Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Chata Gademusa
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały / Nyglash
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 21:18, 30 Paź 2007    Temat postu: Chata Gademusa

Kreeth ruszył przed siebie, idąc według wskazówek Athanosa. Niewiele pamiętał z tej drogi. Jak na złość zaczęła go męczyć gorączka. Strasznie chciało mu się pić. Mimo, że jego ciało szło, umysł odpływał i wracał niczym morskie fale, rozbijające się za każdym razem o bolesną rzeczywistość niczym o ostre skały. Rozpoznawał pojedyncze kawałki scenerii, znaki orientacyjne, wskazówki...

W końcu sam nie wiedział jak, ale w pewnym momencie obudził się przed chatą stojącą na uboczu strefy w jakiej widziało się oznaki rozumnego życia poza murami miasta. Widział stąd odległe ściany, ale zdawały się mniejsze niż za ostatnim razem.

Sama chata prezentowała się raczej skromnie. Zbudowana z wysuszonych słońcem desek na planie prostokąta, z jednostronnym, blaszanym dachem. Z przodu posiadał mocno zapiaszczoną werandę, ze starym, całkiem zniszczonym bujanym krzesłem.

Po lewej znajdowała się niewielka przybudówka, będąca w rzeczywistości półotwartą stajnią. Ze środka wyglądało obojętnie coś co mogłoby być koniem, gdyby konie miały poroże. Stworzenie spojrzało beznamiętnie na druida i prychnęło, po czym wróciło do konsumpcji, czegoś co przypuszczalnie było obrokiem. Obok boksu leżał stos sakw i toreb.

Kreeth dał krok do przodu i świat zawirował. Czarne płatki zleciały się zewsząd zasłaniając świat. Rozpoznał objawy ataku, który dopadł go gdy przechodził przez portal. Wtedy posądzili go o zgon. Czy teraz umierał? Nie wiedział, ale tak się czuł. Płuca paliły, żądne powietrza, którego jednak nie mogły uzyskać. Druid upadł słysząc jak rzęzi i charcze, walcząc o każdy łyk powietrza. Potem świat ucichł i nastała niezmącona cisza.

Obudził go zmysł węchu. Coś pachniało słodko-kwaśno. Jakieś zioła, przyprawy. Otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że może znowu oddychać. W pokoju było ciemno, albo nie pozbył się jeszcze czarnych płatków z oczu. Siedział w za dużym dla niego fotelu, wygodnym i silnie pachnącym kurzem. Fotel ustawiony był przed paleniskiem w którym leniwie płonęło kilka szczap. Nad paleniskiem gotował się kociołek i to on był źródłem przyjemnego zapachu. Po prawej stał drugi fotel. Siedział w nim ktoś skryty w cieniach. Najwyraźniej był pogrążony we własnych myślach, gdyż nie zauważył przebudzenia druida. Kreeth zauważył za to kawałek płaszcza, którego poła była niedbale przerzucona przez poręcz. Podszewka mieniła się wszystkimi kolorami tęczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 23:15, 30 Paź 2007    Temat postu:

Kreeth odczuł wewnętrzną ulgę tłumioną jego podłym stanem. Za daleko zaszedł, aby umrzeć...
Druid starał się wstać, jednak nagłe zawirowanie okolicy i atak kaszlu zmusiły go do odrzucenia tego konceptu. Gdy znów mógł jakoś myśleć i patrzeć, rozejrzał się. Był w chacie. Widział ją z daleka. A może to nie to domostwo? Może znów został przeniesiony w miejsce nieprzyjazne jak trupiarnia? Kreeth poczuł niemiłą suchość w gardle...
Druid spojrzał na drugi fotel.
- Gademus? - zapytał z nadzieją. - Barwny druid? Gdzie jestem? Jak tu trafiłem? Myślałem, że umieram...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Czw 19:49, 01 Lis 2007    Temat postu:

