Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Etap 4 Sesji : Ghartana - Chata przy Placu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 20:50, 10 Lip 2007    Temat postu:

Kasandra przyglądała się walce.
-"Dobrzy są..." - przemknęło jej przez głowę - "Niech to... Będzie ciężko"
Nie specjalnie wiedziała co powiedzieć głośno. Nie chciała żadnym głupim słowem zranić Kamaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Śro 10:18, 11 Lip 2007    Temat postu:

Obraz podążał za biegnącym Kamakiem. Minęli po drodze kilkanaście ciał nocnych przechodniów i kilku żołnierzy miejskich, na których natknął się klin Żołnierzy. Szaman wbiegł z gwardzistami na plac. Ocenił sytuacje i powiedział do nich coś, czego obserwujący nie słyszeli. Ci skinęli głowami i rozbiegli się.

Najwyższy mag Ghartany truchtem zaczął zbliżać się do zaciśniętej w pięść ręki, wystającej z kamieni brukowej na wysokości przedramienia. Było to symbol miasta, jego niezłomnej woli. Wokół kamiennego monumentu zgromadzili się pozostali przy życiu Żołnierze. Po chwili dołączyła do nich inna grupka.
Posiłki?
W pewnym sensie. Obserwatorzy usłyszeli wyraźnie głos przywódcy Strażników. Miał ten szczególny, arogancki, zadowolony z siebie głos. Pięści i szczęki szamana zacisnęły się kurczowo. Skradał się teraz ostrożnie. Zużył już dużo many, a oni mieli chwilowo przewagę liczebną. Choć chciał jak najszybciej uratować przyjaciela, rozsądek nakazywał zaczekać na właściwą sposobność. Wsłuchał się w słowa tego impertynenta, chcąc się dowiedzieć o co chodzi.

- No i co? - Pytał przywódca Strażników. - Było się śmiać? A przecież moglibyśmy tego wszystkiego uniknąć... Nie patrz tak na mnie. Przegrałeś. Moi bracia dotarli już do podziemi Pałacu i do tej waszej biblioteki. Co? Czemu jesteś taki zdziwiony? Nie przypuszczaliście, że wiemy o tym bluźnierstwie, prawda? - Kamak zaklął w myślach. Skąd znali najlepiej strzeżony sekret miasta? Ich wywiad co chwila na nowo go zadziwiał. Znajdował się teraz jakieś dziesięć metrów od grupy, skryty w cieniach. Jak na razie go nie zauważyli. Drań kontynuował swój monolog. - Ha! Tak to jest jak się spotyka lepszych od siebie. Byle dzikus z pustyni nigdy nie pokona tych, którzy stoją po stronie prawości, nawet przy użyciu demonicznej magii! Nic nie powiesz? Trudno, widać bestie nie mają ję... - Ale przerwał mu ostry, ironiczny ton Linna.
- Umrzesz jeszcze tej nocy, psie.
- Nie przestraszysz mnie! Słyszysz?! - Zawołał drżącym głosem Strażnik. - Do trumny z nim!

Kamaka oblał zimny pot. Trumny? Co do wszystkich diabłów?! Dopiero teraz zobaczył stojącą pionowo kamienną trumnę. Wyglądała na ciężką i solidną. Pewnie przynieśli ją tu ci Żołnierze, jednak muszą być silni jak ogry. Nie widział tego, ale czuł w kościach, że Linn został wepchnięty do tego kamiennego sarkofagu. Kapitan zamknął ciężką pokrywę, z głuchym łomotem.
Czekać? Czy atakować? Jego ciało rwało się do szarży, jakby przeczuwając, że to ostatnia szansa. Ale Kamak był człowiekiem umysłu. A umysł mu mówił, że jeszcze nie było umówionego znaku i atak taki jest bezsensowny.
Zastygł więc w cieniach, gryząc wargę do krwi i czując przeraźliwy, zimny kamień zalegający w brzuchu.

