pierwotnie chciał jedynie zażegnać konflikt i nie wtrącać się za bardzo w sprawy Astreas, jednak teraz był zdeterminowany zrobić coś więcej. Miał nadzieję, że mu się uda.
Oczywiście, nie mógł tak po prostu pojawić się w łaźni Najwyższego Kapłana. Właściwie to mógł, jednak nie uważał by było to właściwe. Komiczne, jak najbardziej, do tego Lude byłby prawdopodobnie poniżony co pomogłoby bogu przemówić mu do rozsądku.
Jednakże coś wydawało się niewłaściwe w takim przybyciu. Było mało efektowne, przede wszystkim, poza tym Hysstral wolał, żeby Najwyższy Kapłan czuł się odrobinę komfortowo w towarzystwie swojego boga. Przynajmniej przez pierwszych kilka minut. Później najprawdopodobniej nie będzie już dla niego tak miło.
Dlatego też Hysstral postanowił pojawić się w komnatach Najwyższego Kapłana, wiedząc, że Lude prędzej czy później musiałby tam przyjść. W międzyczasie bóg mógł zaznajomić się z wyglądem pomieszczenia. Postanowił stanąć przy oknie, spleść dłonie za plecami i podziwiać widok, czekając na Najwyższego Kapłana. Jeśli trwałoby to zbyt długo, bóg zaczął przysłuchiwać się modlitwom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 1:55, 12 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral pojawił się niezauważenie w komnatach Najwyższego Kapłana.

Pomieszczenie to było zaiste kwintesencją przepychu. Przestronne, położone na szczycie willi, zbudowane z marmuru. Przestrzeń wypełniały różnorodne dobra, począwszy od łoża z baldachimem po marmurowe kolumny otoczone dziełami sztuki.

Bóg zdążył się już zorientować, że z powodu jego położenia, drewno było dość rzadkie w Spire, gdzie na tej wysokości drzewa były rzadkie i trudno osiągalne, a sprowadzanie ich z dołu wiązało się ze sporym trudem. Dlatego też większość architektury była kamienna. Jednak tutaj stały drewniane stoły, krzesła, komody czy biblioteczki. Nie wspominając o wypełniających je rzędach księg, które były dużo rzadsze niż same meble.

To jednak i tak było nic w porównaniu z oknem, które wypełniało praktycznie całą wschodnią ścianę grubą taflą, dając właścicielowi prawdziwie niebiański widok na leżące poniżej miasto i zbocza, a przy dobrej pogodzie i dalesze doliny i równiny.

Ciepła surowej architekturze dodawały gobeliny i dywany. W ścianach puszczono strumienie gorących źródeł z wnętrza Ather, więc o mrozie nie było mowy.

Oczywiście wzrok boga nie ograniczał się jedynie do tego pomieszczenia i stojąc przy tafli szkła mógł z łatwością obserwować całą willę i dalsze miejsca.

Lude po kąpieli wyprawił się do jadalni, gdzie rozpoczął ucztowanie wraz ze swoją rodziną, a ta była dość liczna, wliczając w to pięć żon i liczne potomstwo. Zanim biesiada się skończyła dzień przeszedł w noc.

Hysstral w międzyczasie przysłuchiwał się modlitwom, które choć zasadniczo się nie zmieniły, to od powrotu grupy z Astrala przynajmniej się podwoiły w swojej liczebności i zdawały się rosnąć z każdą chwilą. Szczególnie liczne były prośby o błogosławieństwo i uzdrowienie. Wsłuchując się w szum modlitw, bóg nabrał przekonania, że spory tłum ze Spire zamierzał się jutro zebrać, żeby prosić go właśnie o to.

Przy okazji wyłapał coś co nie było skierowane bezpośrednio do niego, ale jego zmysły wyłapały to jako modlitwe: "...gdybym tylko była nieśmiertelna..." rozbrzmiał w jego myślach głos Amelii. Zaraz jednak zniknął, jako, że nie był modlitwą w ścisłym tego słowa sensie.