Postać w drugim fotelu poruszyła się, jakby wyrwana z zamyślenia. W ciemności rozżarzył się koniec fajki i w stronę druida poleciał kłąb duszącego, słodkiego, korzennego dymu.
Kreeth zauważył Różankę stojącego obok paleniska. Zdawało się, że ta mara będzie mu teraz towarzyszyć jak zły cień. Halucynacja pochylała się właśnie nad kociołkiem. Ręka wychynęła z ciemności i przeleciała przez dwie krwawe kule, stanowiące głowę Różanki. Widmo wyprostowało się. Z drugiego fotela doszedł głęboki, zirytowany głos.
- Zostaw to! To nie dla ciebie! Słowo daję, czasem czuję się jakbym musiał zajmować się szczeniakiem, albo inną, równie nieznośną bestią.
Fajka rozżarzyła się i pojawił się kolejny kłąb dymu.
- Więc się obudziłeś, co? - Stwierdził ten sam głos, ale dużo łagodniejszym tonem. - Gdy cię znalazłem myślałem, że już po tobie. Te ataki są straszne, prawda? Nigdy nie wiadomo który będzie tym ostatnim... No, ale żyjesz. Ciesz się, że zdjąłem ci maskę, bo zwykle zabijam przybyszów, którzy mdleją mi pod drzwiami. - Towarzysz rozmowy Kreeth'a roześmiał się sucho, a druid zdał sobie sprawę, że faktycznie jego maska spoczywa u niego na kolanach.

Rozmówca wyciągnął inną rękę ze sporą, ale starą chochlą i zamieszał w kociołku. Nalał łyżkę zawartości do kubka i podał parujący napar druidowi.
- Masz, wypij, to nie lekarstwo, ale poczujesz się o niebo lepiej.
Powrócił do mieszania i jakby do siebie dodał:
- Słowo daję, nie spodziewałem się zobaczyć jeszcze znajomą twarz na tym pustkowiu. Co robisz tak daleko od domu... Kreeth'cie? Tak masz na imię, prawda dzieciaku?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Czw 21:54, 01 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth psojrzał najpierw na maskę leżącą na jego kolanach, potem na wywar, a na koniec na ciemność, za którą czaił się jego rozmówca. Skądś znał ten głos. Jednak przeszłość nigdy nie zapomina o takich jak on...
Druid ostrożnie wypił zawartość kubka.
- Owszem, tak mam na imię. - odparł Kreeth. - A co tu robię? Szukam lepszego jutra. - chciał się zaśmiać, lecz wyszedł z etgo tylko kaszel. - A tak naprawdę to wolę o tym jeszcze nie rozmawiać. Szczególnie, że jeszcze nie ujrzałem twojej twarzy i nie jestem do końca pewien, które z widm przeszłości napotkałem. Ale chyba się domyślam. - westchnął. - Czym sobie zasłużyłem na bycie zapamiętanym?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 20:08, 03 Lis 2007    Temat postu:

- Och, jak niegrzecznie z mojej strony. Widzisz na zewnątrz słońce pali nieznośnie, więc nauczyłem się doceniać te chwile ciemności... zaraz coś na to poradzimy... - Jego rozmówca wstał i przeszedł się kawałek. Druid słyszał wyraźnie skrzypienie starych desek, a potem trzask krzesiwa. Syczenie rozpalanego ognia. Po chwili gospodarz wrócił niosąc zwyczajną, szklaną lampę. Podkręcił nieco płomień.

- Tak lepiej? - Spytał. Był mężczyzną, na oko niosącym na plecach trzeci krzyż. Nieco przydługie, czarne włosy wystawały ponad gęstymi brwiami. Cerę miał opaloną i stwardniałą od słońca. Twarz pokrytą twardą, ciemną szczeciną. Ciemnoniebieskie oczy patrzyły jakby gniewnie. Z tym płaszczem ciężko było powiedzieć, ale Kreeth ocenił go na gość barczystego i postawnego człowieka. - Zresztą dziwię się, że mnie w ogóle pamiętasz, gdy cię ostatnio widziałem byłeś jeszcze małym urwisem i... - Ale jego głos tonie, a słowa zmieniają się gwałtownie. Są to inne słowa wypowiedziane tym głosem. Gniewne słowa.

