Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zajazd "Uśmiechnięta Podkówka"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Caen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pią 12:58, 27 Sie 2010    Temat postu:

Wnętrze zajazdu było dość... typowe. Przypominało karczmę. Rozstawiono kilka sporych stołów, przy których siedzieli i pili mieszkańcy Caen. Był też charakterystyczny dla takich miejsc kontuar, za którym stał krępy mężczyzna sprzedający piwo oraz przyjmujący pocztę. Zapewne zarządzał też noclegami, gdyż to właśnie z nim rozmowę kończyli towarzysze Serindracka. W chwili gdy bard wszedł do środka, ruszyli oni na górę.
- J-jesteś pewna? - rozległ się znajomy, niepewny głos przy jednym ze stolików. - Wygląda podobnie, ale nie tak samo.
- Tak! To ten łajdak! - odparł gniewnie inny, kobiecy. - Rozprawimy się z nim tu i teraz! - osoba uderzyła w stół.
Okazało się, że przy jednym ze stolików siedzieli nie kto inny jak Koei i Kozber. Rozmawiali oni nieco ściszonym, jednak wciąż słyszalnym głosem, popijając coś, co wyglądało na wodę. Nie wydawali się być jakoś przesadnie zadowoleni, a Koei miała na twarzy wymalowaną furię.
W tym momencie w plecy Serindracka uderzyło czyjeś ciało.
- Och, przepraszam.
Zdenerwowany i przemęczony głos należał do kolejnej znajomej twarzy. Rydian, ubrany obecnie w brudne szaty wędrownego mnicha, uśmiechnął się nieco zakłopotany do barda, drapiąc się po głowie. Całą scenę ujrzała Koei, która poderwała się i wskazała Rydiana palcem.
- Ty! - wrzasnęła jakby oburzona, po czym palec przeniósł się na Serindracka. - I ty! Co za niedorzeczność!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serindrack
Piewca Dźwięków Irytujących



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 1395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tam, obok.

PostWysłany: Czw 13:49, 09 Wrz 2010    Temat postu:

- O jeny... - mruknął bard po cichu.
Westchnął, widząc Rydiana. Westchnął ponownie, widząc Koei.
- Daj mi chwilkę, moja droga - powiedział do czarodziejki, po czym skierował wzrok na złodzieja. Mierzył go nim przez chwilę, po czym wykonał błyskawiczny cios pięścią w nos oprycha. Jeśli nie sprowadzi go to do poziomu gruntu, robi wszystko, co jest potrzebne, by tak się stało.
- Rozumiem, że masz czym zapłacić za zniszczenie gitary, złodzieju od siedmiu boleści... - powiedział zimno, patrząc na niego z góry, powoli stawiając okuty but na klatce piersiowej leżącego.
Jeśli Rydian nie zacznie przepraszać i wyciągać pieniędzy, lub czegokolwiek, co miałoby stanowić zadośćuczynienie, kopie go w twarz, licząc, że Rydian zemdleje. Jeśli się to nie stanie, robi to wściekły jeszcze raz, drugi, trzeci - do skutku. Następnie przeszukuje go i zabiera wszystko, co ma - oczywiście nie licząc śmieci pokroju ogryzka.
Gdy skończy, podnosi głowę i uśmiecha się do Koei.
- Już cię słucham, moja droga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Sob 17:19, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Rydian padł od pierwszego uderzenia. Bezsilny bandyta złapał się za nos, próbując powstrzymać krwotok. Nim bard zechciał zrobić mu coś jeszcze, został chwycony od tyłu przez kogoś, prawdopodobnie, mocarnego, co powstrzymało go przed dalszą przemocą.
- Spokojnie, chłopcze! - zahuczał bywalec karczmy trzymający barda. - Nie chcemy tu awantur, jasne?
- Jak śmiesz... - wymamrotał Rydian. - Bezczelny... nieważne! - wstał. - Nie przyszedłem tu po to, żeby się z tobą rozliczać! Ale przynajmniej wiem gdzie jest ten bydlak! - parsknął. - Lepiej nie wchodź mi w drogę! - zagroził Serindrackowi palcem.
Bandyta odwrócił się na pięcie i wyszedł. Mocarny bywalec karczmy puścił barda i wrócił do swojego stolika, wciąż obserwując swoją „ofiarę”. Koei westchnęła i opadła na swoje krzesło.
- Siadaj – powiedziała stanowczo do Serindracka, gestem wskazując mu miejsce przy ich stoliku. - Co, u ciężkiego licha, tu robisz? Zgubiłeś swojego „przyjaciela”?
- Koei, myślę, że powinniśmy... - zaczął nieśmiało Kozber.
- Och, odezwał się. Sama wiem co powinniśmy najlepiej. Trzeba zająć się tym zrządzeniem losu, które na nas spadło. Tym razem nie ucieknie, łajza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serindrack
Piewca Dźwięków Irytujących