Strażnik zaczął coś intonować i rysować na pokrywie trumny.
Może jednak teraz? Kamak nie rozpoznawał inkantacji, a to mu się wcale nie podobało. Wcale, a wcale.
Magiczna pieśń wznosiła się i opadała, drażniąc nerwy szamana. Jego ciało oblewał zimny pot. Nerwy miał napięte do granic. Potem dwie rzeczy zdarzyły się równocześnie.

W powietrze wyleciała płonąca strzała, sygnał dla Kamaka i inkantacja Strażnika osiągnęła apogeum i urwała się. Z trumny wystrzeliło białe światło, a potem odpowiedziało mu takie samo z Pałacu i Biblioteki. Najwyższy mag Ghartany rzucił się do walki, choć serce mu mówiło, że już za późno.

Rzucił w powietrze kulę ognia, która oświetliła okolice monumentu. Znak dla łuczników. Żołnerze odwrócili się do niego beznamiętnie unosząc ręce. Tak umarli. Zmasowana salwa kilkudziesięciu łuczników zgromadzonych na dachach domów otaczających Plac, przebiła ich z ciemności. Po kolei zwalali się na ziemię. Na polu bitwy został już tylko dowódca Strażników. Patrzył zdziwiony na strzałę sterczącą mu z uda. Spojrzał przyjaźnie na Kamaka wzrokiem mówiący "To nie może się dziać, prawda?". Szaman przypomniał sobie ostatnie zdanie Linna i uśmiechnął się boleśnie. Wokół przywódcy Strażników wyrosły nagie ostrza i po chwili urwały się jego krzyki. Coś co już nie przypominało człowieka upadło z mlaśnięciem na bruk.

Kamak podszedł do kamiennej trumny. Na jej wieku znajdowała się lśniaca, czarna pieczęć, wyglądająca jak skomplikowana plątanina przecinających się linii. Szaman wpatrzył się w nią, próbując rozgryźć schematykę glifu. Nie zauważył cienia podnoszącego się bezszelestnie z ziemi za jego placami. Obserwatorzy go widzieli, ale nie mogli nijak dać znaku magowi z przeszłości.

"Tak umarł Kamak, syn Sykstyna, Szaman z Dwunastu, najwyższy mag Ghartany..." Ponuro, ale poważnie i z namaszczeniem powiedział głos Lisza.

Kapitan, choć trafiony trzema strzałami, wyrósł za szamanem niczym palec przeznaczenia. Jego ręka przeszła przez ciało maga jak przez ciasto, rozrywając kręgosłup i wyrywając serce. Mag odwrócił głowę i spojrzał w beznamiętne oczy. Plunął krwią. Nie czuł ciała poniżej klatki piersiowej. Nie czuł bicia serce. Uśmiechnął się lekko, jakby pomyślał o czymś zabawnym.

"Pomyślałem jakie to zabawne, że nie czuje się bicia serca póki się nie zatrzyma..."

Umierający mężczyzna mrugnął, a samo mrugnięcie zdawało się trwać eony. Jego ręka poszybowała do tyłu z prędkością kontynentu. Na pół bez czucia zderzyła się z masywem twarzy Kapitana. Ostatni wysiłek. Spojrzenie trwające ułamek sekundy dla świata, a całe wieki dla Kamaka. Spojrzenie pełne dziecinnego zdziwienia, takie podobne do spojrzenia przywódcy Strażników. "To nie może się dziać! Takie rzeczy zdarzają się innym, ale nie mnie!"
Potem głowa Kapitana rozprysła się w magicznym wybuchu. Kamak leci w powietrzu. Siła wybuchu wyciąga ramię Kapitana z jego pleców. Szybuje miesiącami, latami... a potem uderza w twardy bruk. Nad sobą ma migoczące, piękne i obezwładniające, pustynne gwiazdy.
Nie wie, czy to majaczenia umierającego, ale kamienna pięść rozchyla się i opuszcza. Źródło oddaje ostatni hołd swemu władcy, nie ważne czy Linnowi, czy staremu bogu, gdyż od lat są jednością. Ręka bierze kilkusetkilogramowy sarkofag niczym kamyczek, prostuje się i zastyga.
Szaman umiera i choć ciało ma strzaskane czuje w kościach, że to nie koniec. Mruczący zawsze w tle Artefakt, tym razem wzywa... mówi "wstań"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leanna
Tajna Konsultantka Do Spraw Wszelakich



Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Trzebinia / Warszawa

PostWysłany: Śro 13:41, 11 Lip 2007    Temat postu:

Leanna była dziwnie blada, niczym zjawa. Słuchanie o potwornych czynach było niczym, w porównaniu z oglądaniem ich. Również, gdy samemu brało się udział w walce, nie myślało się tak o tym.
- To, że ci żołnierze wyglądają jak ludzie, przeraża mnie stokroć bardziej, niż Nienazwani i inne potwory... - szepnęła - Serca... To jakaś obsesja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 0:02, 13 Lip 2007    Temat postu:

I Kamak wstaje. Sztywno, jak ktoś kto nie może już polegać na nerwach i musi pogodzić się z nowym sposobem poruszania. Patrzy na swoje ręce i widzi, że życie całkowicie z nich uciekło. Zostało teraz zastąpione substytutem. Potęgą Źródła. Widzi jak jego ciało gnije i suszy się jednocześnie, odpadając płatami od ciała. Obserwuje jak jego palce zmieniają się w sieci kości. Strzaskany kręgosłup zrasta się i spaja.

Ktoś krzyczy. Odwraca się. Jakaś mieszkanka ucieka krzycząc wniebogłosy na jego widok. Jego szczęka odrywa się wraz z mięśniami żuchwy. Upada na bruk i odtacza się w mrok, ale on nie zwraca na nią uwagi. Nie potrzebuje jej już. Nigdy nie będzie już głodny, nigdy nie będzie już mówił. Przynajmniej nie będzie w ludzkim sensie.

Podchodzi do kamiennej dłoni i wdrapuje się na nią, jakby była zaopatrzona w schody. Nieludzko silne palce wbijają się w kamień jak w masło. Podąża do swojego przyjaciela. Do swojego władcy. Moc Źródła, którą jak mu się wydawało, opanował dawno temu, teraz wibruje mu pod czaszką, wypełniając kości niby-życiem. Jego jaźń zostaje przykuta do szkieletu. Gnijące ciało już całkowicie odpadło, pozostawiając tylko kości i naddartą szatę, którą kiedyś, niby przed paroma godzinami, a przecież całe wieki temu, nosił z taką dumą.

Wspina się po kamiennej dłoni, do sarkofagu. Widzi czarne znaki, splatające się i łączące na wieku. W jego umyśle pojawiają się słowa, zupełnie jakby znał te znaki jak swój ojczysty język. Pieczęć Obłędu. Straszna nazwa i nawet w ciele nowo powstałego Lisza budzi dreszcze. Sięga kościstą ręką. Pieczęć płonie krwawą mocą. Buchają płomienie. Eksplozja wyrzuca osmalony szkielet i roztrzaskuje go na bruku. Po chwili kości łączą się i regenerują. Lisz siada na bruku.

Nie ma wolności. Nie ma nadziei. Przegrali.

Odchyla czaszkę do tyłu i z gardła, płuc których nie ma wydobywa się ogłuszający ryk zawodu.

Źródło słyszy. Zawsze słucha. Zwykle jest dobre i czyste, ale nie dziś. Najpierw je zraniono. Zabito i wskrzeszono jego pana. Ale takie jest Życie. Jednak teraz uwięziono go, bez możliwości ratunku. Źródło nie rozumie, nie pojmuje, ale nie jest stworzone do pojmowania. Czuje, że jego pan jest zamknięty, uwięziony, zawieszony w niebycie.

Obserwatorzy prawi słyszą słowa wydobywające się z pradawnej studni. "Tak być nie powinno. Tak być nie może. To... niewybaczalne."

Przez obserwatorów przechodzi fala energii, niosąca ze sobą ból straty, żal i bezsilny gniew. Jednak wcale nie taki bezsilny. Ziemia drży w posadach. Źródło bulgocze, czarną, oleistą cieczą w podziemiach Pałacu Al Khalim.