Kreeth nagle przypomina sobie tego mężczyznę. Ile wtedy miał? Dziesięć lat? Dwanaście? Czternaście? Nie pamiętał, ale całą scenę przesłaniały teraz dwie postacie. Dwa gniewne głosy. Jeden należy do mężczyzny z chaty. Mężczyzna silnie gestykuluje i zdaje się, że ma ochotę uderzyć swego rozmówcę. Jednak tamten stoi nieruchomo, sztywno jak posąg. Mówi coś cierpliwie, słowa są łagodne, uprzejme, ale Kreeth ich nie słyszy. Słyszy to co jest poza słowami. Okrutną, zimną nienawiść niczym jad zdechłej żmii. Młody druid obserwuje kłócących się i dostrzega starannie skrytą bezsilność człowieka, którego spotka w przyszłości. Jego rozmówca jest najważniejszy z ważnych i to on ma decydujący głos. Gademus wychodzi gniewnie, idąc szybko i niemal wpada na młodego druida. Patrzy na niego i marszczy gęste brwi.
- "Dziwny z ciebie dzieciak". - Mówi jakby w zadumie, a potem dodaje. - Słyszysz mnie?

Kreeth otrząsa się z wspomnień. Zdaje się, że Gademus mówi coś do niego od dłuższego czasu. - Kolejny atak, hmm?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Sob 20:45, 03 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth zamrugał niepewnie kilka razy, a potem wziął głęboki oddech. Spojrzał na Gademusa i uśmiechnął sę ponuro.
- Tak, kolejny atak. Atak wspomnień. - westchnął. - Czasem to następuje. Ostatnio coraz częściej niestety. I nie są to ataki miłych wspomnień... Pamiętam cię jak przez mgłę, choć wstyd mi to przyznać. Co robisz w tak ponurym miejscu, Gademusie? - druid wziął głęboki oddech i odezwał się nim jego rozmówca odpowiedział mu. - Wybacz, ale może od razu przejdę do rzeczy. Obecnie liczy się dla mnie każda sekunda. Jestem chory na Rożankę Krwawą. - wyznanie tego było dziwnie trudniejsze niż przypuszczał. - Ale pewnie już to wiesz. Przybyłem tutaj, bo jesteś jedyną znaną mi osobą, która pokonała tę chorobę. Chcę cię prosić o pomoc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Nie 16:22, 04 Lis 2007    Temat postu:

Barwny druid pokiwał ze zrozumieniem głową, a potem wzruszył ramionami i zwrócił się do całego świata, nie oczekując odpowiedzi:
- A gdzie ma się podziać druid, którego nie chcą druidzi? - Pokręcił głową. - Tak, wiem, Różanka mi powiedział. Swoją droga myślałem, że byłem ostatnim chorym na to paskudztwo. Rozumiem, że ci się śpieszy, ale... - Postawny mężczyzna oblizał usta. Zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju. Wreszcie przystanął przy kominku jakby musiał koniecznie doglądać zawartości kociołka i powiedział z ciężkim sercem:
- Nie wiesz może... czy przypadkiem... co tam u mojego ojca? Nie widzieliśmy się od tamtej kłótni, ale ciekawi mnie... nie wiesz może co u Arcydruida?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 16:34, 04 Lis 2007    Temat postu:

"Oczywiście zawsze musi być jakieś 'ale'", pomyślał Kreeth. Druid pokręcił głową.
- Nie wiem. - przyznał szczerze. - Ostatnio sam widziałem go w... niezbyt przyjenych okolicznościach. Powiedzmy, zaraz przed moim wygnaniem. Nie tylko ciebie tam nie chcą. - uśmiechnął się. - Gdy go widziałem cieszył się całym swoim zdrowiem, hipokryzją oraz wszysktim co go kiedykolwiek cechowało. Odrobinę zgrzybiały, ale to naturalne... Skoro przy tym jesteśmy, to o co się kłóciliście? Nie usłszałem wtedy i zawsze mnie to zastanawiało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 15:43, 05 Lis 2007    Temat postu:

- Ach, stary dobry tatuś, taki sam jak zawsze. - Gademus westchnął i machnął ręką. - Kwestie filozoficzne. On stał przy tradycji, że druidzi mogą być tylko neutralni. Ja mówiłem, że jeśli chcemy możemy stawać się dobrzy bądź źli. Powiedziałem, że on np stanął po stronie zła. On był święcie oburzony i tak od słowa do słowa. - Pokręcił smętnie głową. - Za to przysłał mi parę lat temu prezent pożegnalny, który cię zainteresuje jak mniemam, ale to potem.

Były druid podszedł do Kreeth'a i stanął przy nim niczym pradawna, góra pełna mrocznych lasów.
- Zajmijmy się twoją... przypadłością. Różanko?
Halucynacja zmaterializowała się obok.
- Tak?
- Będziesz potrzebny, póki co siedź cicho. - Widmo zrobiło kilka bardzo wymownych ruchów w kierunku Gademusa, ale siedziało cicho. - Znasz może takie powiedzenie jak "miecz i tarcza"? Nie? Nieważne. Otóż powszechnie mówi się, że Różanka Krwawa jest Mieczem Natury. To prawda. Mówi się też, że może ją pokonać tylko Tarcza Natury. Co to jest? Wielu próbowało się tego dowiedzieć, ale jakoś nikt nie spytał o to samej Różanki. Pewnie wiesz, że każdy chory widzi Różankę? No to teraz wiesz w każdym razie. To co mnie zadziwiło to to, że każdy z nim walczył, każdy starał się zabić, każdy zbywał, każdy udawał, że go nie ma. A ja w czasie swojej choroby spędziłem dużo czasu na rozmowach z nim. Okazało się, że szukał tylko przyjaciela, a nie wiem, czemu każdy to lekceważył, choć on zawsze to mówił. - Druida uderzyło nagminne użycie słowa "każdy" czuł się jakby Barwny Druid wymierzał w niego oskarżycielski palec. - Zaprzyjaźniłem się z nim - Kontynuował swój pośpieszny wywód. - A on zdradził mi czym jest owa "Tarcza Natury". Czy domyślasz się? - Zapytał unosząc brew, całkiem jak nauczyciel sprawdzający ile uczeń pojął z lekcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pon 16:27, 05 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth milczął przez chwilę.
- Przyznam ci się, że sam próbowałem zaprzyjaźnić się z Rożanką, prawda, przyjacielu? - dodał do halucynacji. - Ignorowałem go w trupiarni, bo byłem skupiony na wydostaniu się z niej, a wszechobecna atmosfera śmierci nie była zachęcająca do rozmowy z czymś, co jest tylko widmem. Co do "Tarczy Natury" to chyba się domyślam co to. Pewnie jestem w błędzie, ale moim zdaniem jest to przyjaźń z Rożanką, akceptacja jego towarzystwa i obecności, nie atakowanie go. Po pierwsze, bo to twój przyjaciel, po drugie i tak nie zadziałałoby to. Jest mi wstyd bo podjąłem jedną próbę zranienia Rożanki. Wybacz, przyjacielu. - dodał do widma. - Czy o to chodzi z "Tarczą Natury"?
"Pewnie nie, ale warto było spróbować", odpowiedział sobie w myślach Kreeth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pon 23:43, 12 Lis 2007    Temat postu:

Gademus pokiwał z podziwem głową.
- Bardzo dobrze, prawie zgadłeś. W sumie niewiele się pomyliłeś, przecież chodzi tak jakby o przyjaźń Różanki. Niestety takie tanie aktorstwo ci teraz nie pomoże, będzie trzeba coś więcej. - Kreeth miał wrażenie, że gdyby widmo miało usta to uśmiechnęłoby się wrednie w tym momencie.
- Widzisz Różanka Krwawa to dwustronny medal, chodzi mi o to, że przy odpowiednich środkach staje się wirusem symbiotycznym i nie tylko ci nie szkodzi, ale też chroni od reszty chorób. Ma to pewne minusy... - Wskazał skinieniem halucynację. - Ciężko się tego drania pozbyć i lubi się kręcić wokół w nieodpowiednich sytuacjach, ale tak naprawdę to nie to stanowi prawdziwy problem.