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 1395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tam, obok.

PostWysłany: Sob 18:15, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Bard westchnął niezbyt zachwycony ucieczką Rydiana. Postukał kilka razy palcami w krawędź krzesła zbierając myśli, po czym zaczął mówić.
- Koei, złotko... Wyjaśnij mi proszę, o co ci dokładnie chodzi. Kto ma wam nie uciekać? Ja? - spytał Serindrack licząc na to, że jednak nie o niego chodzi. - I jakimż losu zrządzeniem ma być pojawienie się tutaj mnie?
Miał szczerą nadzieję, że magowie nie zajmą mu zbyt wiele czasu. Wszak miał swoje plany i nowych - liczył na to, że zasłużą, by móc być tak nazywani - przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Czw 9:51, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Koei westchnęła ciężko.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale ścigamy pewnego pasożyta – powiedziała, opierając się wygodniej na krześle. - Złodzieja talentów, który opchnął nam niedziałający czar, a w zamian zabrał nasze zdolności.
- Moja trąbka – westchnął słabo Kozber.
- Tak, do tego ten jego czar zniszczył nasze instrumenty. Po prostu rozpadły się w pył, jak gdyby nigdy nic. Ale dość tego. Mam zamiar ukrócić tego parszywca o coś więcej niż głowę i odzyskać to co nam ukradł. Był tutaj zanim wszedłeś. Zamawiał pokój, a razem z nim był jeszcze jakiś chłopak i jakaś niewiasta. Pewnie siedzą teraz na górze i obmyślają czyj talent jeszcze zabrać.
- I obciął włosy – dodał Kozber. - Chyba myślał, że go nie poznamy.
- Tak... ale dość tego! - Koei uderzyła pięścią w stół. - Idziemy na górę i robimy z tym wszystkim porządek. A potem możemy wrócić do Draknor. Szczerze powiedziawszy to mam dość tego miasteczka. Jakoś tu dziwnie.
- A-a, co z tobą, Serindracku? - zapytał Kozber. - Będziesz z nami dalej podróżował?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:28, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Dziwny odgłos, narastające ciepło i krzyki ludzi wybudziły cię z spoczynku. Podniosłeś się z łóżka i nim zorientowałeś się co dzieje się w karczmie do twojego pokoju wbiegł właściciel.- Pali się! Wszystko płonie. Zabieraj się stąd jak najszybciej.- Karczmarz zmył się tak szybko jak tylko się pojawił. chwilę później usłyszałeś jego krzyk dochodzący z korytarza. Słuchając jego rady zabrałeś najważniejsze rzeczy i wybiegłeś z pokoju. Wszystko stało w płomieniach na szczęście jeszcze nie tak wysokich aby nie dało się ich przekroczyć. Nie czekając na śmierć ruszyłeś z maksymalną prędkością ku płomieniom. Przedzierając się przez nie zobaczyłeś ciało karczmarza nabite na kawał drewna który musiał odłamać się od ściany w momencie gdy ten był tuż przed nią. Pamiętając drogę do wyjścia skierowałeś się do kręconych schodów. Zbiegłeś po nich i znalazłeś się w głównym pomieszczeniu. Wszystko stało w płomieniach, a między nimi widać było wyjście. Postanowiłeś zaryzykować i spróbować przebiec przez nie do wyjścia. Będąc już prawie przy drzwiach oberwałeś czymś twardym bardzo mocno w głowę i przewaliłeś się na ziemię. W skutek uderzenia twoje oczy wbrew woli przestawiły się na wykrywanie źródeł ciepła. Leżałeś i nic nie mogłeś zrobić. Temperatura w pomieszczeniu była tak wysoka że twoje oczy nie dawały sobie z nią rady. Oślepiająca jasność, potem kompletna ciemność. To ostatni fragment który udało ci się zapamiętać.