Wtem dębowe odrzwia komnaty się rozwarły, a umyty i napchany Lude przekroczył ich próg. W pierwszej chwili, gdy zobaczył Hysstrala stojącego przy tafli okna zmarszczył brwi w grymasie, zaraz jednak ukazał wyraz zdzieiwenia, a jego trzecie oko się rozjarzyło.
- Co...? Jak...? Te włosy i oczy... Mój Panie! - wykrzyknął kapłan, łapiąc się za serce, a przynajmniej za zwały ciała, gdzie powinno się ono zanajdować. Zbliżył się chwilejnie kilka kroków, poczym uknąkł na jedno kolano, co w jego przypadku było nielada wyczynem.
- Mój Boże! Przybyłeś do swojego najwierniejszego sługi! - westchnął ukazując uśmiech uradowanego dziecka. Jasnym było, że zupełnie odwrotnie zinterpretował pojawienie się bóstwa w stosunku do rzeczywistości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 13:01, 12 Gru 2017    Temat postu:

Hysstral był pod wrażeniem tego, że przepych, w którym żył Najwyższy Kapłan zdawał się nie kończyć i z każdym momentem bóg odkrywał, że jest go coraz więcej. Czy była gdziekolwiek jakaś granica tego luksusu?
Co nie zmieniało faktu, że przepych robił wrażenie. Można by było uznać, że willa Najwyższego Kapłana była największym architektonicznym dziełem Astreas. Hysstral był pełen podziwu dla rzemiosła swego ludu. Oczywiście, był też rozczarowany postawą jaką przyjmował Lude. Koniec końców, był pasożytem żerującym na swoim pobratymcach, wykorzystującym swoją pozycję dla własnych celów, co sprawiało, że piękna willa była niczym diament skąpany we krwi niewinnych, która sączyła się do jego środka przez wiele pęknięć. Piękny, jednak spaczony i pozyskany za cenę większą niż jest wart.

Wsłuchując się w rozmowy, Hysstral odniósł wrażenie, że jego przeczucie odnośnie bycia wciąż zajmowanym różnymi innymi sprawami się powoli sprawdzało. Po pierwsze, Astreas mieli zgromadzić się jutro i wznieść wspólne modły o błogosławieństwo i uzdrowienie. Coś, czego bóg nie chciał ominąć. To była idealna okazja, by znowu pokazać się swoim dzieciom, pobłogosławić je i być może przemówić do frakcji niewiernych, spróbować zjednoczyć lud pod jedną gwiazdą. Nie wspominając już o tym, że mógł faktycznie uzdrowić ciężko chorych Astreas, jeśli tacy byli. To, oczywiście, kłóciło się trochę z jego pierwotnym podejściem, żeby nie mieszać się w sprawy ludu bardziej niż to potrzebne. O ile nie chciał za bardzo ingerować, to sama pokusa była bardzo silna. Przecież tego typu spotkanie nie miało aż tak wielkiego znaczenia.
Pozostawała też sprawa Amelii. Urywek jej "modlitwy" przywołał w umyśle Hysstrala dość niepokojącą myśl. Chęć bycia nieśmiertelną mogła otworzyć bramę dla jednego z tych pasożytów, które przejęły biednego Larsa. Stworzenia były sprytne, więc mogły jej zaoferować to, czego chciała, podejść ją i zawładnąć jej ciałem. W takim wypadku byłoby to wielką tragedią nie tylko dla Astreas, ale i dla samych bogów. Oczywiście, Hysstral wiedział, że szansa na to nie jest aż tak wysoka i być może za bardzo nad tym rozważa, jednak postanowił pozostawić tę myśl z tyłu swojego umysłu. Tak na wszelki wypadek.