- Widzisz, twoje rozumowanie jest dość słuszne. Musisz zaprzyjaźnić się z Różanką, jak już wspomniałem, ale słowa są tu bezużyteczne. Nie wiem dokładnie jak to działa, ale mam pewne remedium. Pozwoli ci ono na przestawienie pewnych procesów w mózgu i uratowanie życia. Jednak... - Były druid zawahał się. - Będziesz doświadczał wizji. Przeżyłem to i to nie było przyjemne. Te urojenia są straszne na swój własny, potworny sposób. Nie powiem ci na czym one polegają, gdyż popełniłem ten błąd w przeszłości. Przybył do mnie pewien dumny wojownik po lekarstwo. Jednak, gdy usłyszał co go czeka, wstał i wyszedł. Słyszałem potem, że uchlał się w jakiejś karczmie do nieprzytomności, by stępić ból. Także to twoja i tylko twoja decyzja, przyjmiesz moje remedium, czy też nie? - Gademus chyba nieświadomie zrobił dramatyczną pauzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 14:35, 13 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth spojrzał na Rożankę, a potem na Gademusa. Przełknął ślinę.
- Nie mogę go nie przyjąć. - powiedział. - Nie przybyłem tu tylko po to, aby przeżyć. Liczą na mnie moi przyjaciele i nie mogę ich zawieść. Czasem trzeba zapłacić potworną cenę, poświęcić się dla tych, którzy są dla nas ważni. A Kasandra i Leanna... Śmieszne, ale nigdy w życiu nie miałem przyjaciół. Ludzie zazwyczaj odwracają się od takich jak ja. Dlatego muszę ratowyć tych, którzy którzy przy mnie są. I siebie samego przy okazji... Nie mam wyboru, wiesz o tym. Mozesz równie dobrze powiedzieć mi, co to za wizje. Chcę remedium i nawet, gdy o nich usłyszę, nie zmienię zdania. I chyba domyślam się co to mogą być za wizje. Zapewne przeszłość. Przeżycie najgorszych chwil na nowo.
Kreeth zamknął oczy. Przypomniał sobie najgorszy moment swojego życia. Moment, który odmienił go na zawsze. Nie chciał drugi raz przez to przechodzić, ale jeśli jego przypuszczenia są poprawne, to nie ma wyobru. Druid otworzył oczy i spojrzał smutnie na Gademusa.
- Jestem gotów. Daj mi remedium. - powiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Śro 14:09, 14 Lis 2007    Temat postu:

Dawny druid spojrzał ze współczuciem na swojego kolegę po fachu. Zawahał się, ale pokiwał dobrodusznie głową i powiedział:
- Nie martw się, nie chodzi o przeżywanie przeszłości, nie musisz się bać swoich koszmarów. Właściwie to... może te wizje wcale nie okażą się takie straszne? - Dodał podejrzanie radosnym głosem. - W końcu przeżywałem je wiele lat temu, z pewnością wyolbrzymiam. Po prostu miej otwarty umysł i pomyśl o tym jak o... zdobywaniu nowego przyjaciela. - Chwila namysłu przy doborze słów była wyraźnie zbyt długa. - Jestem pewien, że sobie poradzisz. Tak.