Obudziłeś się na trawie kilkanaście metrów przed karczmą. Byłeś pewien że żyjesz ale coś było nie tak. Nic nie widziałeś i mimo tego że otwierałeś oczy ciemność nie ustępowała.- Zobaczcie obudził się!- Kobiecy głos nieco cię uspokoił i pomógł ci się opanować. Wszystko działo się już normalnie prócz tego że świat widziany twoimi oczami ogarniała ciemność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 13:02, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Kerende rozejrzał się dookoła siebie. Dobrze wiedział, że tak i tak nic nie zobaczy, ale był to najzwyklejszy w świecie odruch.
-Cholera jasna...- szybko wstał na nogi i otrzepał się, ale to było chwilowe. Upadł ponownie i ponownie przyrżnął głową w twardą glebę.- Kurw...- ciche przekleństwo wydobyło się z pod maski.- drugiej próby nie podjął. Na leżąco sprawdził czy wszystko ma. Najchętniej teraz kogoś zabiłby. Tak. Ewidentnie. Ulżyłoby mu wtedy. Jednak Ci ludzie go uratowali. To trochę nie wypada. Dodatkowo przypomniał sobie, że nic nie widzi. Założył sobie ręce za głową i "spoglądał" w niebo, jeśli jakieś tam było. Chwilę to trwało. Pewnie wyglądał jak idiota leżąc gdzieś, może nawet na środku drogi, i patrząc się w niebo. Szybko przemyślał sytuację, w której się znajdował. Z tego co pamiętał to ostatnie co widział to było ciepło. Może ta wrodzona umiejętność też mogła się zepsuć, cholera go wie. Zazwyczaj nie ślepł, aż tak bardzo. Po prostu gorzej widział. Mniej więcej spojrzał tam gdzie powinna stać grupka otaczających go ludzi. Charakterystyczny kolor oczu powinien obudzić jakiś szept czy coś. Zazwyczaj tak działał. Jednak nie wiedział w jakim stanie się znajduje to westchnięcie równie dobrze mogłaby obudzić sącząca się krew z pod maski.
-Ktoś jeszcze jest ranny?- od niechcenia rzucił te pytanie. Trochę jednak szkoda mu się zrobiła karczmarza. Wyglądał na sympatycznego. Po chwili się zganił. Od kiedy go to interesuje? To pewnie przez ten brak orientacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:31, 29 Wrz 2010    Temat postu:

- Nikt nie został ranny lecz... - Wypowiedź najprawdopodobniej kobiety w średnim wieku przerwała chwila ciszy.- Lecz właściciel karczmy zginął tragicznie.- Dodał jakiś młody mężczyzna. Nie do końca byłeś pewien kto z tobą rozmawia i gdzie stoi ale uszy pozwoliły ci się tego domyśleć.- Proszę zrobić miejsce muszę obejrzeć tego człowieka.- Jakiś typ który wziął się nie wiadomo skąd zaczął obmacywać i oglądać cię dokładnie w każdym miejscu wywołując w tobie lekki niepokój.- Spokojnie jestem lekarz... Szybko przynieście mi coś ostrego trzeba amputować. Jego ręka jest zbyt mocno poparzona i może spowodować śmierć jeśli nie zrobi się z nią czegoś w najbliższym czasie!- Po tych słowach usłyszałeś już tylko dźwięk metalowego noża wyjmowanego z metalowego pokrowca i kroki zbliżającego się lekarza.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokaris dnia Śro 23:32, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Czw 7:11, 30 Wrz 2010    Temat postu:

-Czy jest na sali lekarz, nie psychopata?- spokojnie zapytał się tłumu. Nie wiedział skąd u niego aż takie opanowanie. Naturalną reakcją powinien był być krzyk. Jedną z rąk dotknął delikatnie drugiej.- Proszę mi ją zdezynfekować i założyć konkretny opatrunek. Nie zgadzam się...- szybko wstał i postarał się opanować zawroty głowy.-...na amputację.- wyciągnął jedną katanę zdrową ręką. Starał się wyglądać jak na pewnego siebie. Ciekaw był czy wszyscy wiedzieli o tym, że nei widzi. Kiedy tak stał z wyciągniętą bronią powoli podążał ostrzem za źródłem kroków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serindrack
Piewca Dźwięków Irytujących



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 1395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tam, obok.

PostWysłany: Nie 11:50, 03 Paź 2010    Temat postu:

- Aha... No dobra. To idźcie zredukować jego egzystencję do poziomu dżdżownicy, ja tu poczekam - powiedział rozleniwionym głosem. - Co do podróżowania, nie sadzę. Powiedzmy, że mam inne plany. Ale dzięki za... Towarzystwo.
Gdy magowie odejdą, bard kontynuuje czynność zwaną nudzeniem się. Po prostu zatem się nudzi, racząc się tutejszym napitkiem i czekając, aż zespół skończy omawianie swoich planów, czy co oni tam na górze robią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:16, 08 Paź 2010    Temat postu:

-Czy pan nie rozumie? Zagrożone jest pańskie życie! Jako lekarz przysięgałem go bronić i nie zdoła mnie pan powstrzymać przed amputacją. Jeśli nie opuści pan broni będę zmuszony użyć zaklęć.-Wiadomość ta wstrząsnęła wszystkimi wieśniakami stojącymi z boku. Wśród nich rozpętały się ciche rozmowy i szepty ale zdążyłeś się domyślić że raczej są podekscytowani tym że w końcu zobaczą magię niż wystraszeni faktem że jeśli coś pójdzie nie tak im też może się coś stać.- To jak?- Spokojnie zapytał lekarz i przyjął pozycję idealną by w jednym momencie cisnąć w ciebie zaklęciem.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokaris dnia Nie 21:56, 24 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Śro 13:43, 27 Paź 2010    Temat postu:

Koei i Kozber dopili swą wodę, po czym wstali, patrząc na siebie z determinacją. Już mieli iść na górę, gdy schodami na dół począł schodzić Marcus.
- To on! - warknęła magini.
Kozber zaczął, dość chętnie i gorliwie, inkantować zaklęcie, po czym wskazał perkusistę gestem. Czerwona, demoniczna łapka wystrzeliła w stronę Marcusa, chwytając go. Kozber pociągnął ręką, a jego cel został natychmiast przyciągnięty, jednakże ze względu na siłę, masę oraz pęd, perkusista przeleciał spory kawałek, lądując poza karczmą, a niszcząc przy okazji drzwi zajazdu. Koei natychmiast wybiegła i rzuciła się na leżącego muzyka. Kozber wykonał kolejne ruchy dłońmi, co przywołało łańcuchy, które natychmiast związały Marcusa, uniemożliwiając mu poruszanie się.
- Oddawaj nasze talenty, złodzieju! - wrzasnęła Koei, uderzając perkusistę w twarz.
Kozber pozostawał milczący, skupiając się na kontroli swych łańcuchów. W samym zajeździe zapanowało poruszenie, a większość bywalców zaczęła tłoczyć się w drzwiach, chcąc zobaczyć to niesamowite przedstawienie. Nawet karczmarz należał do gapiów, jednak w przeciwieństwie do innych uzbrojony był w nabijaną gwoźdźmi deskę.
- Puszczaj mnie! - zahuczał Marcus. - Edgar! Lilly! Serindrack! Pomocy! - krzyczał, próbując się w jakiś sposób wyrwać z objęć zaklęcia.
- Co? Serindrack? - zdziwiła się Koei i spojrzała za siebie. - Serindracku! - krzyknęła, starając się spojrzeć srogo na barda. Wyszłoby to idealnie, gdyby między nimi nie znajdował się tłum gapiów. - Ty znasz tego złodzieja talentów?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 10:00, 30 Paź 2010    Temat postu:

