Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Etap 1 Sesji : Ruiny - Wprowadzenie

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Drago
Administrator



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1941
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Wrzosowisk Północy...

PostWysłany: Czw 11:21, 18 Sty 2007    Temat postu: Etap 1 Sesji : Ruiny - Wprowadzenie

Zmierzchało już, lecz tym razem wraz ze zanurzaniem się słońca w morskiej toni, nadciągało coś więcej niż noc. Nadciągała ciemność i krew. Straże z Wieży Obserwacyjnej już od godziny obserwowały gęstniejący w oddali, gęsty, czarny dym. Wzbijał się w niebo i łączył z nadciągającym frontem groźnych chmur burzowych. Wysłano zwiadowców, lecz mijał czas a oni nie wracali.
Wreszcie nadszedł zmrok, a z nim chmury i przeraźliwie zimny, siąpiący deszcz. Za chmurami w wyścigu sunęły płomienie. Płonęły lasy, płonęły chaty, całe wsie stały w ogniu. W zapadających ciemnościach, można było dostrzec pojedyncze cienie przemykające wśród drzew, niczym awangarda jakiejś tajemniczej armii.

Na ulicach szeptano, a plotki mnożyły się jak szarańcza i zatruwały miasto. Zmobilizowano na murach wszystkie stacjonujące oddziały wojska, a całą straż rozesłano po mieście, by zapobiec panice i zamieszkom. Jednak z każdą kolejną minutą nawet żołnierze i strażnicy zaczynali coraz bardziej odczuwać napięcie gromadzące się w powietrzu. Nadciągająca burza nie wyglądała normalnie, co jakiś czas kłębowisko przecinał czerwony ogień błyskawicy, jednak nie było niczego słychać. Także kłębiące się w pobliży sylwetki budziły dreszcze, przypominały ludzie, jednak jakoś czuć było że to coś innego. A do tego z każdą chwilą ich przybywało.
Mimo wysiłków straży na murach zaczęli gromadzić się gapie. Zapadały ciemności. Deszcz przybrał na sile i raził niczym delikatne szpileczki lodu. Między drzewami kłębiło się całe stado cieni, a bogowie jedni wiedzą ile z nich było niewidocznych. Gdy napięcie zaczęło sięgać zenitu i stawać się nieznośne dla obu stron, słychać było zduszone, wrogie szepty wśród załogi zamku i nienaturalne, jazgotliwe szeleszczenie wśród cieni, coś się zmieniło.

Spośród cieni wyszedł mężczyzna, ubrany w czarną, bogato zdobioną purpurą i złotem szatę. Był on niewątpliwie magiem lub ważną personą, a być może oboma. Nosił białe włosy mocno związane w koński ogon. Do dzisiaj nie wiadomo jaką pełnił funkcję, być może dyplomaty, czy negocjatora, ponieważ wydawało się, że chciał coś powiedzieć.
Jednak nikt nigdy nie dowiedział się co.
Mag otworzył usta i właśnie wtedy z tłumu gapiów wyleciał pojedynczy kamień, rzucony przez anonimową osobę i śmignął w naelektryzowanym emocjami powietrzu. Trafił maga w skroń. To skutecznie zamknęło mu usta. Dyplomata upadł na mokrą ziemię. Kilkaset par oczu na murze obserwowało w ciszy i skupieniu jak powoli i chwiejnie wstaje na nogi. Jak przykłada dwa palce do skroni i patrzy na krew jaka się na nich osadziła. Spojrzał na mieszczan z dziką wściekłością i choć z tej odległości trudno było określić czy patrzył na kogoś konkretnego, każdy poczuł chłód w sercu.
Mroczny czarodziej wyciągnął przed siebie, najwyraźniej splatając zaklęcie, któryś z kapitanów krzyknął rozpaczliwie:
- Zastrzelić go!!!
Jednak było już za późno, nim łucznicy zdążyli wycelować w ciemną plamę, przed magiem pojawiły się trzy wielkie kule ognia. Wszystkie z piekielnym rykiem pomknęły w kierunku miasta. Ludzie w panice rzucili się na oślep, pędem do ucieczki z murów. Jak się okazało całkiem słusznie.
Dwie kule uderzyły w mur w odległości jakichś pięćdziesięciu metrów od siebie. Każda unicestwiła odcinek muru długości jakichś dwudziestu kilku metrów i posyłając w miasto deszcz śmiercionośnych kamiennych odłamków. Zwęglone trupy tych, którym nie udało się umknąć zaścielały wypaloną ziemię.
Trzecia kula pomknęła po torze wznoszącym i uderzyła w wierzę zamkową, najwyższy punkt Draknor. Trzask pękającego kamienia przeszył całe miasto. Solidna kamienna szpica oderwała się w połowie i runęła w dół, uderzeniem miażdżąc kilkanaście budynków i wywołując małe trzęsienie ziemi.
Mroczny mag przyglądał się temu obojętnie. Wskazał na cieniste postacie i ruchem ręki wskazał na miasto. Spomiędzy drzew natychmiast wyskoczyło stado Piekielnych Ogarów, gnając do wyłomów niczym wataha wilków do bezbronnej owcy. Za nimi nie tak szybko, ale z równą determinacją wyruszyła fala Skarji. Obok głównej siły uderzeniowej maszerowały, teraz już całkowicie odkrycie, oddziały pomocnicze złożone z ciężkozbrojnych kościei oraz ghuli.