Gdy Lude wszedł do komnat, Hysstral uśmiechnął się do niego. Być może Najwyższy Kapłan nie był straconym przypadkiem. Jego reakcja wydawała się szczera.
- Wstań - powiedział bóg życzliwym tonem. - Usiądź wygodnie.
Hysstral poczekał aż Lude zajmie miejsce i, jeśli było jeszcze jakieś wolne krzesło, także usiadł. Patrzył Najwyższemu Kapłanowi prosto w oczy.
- Słyszałem, że chciałeś się ze mną zobaczyć - powiedział, zakładając nogę na nogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Śro 2:12, 13 Gru 2017    Temat postu:

Choć willa Lude była pełna przepychu i zdecydowanie znajdowała się w dziesiątce najpiękniejszych i najlepszych budowli zbudowanych przez Astreas, wciąż nie mogłą się równać z siedzibą króla. Hysstral omiótł pałac-twierdzę na szczycie Spire wzorkiem podczas oczekiwania. Choć dla niego była to trywialna konstrukcja, patrząc na to z punktu widzenia jego ludu, było to bez wątpienia najwyższe osiągnięcie ich architektonicznego kunsztu. Miało też tą zaletę, że w przeciwieństwie do willi kapłana miało też praktyczną funkcję - służyło za ostatnią linię obrony i bastion, czy też schron dla Astreas.

Wedle wpojonej bogu wiedzy, jego dzieci praktykowały ustrój zwany "monarchią sakralną", gdzie rządził król przy pomocy rady starszych złożonej z patriarchów wszystkich klanów.

Jak wspomniano wcześniej, społeczeństwo Astreas przywiązywało ogromną uwagę do związanej z nimi Świętej Konstelacji. Mimo, że Konstelacja była - jak wszystko - dziełem Wszechojca, Astreas nieświadomie przypisywali ją Hysstralowi i jego niezmierzonej mądrości. Co nie mogło być dalsze od prawdy, gdyż był to prosty system przypisujący wpływ konstelacji podług cech genetycznych Astreas i nie miał nic wspólnego z ich charakterem czy przeznaczeniem. W dużej większości była to zwykła ruletka.

Jednak nie zawsze. Po urodzeniu dzieci ukazywały specjalne znaki w ich trzecim oku, wedle wskazań Świętej Konstelacji. Zadaniem rodziców, kapłanów czy patriarchów było naniesienie odpowiednich tatuaży na dziecko, podług wskazówek. Celowe zmienianie konstelacji, czy nanoszenie więcej niż zalecanych tatuaży było tematem tabu i w razie wykrycia surowo karane, bo mogło łatwo doprowadzić danego Astreas do okaleczenia na całe życie, albo i śmierci.

Poza jednym wyjątkiem. Wybranka towarzyszyła Astreas od początku. Błogosławiona Astreas, która uosobiała wolę Świętej Konstelacji, dzierżąc wszystkie jej błogosławieństwa, kumulujące się w moc niedostępną dla zwykłych członków społeczności czy nawet Gemini. Poza jednym, niechlubnym wyjątkiem, były one symbolem ich boga i stróżem Astreas. Jednak choć istniały od zawsze, Wybranki rzadko rodziły się częściej niż raz na stulecie. Często za to umierały w ogniu walki.

Dlatego też w dawnych czasach, zanim jeszcze weszli na Ather i zbudowali Spire, Astreas opracowali "rytuał króla". Wybierano chłopca w wieku od dwunastu do piętnastu lat, którego w zamian za niemal boską cześć i dobrobyt, zmuszano do przyjęcia wszystkich błogosławieństw. Nawet przy rygorystycznej selekcji kandydatów, operacja miała jedynie 50% szans na powodzenie. W razie porażki... o losie porażek lepiej nie wspominać. Jednak nawet w przypaku sukcesu król Astreas cierpiał na drastyczne skrócenie życia. Nawet nic nie robiąc, żaden nie przeżył więcej jak dziesięć lat. Jeśli jednak musiał używać swoich nowych mocy rzadko przeżywał rok czy dwa.