Nad Ghartaną podnosi się pustynia. Tysiące ton piasków unosi się w powietrze. Ludzie krzyczą, panikują, biegają bez sensu. Ale cokolwiek by nie zrobili - nie ma ucieczki. Niewyobrażalna, niszczycielska siłą spada na miasto, przykrywając je nieprzebranym morzem piasku. Kto miał szczęście zginął zgnieciony. Kto miał pecha, by przeżyć ginie w męczarniach, uduszony drobinami piasku.

Głęboko pod pustynią leży zakopane miasto, a w nim pewien szkielet. Przygniatają go setki ton, jednak jego pulsujące czerwienią oczy tego nie widzą. Widzą tylko swoją bezsensowną egzystencję i swego pana i przyjaciela uwięzionego w kamiennej trumnie. Czuje jego ból i wściekłość. Czuje jego obłęd.

Czuje obok siebie innych nieumarłych. Całe miasto nieumarłych. Podlegli jego woli zaczynają się wykopywać. Ziarenko po ziarenku. Wykopanie tuneli i korytarzy, by oczyścić i podnieść miasto z piasków może zająć kilkaset lat nawet dla nieumarłych, ale co z tego? Mają czas.

W ciemności, czerwone oczy pulsują, a kościane palce ostrożnie przekładają ziarenko po ziarenku...

Obraz nagle rozmywa się w ferii barw. Zmieniają się, skręcają i wirują złociście, aż przybierają formę promienia świetlnego. Obserwatorzy mrugają, zdając sobie sprawę, że wpatrują się w pojedynczy promień światła, wpadający przez jedyne okno w pomieszczeniu.
Przypominają sobie kim są i gdzie są. Lisz odwraca się od okna i patrzy na nich przyjaźnie, a jego oczy pulsują rubinowo pod wpływem wspomnień.
- Teraz wiecie już tyle co i ja. Jakieśśś pytania? - Powrócił syczący głos nieumarłego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Sob 22:27, 14 Lip 2007    Temat postu:

Kasandra wyobraziła sobie wieki w ciemności... Wieki monotonnego przesypywania piasku ziarenko po ziarenku... Wzdrygnęła się.
- Gdzie mamy iść najpierw?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 0:02, 15 Lip 2007    Temat postu:

Lisz wykonał jakiś gest ręką i do pomieszczenia wszedł jeden z Kościeji. Ostrożnie rozłożył na kamiennym stole mapę. Papier był już dość mocno zetlały i trochę nadgniły, ale wciąż jako tako nadawał się do użytku. Nie wiadomo co było na nim wcześniej, gdyż atrament zdążył już z niego zniknąć, pozostawiając blade, nic nie znaczące linie. Na jego miejscu ktoś narysował świeżą mapę miasta. Kamak podszedł do niej i zachęcił pozostałych by też się zbliżyli. Kościej wycofał się dyskretnie jak na nieumarłego.

Kościsty palec wskazał na kropkę na mapie. Oznaczenie domu.
- Tu jesssteśśśmy. - Przesunął trochę palec i wskazał na spory kawałek wolnej przestrzeni z kropką w środku. - A to Plac Główny, z kamienną dłonią i sssarkofagiem. Na nim znajduje sssię Pieczęć Obłędu. - Przesunął zaimprowizowany wskaźnik dalej na północ na większy budynek, znajdujący się po drugiej stronie Placu, nieco dalej od niego. - A to Pałac Al Khalim. W jego podziemiach jessst Pieczęć Życia. - Palec przesunął się nieco na południe i znacznie na wschód, wskazując kolejny spory budynek. Wszystkie trzy tworzyły jakby krzywy trójkąt. - A to Wielka Biblioteka. Tu znajduje sssię Pieczęć Wiedzy. Niessstety, nie mogę wam nic poradzić w tej kwesssti. Najlepiej byłoby otworzyć wszystkie jednocześśśnie, jednak nie mamy na to śśśrodków. Chyba najlepiej zrobicie jeśśśli zaczniecie od Pieczęci Obłędu, gdyż jest najbliżej Wrót i jessst najbardziej narażona na wraży atak. Z kolei najtrudniej będzie dossstać sssię do Pieczęci Wiedzy jak przypussszczam. Nie udało nam sssię odkopać Biblioteki. Można sssię do niej teraz dossstać tylko przez najwyżssszą wieżę, która wyssstaje ponad piasssek. Jednakże jessst to wssspinaczka dwadzieśśścia metrów w dół po linie. Będziecie potrzebować sssprzętu. Ja bym ją zossstawił na koniec, gdyż zdaje sssię najmniej ważna. Co dziwne nie mogę sssobie przypomnieć co sssię za nią znajduje. Zdaje sssię, że jakieśśś... marzenie. - Stwierdził nieco skołowany nieumarły. - W każdym razie, najlepiej będzie jak zaczniecie, albo od Placu, albo od Pałacu. Jednak decyzja należy do wasss...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 20:02, 15 Lip 2007    Temat postu:

Kasandra przyjrzała się mapie.
- Chyba najlepiej będzie zrobić tak jak mówisz. - powiedziała - No chyba że ktoś ma lepszy pomysł. Ale jeszcze jedno pytanie... W jaki sposób otwiera się pieczęcie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 22:28, 15 Lip 2007    Temat postu:

Lisz wzruszył kościstymi ramionami.
- Nie mam pojęcia. Pieczęcie odrzucają nieumarłych, więc nie miałem sssposssobu by je zbadać. Liczę, że któreśśś z tej dwójki sssobie poradzi. - Kamak wskazał na Jurgina i Hieroglifikę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Sob 11:10, 21 Lip 2007    Temat postu:

Kreeth jakby wyrwał się ze snu.
- Czy przewidujesz, jak postąpią żołnierze? - zapytał. - Jeśli są wyszkoleni w taktyce, to chyba byłoby dla nich szaleństwem zaatakować same wrota, prawda? Doświadczona armia zaczęłaby oblężenie tam, gdzie najmniej się go można spodziewać. Drugą kwestią pozostaje obrona. Jak zamierzacie, o ile zamierzacie, się bronić? Wybaczcie mi, pieczęcie są ważne, ale na nic się nie zdamy jeśli żołnierze zdobędą je pierwsi lub zabiją nas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 13:37, 21 Lip 2007    Temat postu:

Kamak spojrzał na Kreetha i zamyślił się.
- Mogę tylko zgadywać, ale ssspróbuję przewidzieć. To co mówisssz faktycznie jessst prawdą, a raczej byłoby nią, gdyby Żołnierze uznawali nasss za jakichkolwiek przeciwników. Niessstety tak nie jessst. Mimo ssswej ogromnej sssiły i wytrzymałośśści moi nieumarli nie mają ssszansss w ssstarciu bezpośśśrednim. Pamiętajcie, że więkssszośśść z nich umarła jako zwykli miessszkańcy, a teraz przessszkolenie bojowe wykracza poza ich zdolnośśśći, natomiassst Żołnierze mają przessszkolenie, taktykę... no i ssswoją ssszybkośśść. Planowałem raczej ich ssspowolnić, tworząc z moich podwładnych żywe... przeprassszam, nieumarłe barykady. Poza tym sssądzę, że wybiorą Wrota. Nie ma innej dogodnej drogi do miasssta, a im zależy jak przypussszczam na tempie marssszu. Niewykluczone, że wyśśślą kilkoro ssswoich do przekroczenia muru w którymśśś miejssscu.
Possstanowiłem użyć moich Kośśścieji, jako ossstatecznego odwodu, gdyby Żołnierze zbliżyli sssię do którejśśś z Pieczęci. Bardziej jednak martwi mnie ta nieprzyjemna atmosssfera, która zawisssła nad Ghartaną. Zupełnie jakby cośśś czekało na właśśściwy moment, by wbić nam sssztylet prosto w czaszkę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Sob 14:42, 21 Lip 2007    Temat postu:

- Nawet jeśli nie jesteście dla nich zagrożeniem, to po co się wysilać na zniszczenie was? Mogą przecież zrobić coś, co zaoszczędzi im problemów. - rzekł Kreeth. - Poza tym stosowanie nieumarłych jako mię... kości armatnich nie przyniesie, moim zdaniem, dobrego efektu. Nawet jeśli ich spowolnicie, to nie na długo. Powinieneś znaleźć inny sposób. Może jakąś burzę piaskową albo coś?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kreeth dnia Pon 9:36, 23 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 20:37, 22 Lip 2007    Temat postu:

- Burza piaskowa jest niewskazana. Chyba że potrafisz skierować ją tak, żeby nam nie przeszkadzała, a im trochę namiesza. Dasz radę? - zapytała Kreeth'a, a po chwili zwróciła się do Kamaka - Macie może jakiś sprzęt do wspinaczki? Bo jeśli mamy się dostać do biblioteki to będzie raczej potrzebny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 23:10, 22 Lip 2007    Temat postu:

- Widać, że nie urodziłeśśś sssię na pussstyni, druidzie. Mógłbym ją ssspowodować, pewnie nawet ty byśśś to potrafił, ale wątpię, czy potrafiłbyśśś nią pokierować. Ja nie. Nawet jeśśśli by wasss nie dotknęła, ciężar dodatkowego piasssku mógłby ssspowodować ponowne zatopienie miasssta w piassskach. Pod Ghartaną wykopaliśśśmy ogromną sssieć tuneli, która teraz wypełnia sssię piassskiem. Potrwa to parę lat. Kilkassset kilogramów pewnie nie zrobi różnicy, ale kilka ton piasssku może być dla nasss zgubne. - Lisz zamyślił się. - Wykorzyssstać inaczej? No cóż mógłbym ich zgromadzić razem i ssstworzyć kordony wokół Pieczęci. Może to byłoby ssskuteczniejsze?
Tymczasem do Chaty wszedł jeden z Kościeji. Położył na podłodze kilka zwojów, wyglądającej na starą i zetlałą liny. Kamak spojrzał przepraszająco.
- Pomyśśślałem o tym wcześśśniej, ale niessstety wssszyssstko tu się rozpada ze ssstarości. Znaleźliśmy trochę ssstarych lin i przeplotliśśśmy je na nowo. Teraz powinny wasss utrymać, ale niessstety nie mam dla wasss nic więcej.
Nieumarły jakby nagle czymś tknięty pochylił się i spytał konspiracyjnym szeptem:
- Długo znacie tą, młodą kobietę? - Skinął czaszką w stronę Hieroglifiki, która jak zwykle, trochę nieobecnie, wpatrywała się w podłogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pon 18:41, 23 Lip 2007    Temat postu:

Kasandra przyjrzała się linie krytycznie. Wyglądała na w miarę solidną, ale mogła też zerwać się w ważnym momencie.
- No dobra. Powinna wystarczyć. - powiedziała po wykonaniu inspekcji - A tą dziewczynę znamy od kilku godzin. Jest trochę małomówna za to ma kilka ciekawych zdolności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 23:02, 23 Lip 2007    Temat postu:

- Jessst w niej cośśś dziwnego... - Zamyślił się Lisz. - Całkiem, całkiem jakby... było cośśś więcej, więcej niż... aaa, za ssstary już na to jessstem. Po prossstu radziłbym wam ją obssserwować. - Kamak pochwycił spojrzenie Kasandry jakie spoczęło na zwojach. - Wiem jak wyglądają, ale nie martw sssię. Może nie nadajemy sssię do wielu rzeczy, ale mamy cierpliwośśść, by dokładnie wykonywać nasssze prace. Gwarantuję, że wytrzymają nawet jakbyśśście zawiśśśli na nich wssszyssscy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leanna
Tajna Konsultantka Do Spraw Wszelakich



Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Trzebinia / Warszawa

PostWysłany: Wto 22:22, 24 Lip 2007    Temat postu:

Leanna przyjrzała się Hieroglifice, ale jakoś nie miała odwagi, by zanużyć się w jej myśli.
- Będziemy mieli wszystko pod kontrolą. - w jej tonie nie było jednak za grosz wiary w to, co mówi. - Zresztą to jeszcze dziecko... - powiedziała niepewnie, patrząc na dziewczynkę z góry. Lubiła patrzeć w ten sposób, a rzadko kiedy miała ku temu okazję.
- Hmm.. Liszu, wiem, że ten temat wywołuje wiele emocji, lecz.. Twój przyjaciel został zamknięty w tym sarkofagu. Czy jest więc możliwe, że on zachował swą świadomość? Zdolność walki? A jeśli tak, to czy bedzie nieumarłym jak ty, czy.. czy czymś całkowicie odmiennym. - dziwnym trafem pomyślała o starym bogu i jego wpływie na Linna. - Rozważam po prostu wszelakie utrudnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 22:42, 24 Lip 2007    Temat postu:

- Hmm... - Kości trzasnęły, gdy Kamak poruszył się trochę niespokojnie. - Chciałbym być znowu młody... - Zaczął nagle Lisz. - Dzisiaj umysssł mnie już myli, czasssami nie wiem już, czy żyję sssto lat czy trzy tysssiące... czy wy też czujecie sssadzę? - Oczy Lisza zamigotały, co było odpowiednikiem mrugania, jakby wyrwał się z wiru myśli.
- Ach, tak... sssarkofag. - Nieumarły wrócił do tematu dyskusssji. - No cóż, Pieczęć jessst odporna na nieumarłych i w pewnym zakresssie nie pozwoliła mi zbadać ani sssamej sssiebie, ani wnętrza trymny. Jednakże Linn, to nie jest ktośśś... czy też teraz cośśś co da sssię całkowicie zamknąć byle Pieczęci. Jego aura wyciekała po trochu przez wieki. Nie możecie sssobie nawet wyobrazić jak poskręcana i wykrzywiona była ta aura... - Dało się słyszeć suche westchnięcie, jakby szelest setek starych woluminów.
- Jessstem po częśśści w ssstanie to zrozumieć. Bezczasss zamknięcia w ciemnośśści, ssskrępowany, z obcą śśświadomośśścią zakorzeniającą sssię w głębi umysłu, niczym bezsssilny, ale złośśśliwy lokator. Och tak, pani czarodziejko, zachował śśświadomośśść. Sssłyssszałem jak wrzessszczał, aż zdarł sssobie gardło. A gdy już nie miał gardła by wrzessszczeć, krzyczał dalej, każdą cząssstką umysssłu. Zdolnośśści walki? Może. Był wybitnym wojownikiem za mojego życia. Czym jessst teraz? Nie wiem. Możliwe, że po częśśści nieumarłym, gdyż na pewno nie ma w nim już prawdziwego życia. Ale myśśślę, że jest inny od nasss. To przez tego boga. To tylko hipoteza, ale uważam, że sssą teraz jednym i tym sssamym. - Kości zachrzęściły, gdy zacisnął dłonie w pięści i rozprostował je.
- Jedyne co mogę powiedzieć, to, że wciąż jessst potężny. Potężniejszy od każdego z nasss. Nie wiem tylko, czy po tych wssszystkich ssstuleciach wciąż odróżnia przyjaciół od wrogów... - Lisz spojrzał smutno przez jedyne okno. Cofnął się trochę i opadł bezwładnie na stary, gliniany stołek. Wyglądał teraz dość żałośnie, jak przypadkowo pozbierana kupka kości, która wstydzi się, że układa się w coś na kształt człowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Śro 15:43, 25 Lip 2007    Temat postu:

- Tym będziemy się przejmować na miejscu Leanno. Może wreszcie zaczniemy działać, co? - odezwała się wojowniczka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fist
Zawodowy Zielarz



Dołączył: 21 Gru 2006
Posty: 921
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego Koszmaru

PostWysłany: Śro 20:04, 25 Lip 2007    Temat postu:

- No i klops - uśmiechnął się Fist - To idziemy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasandra Wredna
Władczyni Czarnego Tarota



Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 3520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Śro 21:13, 25 Lip 2007    Temat postu:

- Proponowałabym przemieścić się szybko. - Kasandra wyjrzała z budynku - Szczegóły ustalimy na miejscu. - uśmiechnęła się - Czyli tradycyjnie z buta w drzwi prosze państwa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1