Żołnierze zdążyli naprędce zorganizować linie obrony wokół wyłomów, jednakże nie dość silne, by wytrzymać szybki atak Ogarów. Piekielne bestie rozbiły szyki wojowników i wdarły się do miasta, zachłannie poszukując ofiar, świeżej krwi i surowego mięsa. Zniszczonych linii obrony nie dało się naprawić, gdyż w następnej chwili do wyłomów dostały się Skarji i zaczęły wybijać obrońców. Oddziałom wojska nie pozostało nic innego jak wykonać taktyczny odwrót i czekać na posiłki z reszty ogromnego miasta.
W czasie, gdy oddziały Armii Zarossa z powodzeniem szturmowały Draknor, w chmurach burzowych nastąpiła nagła zmiana. Kłębowisko zmieniło barwę na głęboką, nasyconą purpurę i napęczniało jakby miało zaraz pęknąć. Powietrze zalśniło i zatrzeszczało od zgromadzonej w nim magii. Z chmur wystrzeliło trzynaście purpurowych promieni i uderzyło w miasto. Każdy precyzyjnie trafił w jedną osobę.
Dla nich świat stał się szary i matowy, kolory wyblakło i wszystko stanęło w bezruchu. Niewielu z żyjących potrafiłoby rozpoznać użyty czar Zakrzywienie Czasu, gdyż niewiele jest istot, które władają tak potężną magią. Oprócz smoków rzecz jasna.
W takim stanie wszystko trwa niezmiennie i tak samo sto lat leci jedna chwila jak jednak chwila trwa sto lat. Wszystko istnieje w stanie swoistego zawieszenia, poza czasem jako takim. Po bezczasowości nagle oczy napełniły się kolorami, a uszy dźwiękami, do nozdrzy doleciał smród spalenizny.

Tajemnicza siła, która spełniła rolę ich wybawcy porzuciła ich na czymś co kiedyś było chyba Szczątkami Bramy, jednak ciężko było to stwierdzić z powodu rozległych zniszczeń. Wszędzie dookoła walały się gruzy i pogorzeliska. Tylko niektóre budynki uniknęły wszędobylskich płomieni i całkowitego zrównania z ziemią. Potężne, Draknor leżało przed nimi w gruzach, oświetlone wschodzącym słońcem, przenikającym przez gęstą zasłonę dymu.
Gdzieś w oddali wśród pogożeliska dostrzec można było już pierwsze ludzkie sępy, przybyłe na żer, by pastwić się nad śmiertelnie rannym miastem. Ciemne typy, szabrownicy, dezerterzy... wszyscy oni albo odejdą, albo zostaną zabici lub jak to bywa staną się częścią miasta w nadchodzących miesiącach.
Inwazja Armii Zarrosa była jak morska fala uderzająca w zamek z piasku. Przybyła zniszczyła co mogła i odeszła z odpływem, zostawiając po sobie ruiny i mnóstwo śmieci. Jednakże bohaterowie wiedzieli, że znów przyjdą tu ludzie, pobierają śmieci i odbudują zamek. Za jakiś czas.
Teraz jednak Draknor nie mogło stanowić już dla nich schronienia. Zaczął się kolejny etap ich wędrówki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Zamknięte Rozdziały Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1