Gademus pogrzebał w swoich kieszeniach i wydobył z nich fiolkę pełną, przezroczystego płynu.
- Miałem je przygotowane na wszelki wypadek. - Wyjaśnił jakby do siebie.
Odkorkował fiolkę i w powietrzu uniósł się przyjemny, słonawy zapach, prawie jak morska bryza. Podał przedmiot Kreeth'owi.
- Proszę, wypij jak tylko będziesz gotów. Nie martw się, będę tu czuwał jakby co.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Śro 16:58, 14 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth spojrzał na Rożankę. Potem snów na Gademusa.
- Mam nadzieję, że będę przyjemne, lecz obawiam się, że jeśli takie będą to mogę chcieć w nich pozostać na zawsze. - powiedział z uśmiechem. - Jednak czasem przyjemność może być gorsza od cierpienia. - westchnął. Spojrzał na fiolkę. Powąchał. - Ładnie pachnie. Raz się żyje. - powiedział i wypił zawartość. - Dziękuję. - wykrztusił jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Pią 22:43, 16 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth nie wiedział nawet czy rzeczywiście podziękował, gdyż został wciągnięty w czarną otchłań podświadomości. Najpierw przez fotel i podłogę została wessana jego głowa, a reszta ciała podążyła, gdzieś w oddali.

Gdy doszedł do siebie znalazł się w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Siedział na krześle, na czymś co wpierw wziął za kolejną pustynię. Jednak jego umysł, pogrążony w świecie wypaczonych halucynacji, momentalnie podsuwał mu prawidłowe rozwiązania tego co widzi. To była podłoga. Drewniana podłoga monstrualnych rozmiarów. Spojrzał w lakierowaną powierzchnię deski i zobaczył linie słoi, grube jak jego ciało, przecinające drewno pod powierzchnią i rozwijające się we wszystkie kierunki. Jednak to nie słoje go interesowały. Pod szklistym lakierem, niczym pod taflą zamarzniętego jeziora, kłębiły się ciemne kształty. Wiewiórki. Nie wiedział, dlaczego tak pomyślał, ani skąd to wie, ale gdy tylko to sobie uświadomił, ujrzał miliardy cienistych wiewiórek biegających pod nim.

Rozejrzał się dookoła. Deski rozdzielały ogromne, ciągnące się po horyzont rozpadliny, które musiały być szczelinami między deskami. Kłębiła się w nich absolutna ciemność, wyglądająca jak trujący opar. Zdawało się, że tylko czeka, by pożreć wszystko wokół.

Tak jednak nie było. Bo oto coś wychynęło z mroków. Cała armia. Druid zamrugał oczami ze snu. Patrzył właśnie jak armia różowych króliczków, dosiadających odcięte w łokciu ludzkie ręce galopuje po powierzchni lakieru, niczym do bitwy. Puszyste zwierzątka wyglądały bardzo wojowniczo, trzymając w jednej łapce bicz do poganiania swego wierzchowca i zaostrzony kawałek kości w drugiej.

Kreeth nie musiał jednak czekać długo. Całe niebo pokrywały latające owce, na podobieństwo chmur. Unosiły się w powietrzu za pomocą setek macek, machających w równym tempie, niczym rzędy wioślarzy. Z jednego z owych molochów wyleciała właśnie druga, najwyraźniej konkurencyjna armia. Stada węży, dosiadanych przez białe myszki pikowały zaciekle w dół. Węże najwyraźniej leciały dzięki trzem parom odciętych ludzkich uszu.

Dwie armie spotkały się w zażartym boju. Lakier deski szybko pokryło konfetti i cukierki, które wylatywały z ran i ciał poległych.

Druid odwrócił mimowolnie wzrok od myszek i królików, i spojrzał na to co w pierwszej chwili za góry. Logika snu zmieniła jednak szybko obrazy i zamiast skał na widnokręgu rozpościerały się ciała kolosalnych wiji. Obłe, blade, podłużne ciała bestii wieńczyła ogromna gałka oczna. Ze źrenicy każdego stwora ciekła krew, gdy setki stworków przypominających gnomy kręciło korbkami wchodzącymi w ciała stworów.