Wracając jednak do chwili obecnej i rozmowy między Hysstralem, a Lude który z trudem podniósł się na nogi i z westchnieniem ulgi legł w krześle.

Hysstral zajął pewnie miejsce na przeciwnym krześle, spoglądając w małe ślepka kapłana. Choć krzesła były dokładnie takie same, trudno było oprzeć się wrażeniu, że bóg siedzi na wyniosłym tronie, wcale nie gorszym od tego który przywołał w Astralu.
- Tak! Tak! Oczywiście, że chciałem, mój Boże! - Lude klasnął w ręce i niemal podskoczył, ale było to ponad jego siły. - Wybacz mi proszę, że nie przywitałem cię w Astralu, ale ci idioci... ach, wybacz mój język! Ale doprawdy wiatr musiał wywiać im wszystko spomiędzy uszu, żeby nie zaprosić Najwyższego Kapłana na spotkanie z bóstwem... - na moment zmarszczył brwi w poirytowaniu, zaraz jednak się rozchmurzył.

- Mniejsza o maluczkich... to dla mnie zaszczyt, że zechciałeś się ze mną spotkać, mój Boże! Dostrzegłeś moją pobożność i wiarę, prawda? Wiem, że zawistnicy często spoglądają na mnie krzywo za moimi plecami, ale boskiego spojrzenia nie da się oszukać, ot co! Och, wybacz, za dużo paplam. Cóż chciałbyś mi objawić, Lordzie Hysstralu? Jak mam prowadzić twój lud? Co mam zrobić, żeby szerzyć twoją mądrość i miłosierdzie? Skoro wybrałeś mnie na jednego z Gemini, na jednego z twoich wybranych, wiedz, że cię nie zawiodę! - zapiał kapłan, a głos mu się nieco załamał przy tych słowach z emocji. Złożył dłonie jak do modlitwy, spogladając wyczekująco na boga.

Choć wiara Lude wydawała się szczera, trudno było orzec ile w tym jest egoistycznego samouwielbienia, gdzie wiara stawiała go pośród elit Astreas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 13:25, 08 Sty 2018    Temat postu:

Maluczcy, idioci... koniec końców wszyscy byli dla Najwyższego Kapłana właśnie nimi. Taką osobą był Lude - zapatrzoną w siebie, małostkową i przede wszystkim posiadającą kompleks większości. Hysstral widział to, jaki był Najwyższy Kapłan. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien go teraz zrugać za jego postępowanie i nakierować na właściwe tory, jednak był też pewien, że jego rozmówca obraziłby się, uznając osąd swojego boga za mylny. Dlatego musiał postępować ostrożnie i pokazać mu drogę w taki sposób, żeby nie obróciło się to nie przeciw niemu samemu, ale przeciw Astreas. A nawet jeśli przyjąłby ostrą naganę z pokorą... cóż, Hysstral nadal preferował podejście nieco bardziej zachowawcze.
Hysstral zmierzył Najwyższego Kapłana wzrokiem.
- Pozwól, że to naprawimy - powiedział spokojnie, wskazując na jego nos, uszkodzony przez Amelię.
W tym momencie Hysstral użył swej mocy, by wyleczyć ranę Najwyższego Kapłana.
- Zanim zaczniemy naszą pogawędkę ofiaruję ci to, co reszcie moich dzieci w Astralu - rzekł po chwili, gdy Lude ochłonął. - Możesz mi zadać dowolne pytanie, a ja na nie odpowiem. Jeśli jesteś zainteresowany, oczywiście.
Hysstral był ciekaw jakie pytanie mógł mieć do niego Lude. Liczył na coś przynajmniej marginalnie interesującego, w końcu był to jego Najwyższy Kapłan. A nawet jeśli pytanie okazałoby się nudne i typowe do granic możliwości, bóg był w stanie trochę z niego wyczytać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 18:57, 11 Sty 2018    Temat postu:

- E... co? - oczka Lude skupiły się na palcu boga, po czym pisnął zaskoczony, gdy chrząstki wskoczyły na swoje miejsce, krew odpłynęła z poskładanych tkanek, a całość przybrała bardziej naturalny, cielisty kolor.