Kerende spojrzał na lekarza, a przynajmniej gdzieś w jego okolicę. Zaśmiał się głośno i wbił miecz w ziemię.
-To ma być jakiś dowcip? Sam sobie zaprzeczasz wiejski znachorze.- teraz wściekłość zaczęła przez niego przemawiać.- Chcesz ochronić moje życie zabijając mnie? Takich świrów jak Ty powinni zamykać! Masz poprzestawiany system wartości, czy co?- wziął głęboki wdech i trochę się uspokoił. Dobrze wiedział, że takie słowa mogły kosztować go życia, ale przecież nie miał się o co martwić. W tym towarzystwie jest jeden taki co go ochroni.- Zabójca i wybawiciel zarazem. Cóż ja bym bez Ciebie zrobić… Taką medycynę to sobie może w d… No. Czy jest tu jakiś inny lekarz?- musiał przeciągnąć dialog, aby móc w końcu zacząć widzieć. Co chwilę mrugał nerwowo próbując przywrócić wzrok, ale nie wiedział czy to zadziała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:01, 11 Lis 2010    Temat postu:

-Ależ kto powiedział że zaklęcia muszą od razu zabijać ?- Powiedział lekarz i cichutko zaśmiał się do siebie.- Na przyszłość dam ci pewną ważną radę. Nigdy nie obrażaj osoby która jest od ciebie potężniejsza a na dodatek chce ci pomóc.- Kończąc zdanie lekarz wykonał rękoma szybki gest po czym wypowiedział krótką sentencję. Nim zdążyłeś zrobić cokolwiek, leżałeś już na ziemi. Całe twoje ciało przeszedł jeden wielki i bolesny skurcz który nie pozwalał wykonać ci żadnego ruchu. Chwilę później zobaczyłeś stojącego nad sobą medyka i usłyszałeś tylko zanikający powoli głos.-Nie będzie bolało.

Zerwałeś się błyskawicznie i wstałeś z drewnianego stołu na którym leżałeś przez całą noc. Pierwsze co zrobiłeś to spojrzałeś na swoją prawą rękę. Niestety, lekarz nie żartował. Tam gdzie niegdyś rosła twoja ręka teraz znajdował się niewielki lecz kształtny kikut. Chwilę potem zorientowałeś się że nie byłeś sam. Została z tobą kobieta która najprawdopodobniej zadeklarowała się pilnować cię przez całą noc. W tej chwili drzemała sobie obok niewielkiego drzewa znajdującego się kilka kroków od stołu na którym zostałeś ułożony po zabiegu który odbył się zeszłej nocy. Twoje miecze zostały ułożone przy stole pod którym spałeś a ręka którą ci amputowano leżała rzucona kawałek dalej, w błotnistą kałużę. Jak zobaczyłeś robaki dość szybko zabrały się za konsumpcję czegoś co niegdyś było twoją kończyną. Można było na niej dostrzec kilka grubych i tłustych larw wchodzących pod skórę która na niej została i muszek latających w około. Chociaż wiedziałeś że ręka nie będzie ci już potrzebna i nic już z nią nie zrobisz zdenerwowałeś się faktem iż została rzucona na ziemię dla robaków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Czw 12:26, 11 Lis 2010    Temat postu:

-Niech ja go dorwę...- Kerende jeszcze nigdy w życiu nie czuł w sobie takiej żądzy krwi. Z chęcią wymordowałby połowę Caen.- Zamorduję!- wrzasnął tak, aby każdy w okolicy go usłyszał. Złapał za miecze i nałożył je na plecy. Jedną ręką było to skomplikowane, ale jakoś to zrobił. Spojrzał w kierunku kobiety. Podszedł do niej. Przyparł ciałem do drzewa, a miecz znalazł się przy jej szyi.- Gdzie polazł ten gnojek...?- spojrzał na nią spod maski. Dobrze wiedział, że widok dwojga tego typu oczu działał bardzo charyzmatycznie.- Mów!- trochę mocniej przycisnął ostrze. Nie chciał jej zrobić krzywdy. W końcu nie zrobiła nic złego. Wyczekując odpowiedzi Kondemorianin poruszył kikutem.- Wykastruję szamana od siedmiu boleści. Dorwę i wykastruję. To będzie go bardziej bolało... Choćbym życiem miał zapłacić.- rozejrzał się dookoła. Chciał się rozeznać jak wygląda życie w mieście i co zostało z karczmy.

Tak nie fajnie mi to obciąłeś, alogicznie. Bez żadnej fajnej argumentacji... Obciąłeś, bo miałeś taką władzę i tak... Niefajnie... Nie mam nic do obcięcia ręki, ale sposób w jaki to zrobiłeś taki... Niefajny...

Ker


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:58, 19 Lis 2010    Temat postu:

Na czole kobiety pojawiły się krople potu a jej oczy zaczerwieniły się lekko jak gdyby zaraz miała się rozpłakać.- Ja, ja tylko chciałam pomóc. N-nie krzywdź mnie proszę.- Krzyknęła i przerażona rozpłakała się nienaturalnie. Najwidoczniej nie spodziewała się takiej reakcji z twojej strony. Rozglądając się w około nie zauważyłeś niczego co mogło by zwrócić twoją uwagę. Jedyne na czym zatrzymałeś choć na chwilę wzrok to pozostałości po dawnej karczmie które wciąż żarzyły się w niektórych miejscach. Kobieta którą wciąż przyciskałeś do drzewa odchyliła głowę i delikatnie kiwnęła nią w stronę ścieżki prowadzącej w lewą stronę. Najwidoczniej szok zaczął jej przechodzić lecz nadal nie nadawała się do przeprowadzania dłuższych rozmów. Chociaż jaka bezbronna kobieta zareagowała by inaczej gdy jakiś zdenerwowany i obcy człowiek przystawił by jej miecz do gardła i patrzył na nią takimi oczyma?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokaris dnia Pią 23:59, 19 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serindrack
Piewca Dźwięków Irytujących



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 1395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tam, obok.

PostWysłany: Śro 14:52, 29 Gru 2010    Temat postu:

- Eee, że co? - skonfundowany bard tyle potrafił powiedzieć. Otrząsnął się i z trudem kontynuował. - Że niby to on ukradł wasze talenty? Huh. Ciekawe, czy Edgar i Lilly wiedzą o tym, jak sobie dorabia. Jeśli tak... No cóż, chyba najlepiej nie trafiłem - ciągnął, jakby w ogóle nie interesując się bitwą magów z perkusistą-szarlatanem.
- Załatwcie to sobie, między sobą. Nie wiedziałbym, po czyjej stronie stanąć. Proszę bardzo, nie przeszkadzajcie sobie. Poczekam, aż całość się rozwiąże, jak trzeba. Wybaczcie, ale nie chcę, by ktoś czuł się... pokrzywdzony - zachichotał z własnego pseudożartu parasytuacyjnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 22:35, 30 Sty 2011    Temat postu:

-Rozumiem...- zabrał ostrze spod jej gardła.- Nie becz i uciekaj.- odwrócił się zły i spojrzał na tlące się szczątki karczmy. Lubił tą gospodę. Miała ten swój klimacik, który podczas drogi dawało mu wyczekiwane ukojenie gdzieś w środku. Ten ciepło, które do niego docierało, jakby ciepło domowego ogniska. Oczywiście ojciec nie rzucał w niego kuflami i nie łamał mu na plecach krzeseł, ale nie o to chodzi... Tyle przelanych łyków piwa, tyle zalotnych spojrzeń do kelnerek. A właśnie... Kelnerki pierwej sort. Kształty idealne, drugich takich nie wypatrzysz. Pewnie dlatego mieli tylu klientów... No, ale co zrobić... Niektórzy dostrzegali w ogniu czegoś w rodzaju oczyszczenia, może był to też okres oczyszczenia również dla Kera? W końcu jakaś zmiana? Tak, obcięli mu rękę... Tak, był wściekły... Ale logicznie myśląc czy mógł coś zrobić... Tak. Logika mu wyjaśnia wiele rzeczy i czas zacząć działać inaczej. Chyba miał pomysł. Rzucił za szybko odchodzącą dziewczyną jedno pytanie.
-Gdzie znajdę jakiegoś burmistrza, minikróla czy kogoś w ten deseń?- kiedy tylko usłyszał odpowiedź ruszył we wskazanym kierunku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokaris
Tolerowany



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:37, 01 Lut 2011    Temat postu:

-Właściciela tych ziem już dawno nikt tu nie widział. Podobno nazywa się Arc'thun i mieszka w posiadłości znajdującej się na północ stąd. Niestety plotki niosą że ostatnimi czasy nie dzieje się z nim najlepiej i nie życzy sobie odwiedzin. Osobiście proponowała bym go nie odwiedzać, jest dość wybuchowym człowiekiem...

Kobieta kończąc wypowiedź rozpoczęła marsz w kierunku pobliskiego lasku. Nie minęła chwila nim ta zniknęła między gęstymi drzewami i krzewami a ty zostałeś zupełnie sam. Rozglądając się do o koła ujrzałeś kilka dróg. Jedna z kierunkiem na południe i dwie prowadzące na północ. Obie drogi prowadziły zapewne w to samo miejsce z tym że przy jednej widniało oznaczenie szlaku handlowego, druga droga prowadziła zaś przez nieco bardziej rozwiniętą wieś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokaris dnia Wto 21:40, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kerende
Ateista z Wyboru



Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Śro 10:48, 02 Lut 2011    Temat postu:

Kerende ruszył w kierunku miasta. Widać właściciel tych ziem nie miał jakiegokolwiek udziału w zyskach, które przynosiła karczma. W dodatku spotkanie z kimś "wybuchowym" mogłoby się skończyć dla niego na tyle niebezpiecznie, że lepiej na razie byłoby zapoznać się z okolicą. Może spotkałby świadków wczorajszego zdarzenia, mógłby porozmawiać z ludźmi. Kiedy tak szedł zastanawiająca była postawa kobiety. Najpierw przerażona, a gdy ją puścił to uspokoiła się znacznie i skierowała się w kierunku lasu, a nie do miasta. Specyficzne zachowanie, o tej porze roku raczej grzybobranie nie jest dobrym pomysłem, a i po całonocnej opiece nad kimś idzie się spać do własnego łóżka, nie do szałasu wyć razem z wilkami w pełnię księżyca. Jednak Ker nie przejął się za bardzo tym wszystkim i powoli wędrował pomiędzy gęstsze zabudowania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Drakerra / Smocze Ziemie - Królestwo / Caen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13  Następny
Strona 10 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1