Prawdziwy horror czaił się jednak przed samym druidem. Gdyż ten poczuł, że strasznie mu niewygodnie. Jak zauważył siedział na krześle. A owo krzesło stało przed stołem. Tyle się zgadzało. Po drugiej stronie stołu stało drugie krzesło. Mhm. Siedział na nim Różanka. Mhm. Przez chwilę z tym walczył, ale potem opuścił wzrok na swoje ciało.

Pierwsza zaatakowała jego oczy fala różu. Gdy minął pierwszy szok, zauważył pewną bufiastość i falbankowatość. Koronki. Spróbował to zwalczyć, ale nie mógł. Spojrzał ponownie na Różankę i wiedział, że nosi on odpowiednik jego własnego stroju. Wściekle różową sukienkę do kolan, z tymi bufiastymi rękawami i koronkami, falbankami... Od samego myślenia o tym robiło mu się niedobrze. Spojrzał ponownie na swoje nagie kolana. Poniżej były białe podkolanówki. No i oczywiście różowe lakierki. Z lamówkami. Złotymi.

Kreeth poczuł jak jego umysł drży.

Wiedziony nakazem snu chwycił strąk swoich włosów i podsunął je pod oczy. O bogowie. Warkoczyk, koloru pól gotowych do zbiorów. Zakończony równie różową wstążeczką. A było ich tam więcej. Gorąco uderzyłoby mu pewnie teraz do głowy, ale nie miał głowy jako takiej.

Stół zastawiony był obrusem i serwisem z (dla odmiany) zgniłozielonej porcelany. Dwie filiżanki, dwa spodeczki, dwa ciasteczka, które właśnie uciekały na bardzo małych nóżkach.
- Napijesz się? - Spytał Różanka Krwawa nalewając druidowi hebraty. Kreeth spojrzał na zawartość swojej filiżanki. Zawartość pomachała do niego nibynóżkami.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Pią 22:54, 16 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth zatrząsł się cały. Króliczki, owieczki, koronki, róż, blond włosy... Gademus miał rację. Wizje iście były straszne. Zawartość filiżanki powitał z niejaką ulgą. Nic nie przebije różowych króliczków...
Druid pomachał nibynóżce zawartości filiżanki, a potem spojrzał na Rożankę.
- Oczywiście. - odparł drżącym głosem. - Tylko wymażę z umysłu króliczki.
Druid starał się to zrobić, jednak wizja różu pozostawała. Jego największy koszmar miał zapewne prześladować go przez resztę życia. Kreeth raz jeszcze spojrzał na zawartość filiżanki.
"To nie rózowe króliczki, to nie różowe króliczki", myślał, pijąc "herbatę".
- Pyszna. - wykrztusił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 22:29, 24 Lis 2007    Temat postu:

- Cieszę się, że ci smakuje. - Różanka wyjął, bardzo, bardzo duży młotek i walnął nim w nieszczęsne ciasteczka, które nie zdążyły nawet pisnąć. Pociekła galaretka. - Ciasteczko? Mam nadzieję, że lubisz kruszonkę. - Zjawa wzięła kawałek ciastka, który zdążył już porosnąć wstążkami i zjadł je rojem muszek. - Ładnie tu w tej szafce, nieprawdaż? - Zapytał uprzejmie. - Żarówka nam świeci wysoko i w ogóle. Nalejesz herbatki misiowi? - Halucynacja już podsuwała druidowi zgniłozielony czajniczek. Kreeth zauważył trzecią osobę. Oczywiście nie było jej tu jeszcze przed chwilą. Oczywiście siedziała z nimi od początku. Przerośnięty pluszowy miś, który byłby jak z dziewczęcego marzenia, gdyby go wpierw obmyć ze szlamu, załatać masę rozdarć, które wypełnione były czerwono-białymi robakami, niby cukierkami. No i usunąć ogromne, krzywe, stalowe kły, które wystawały z paszczy pluszaka pod dzikimi kątami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Sob 23:28, 24 Lis 2007    Temat postu:

- Oczywiście. - druid wziął czajnik i nalał herbaty misiowi. - Ciasteczko też zjem. A kruszonkę uwielbiam
Potem jeszcze raz rozejrzał się wokół. Był w przegniłej szafce, siedział w, tu nastąpiła seria przekleństw i bardzo "złych" wyrazów, nieodpowiednim stroju, pił herbatkę z zabójczo spleśniałym misiem i Rożanką. Cudownie...
Potem Kreeth zjadł ciasteczko z kruszonką. Nie było to łatwe, ale przełknął.
- Wyśmienite przyjęcie. - powiedział do Rożanki z uznaniem w głosie. - Przyjdzie ktoś jeszcze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Sob 23:55, 24 Lis 2007    Temat postu:

Misiek wziął filiżankę z herbatą i wylał ją na siebie. Herbata się rozpełzła.
- Jestem wniebowzięty, że ci się podoba. - Rzekł Różanka. - A co do innych gości... - Widmo nagle znieruchomiało. - Kto to powiedział? - Lśniące kule czerwieni zamigotały. - Co? Nie... ja... wcale... ale... przestań! - Różanka wrzasnął i złapał się za miejsce w którym powinna być głowa. - Nnnniiiiieeeee!!! - Głos halucynacji przechodził przez całą wyobrażalną skalę głosową, gdy cały świat dookoła rozsypywał się w perzynę. Zniknęły wije. Zniknęły króliczki. Zniknął misiek. Zniknął stół, podłoga, krzesła, nawet krępujące stroje i włosy. Kreeth zobaczył, że Różanka pada w czerni na kolana, wciąż trzymając się za głowę i wciąż krzyczy, choć jego głos zniknął już ze słyszalnej dla człowieka skali. Po chwili i on zniknął.

Widok rozmył się po bokach i zmienił się drastycznie.

Druid był teraz w rozległym pokoju. Musiało być to wysoko i bez ścian, bo czuł zacinający wiatr na skórze. Przed nim było coś w rodzaju ołtarza. Dookoła niego wyrysowane zostały białą kredą demoniczne symbole. Na ołtarzu leżała Leanna. Ręce i nogi miała przymocowane łańcuchami do kamienia. Przed ołtarzem siedział na krześle niemowlak. Machał rączkami najwyraźniej szczęśliwy. Obok dziecka stał ktoś, jakiś niewiarygodnie stary demon. Wyglądał jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Patrzył się na coś poza wzrokiem druida. Tan obejrzał się i spostrzegł siebie i wojowniczkę. Patrzyli groźnie i coś mówili do starego, ale Kreeth nie rozumiał ani słowa. Stary demon odpowiedział i to druid zrozumiał doskonale, choć nie znał języka w jakim to było powiedziane:
- Już przegraliście. Jesteście w zasięgu mojego Przekleństwa.
Z ciała starego demona spłynęły natychmiast miliardy demonicznych znaków, bardzo podobnych do tych które Kreeth widywał czasem na toporach Kasandry. Spojrzał na siebie i wojowniczkę i zauważył miliony cienkich, czerwonych nici trzymających ich niby ryby na haczyku. Skądś wiedział, że zaraz zginą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Nie 14:12, 25 Lis 2007    Temat postu:

Kreeth poczuł ulgę, gdy króliczki zniknęły. Potem przyszedł strach. Zobaczył Leannę i Kasandrę. Spojrzał na niemowlaka. Czas zwolnił dla niego. Czuł się dziwnie. Nie panując nad sobą ruszył ku Leannie, by spróbować ją uwonić, zdjąć łańcuchy i zabrać ją od ołtarza.
Potem do jego uszu dotarły słowa. Wiedział, że nie mógł nic zrobić, że był bezsilny... Zaraz zginie. Wszystkie jego starania pójdą na marne. Nie po to przybył do Nyglash, odnalazł Gademusa i starał się zaprzyjaźnić z Rożanką, aby nie móc uratować przyjaciół...
Potem zrozumiał, że to kolejna wizja. Przyszłość lub to, jaka może ona być. Nie mógł nic powiedzieć, czuł się zbyt bezsilny. Pozostało mu tylko patrzeć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały / Nyglash Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1