- O, nie boli... - mruknął, pocierając twarz. - Dz-dziękuję.
Zabieg na chwilę wyrwał go z uniesienia, jednak to zaraz powróciło.
- Pytanie... pytanie... - Kapłan przyłożył palec do dolnej wargi. Hysstral nie musiał nawet sięgać do umysłu mężczyzny, żeby wyczytać z jego twarzy o czym myśli. "Czemu jestem taki wyjątkowy?". "Jaką wspaniałą przyszłość dla mnie planujesz?". Egoistyczne myśli, które bóstwo zdażyło już poznać wręcz wylewały się z fałdów twarzy tamtego.

Gdy jednak otworzył usta by je wypowiedzieć, jego oczy pomknęły na moment w górę i w lewo, jakby coś sobie przypominał.
- Kto jest silniejszy, mój Boże, ty czy tytan...? - wymsknęło się niewinne pytanie i Kapłan natychmiast poczerwieniał ze wstydu. - Wybacz, co za głupoty... oczywiście, że ty... zmarnowałem swoje pytanie... - złapał się za głowę.

Słowo "tytan" niewiele mówiło Hysstralowi. Kilka sekund zajęło mu zrozumienie o czym mówi kapłan. Na myśl przyszła mu humanoidalna sylwetka, która widzieli pierwszego dnia z daleka i przelotem. Z tego co pamiętał, były to konstrukty stworzone też przez Wszechojca, ale nie miał o nich żadnych informacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 13:35, 22 Sty 2018    Temat postu:

Hysstral był szczerze zaskoczony pytaniem. Spodziewał się czegoś bardziej egoistycznego i egocentrycznego, czegoś dotykającego Najwyższego Kapłana lub jego interesów bezpośrednio. Tymczasem bóg otrzymał coś ciekawego, tym bardziej, że sam nigdy się nad tym nie zastanawiał. Czy był silniejszy od tytana? Nie wiedział nic o konstruktach, więc nie mógł nawet zgadywać czy byłby w stanie równać się z nimi. Jedna jego część mówiła, że owszem, w końcu był bogiem i władał siłami tak potężnymi, że byłby w stanie zniszczyć całą planetę. Z drugiej jednak strony, tytani także zostały stworzone przez Wszechojca. Czy były zabezpieczeniem na wypadek gdyby któreś z jego dzieci zaczęło zachowywać się wbrew jego woli? Jeśli tak, wtedy ani Hysstral, ani żadne z jego rodzeństwa nie mogli się z nimi równać, przynajmniej nie w pojedynkę.
Jednakże to były tylko podejrzenia, niezbyt celne. Bóg pomyślał, że będzie musiał się kiedyś przyjrzeć tytanom z bliska i zebrać o nich dodatkowe informacje.
Hysstral uśmiechnął się życzliwie do Najwyższego Kapłana.
- To bardzo dobre pytanie - odparł. - Sam chciałbym znać na nie odpowiedź - tutaj zachichotał. - Niestety, nigdy nie porównywałem się z tytanem i chyba wolałbym tego nie robić. Zresztą, chyba nie byłoby powodu. Ale... - wciąż się uśmiechając zmrużył lekko oczy - czy to pytanie oznacza, że wątpisz we mnie?
Hysstral był pewien, że Lude w tym momencie będzie zaprzeczał i wypierał się takich herezji. Pytanie było prawdopodobnie spowodowane jedynie czystą ciekawością, jak podejrzewał bóg, jednak przyciśnięcie w ten sposób Najwyższego Kapłana mogło okazać się skuteczne w dodaniu mu pokory. A jeśli najświętszy z jego ludu faktycznie wątpił... cóż, wtedy trzeba było umocnić w nim wiarę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Światy Multiversum / Godworld / Carasol Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1