Etap 0 Sesji: Miasto - Ciemne Zaułki

NPC

Papowi udaje sie podsłuchać toczącą się rozmowę!
Pap słyszy:
... - Może samo wypadło...
- A może to te dzieciaki wróciły, pamiętacie?
- Nie tam... Niebieskie Jastrzębie je wytłukły, widziałem jak jeden uciekał z podkulonym ogonem...
- Ten z rannym udem?
- Ano...
- No to nie wiem...
- Powiadam wam, że to po prostu ruina i tyle...
- Co za różnica? Po prostu idźcie i przybijcie to cholerstwo do framugi, żeby nam tu jakieś szkodniki nie nalazły...
Pap słyszy kroki zbliżające się do drzwi pokoju.

pap

Pap próbuje schować się w jakiś ciemny kąt.

NPC

Niestety na korytarzu nie widać w pobliżu rzadnych ciemnych kątów!
Pap nie zdąża się ukryć!
Trzech mężczyzn opuszcza pokój i dostrzega Papa!
Otaczają go odcinając drogę ucieczki!
Z pokoju zaalarmowany hałasem wychodzi czwarty - Traad!
Traad marszczy ogromne wały nadoczowe i pyta się Papa:
- Ki diabeł?

pap

Pap przestraszony odpowiada szybko:
- Chciałbym zostać jednym z was. Już od dzieciństwa fascynowały mnie uliczne gangi. A teraz chciałem dostać się do was ale jakimś innym sposobem niż frontowe drzwi, bo by mnie zabili albo pobili. A ja chciałem się dostać od razu do ..... wielkiego mistrza!!!
Pap klęka przed Traadem.

NPC

Traad uśmiecha się szeroko i trochę tępo, drapie się przy tym po łysej czaszce.
- No, no, no... - mówi z podziwem, najwidoczniej, nie jest przyzwyczajony do tego, że się przed nim klęka, a mu się to podoba.
- Nie ufaj mu szefie to jakiś szpieg, albo inne pomiotło - mówi z pogardą chudzielec.
Traad myśli przez chwilę, co przychodzi mu najwidoczniej z niejakim trudem. Drapie się przy tym po rzadkiej szczecinie, palcami wielkimi jak serdelki.
- Nie, nie... - mówi w końcu - Gaan, czy nie widzisz, że to miły młodzieniec? Jak cię zwą chłopcze? I czemu chcesz się do nas dostać? - pyta a potem już jakby do siebie, z wyraźną aprobatą - Wielki miszcz...

pap

Pap wstaje i mówi:
Jestem Pap, i chciałbym być członkiem twego gangu.

NPC

Traad już chciał coś na to odpowiedzieć, ale chudzielec Gaan pochylił się do niego i zaczął mu coś szeptać na ucho, popatrując co chwila na Papa.
Wreszcue Traad westchnął i powiedział:
- Nie, przykro mi młody człowieku, nie przyjmujemy na razie członków... jednakże byłaby robota dla wykonania, dla kogoś spoza Czarnych Niedźwiedzi, jeśli cię to interesuje? - na te słowa Gaan przewrócił oczami.

pap

No dobrze! Ale co za to dostane??

NPC

- Heh, przedsiembiorczy, co? A co by cię interesowało oprócz wdzięczności Czarnych Niedźwiedzi, młodzieńcze?

pap

hmm.... Jakiś ładny kindżał oraz miecz. Moim zdaniem to dobry układ.

NPC

- Jeśli wykonasz zadanie, dam ci mój kindżał, mi niepotrzebny, bo używamy broni obuchowej raczej niż siecznej... przykro mi, ale mieczy nie mamy...

pap

A mógłbyś mi pokazać swój kindżał??

NPC

Traad bez słowa siega do pochwy przytłoczonej do pasa i wyjmuje z niej pięknej roboty kindżał, o trochę cienkim ostrzu, ale za to zdobny kilkoma kamieniami szlachetnymi i złoconymi ornamentami przedstawiającymi smoki.
- Mam go od ojca, a on od swojego ojca, a dziadek ukradł go jakiemuś możnemu... - mówi podając go Papowi, by sobie obejrzał.

pap

Pap stara sie porównać z opisu skradziony kindżał od tego co trzyma w ręce. Gdy juz to zrobi to oddaje go Traadowi.
-Dobrze! Co mam zrobić??

NPC

- Był tu taki chłopak, co się zwał Szandel, Szanom, Sznis... jakoś tak. Chciał założyć gang na terytorium Niebiskich Jastrzębi, czy coś i chciał od nas na to broń. Nie dałem chłystkowi ani złamanego noża. No i dranie napadli i zabili w odwecie kilku moich. Zająłbym się nim sam, ale zaszyła się gdzieś gnida. Znajdź go i pozbądź się, zabij wsadź do więznia, nieważne chcę zemsty. Zrób to a dostaniesz kindżał, chyba uczciwie, nie?

pap

Uczciwie! A moze masz podejżenia gdzie on może być??

NPC

- Jakbym miał tobym niekazał ci szukać... - zdenerwował się Traad - popytaj, wiem tylko, że chłopak był ranny w nogę, jeśli ci to w czymś pomoże... - machnął ręką i wrócił do pokoju zatrzaskując drzwi.

pap

Pap wyszedł z budynku i poszedł do karczmy

Klonus

Klonus wchodzi w ciemną uliczkę. Zna to miejsce - tu się wychował. Od razu dostrzega osoby trudniące się handlem informacjami. Zwykły przechjodzień, czy przybysz nie odróżniliby ich, ale dla kogoś, kto musiał umieć przeżyć, kluczową rolą było znajdowanie osób, które mogą pomóc i tych, które mogą zagrozić.
Podchodzi do jedego z informatorów i mówi:
- Szukam gościa, który miał wielki, zdobiony miecz dwuręczny ale nie przypiął go jak zwykły oręż, tylko niósł w ręku. Możliwe, że kogoś szukał.
Podaje rozmówcy dwie monety.

NPC

Chudy człowieczek o ospowatej twarzy rozejrzał się szybko, a monety zniknęły jak magiczne.
- Nic o nim nie wiem! - Powiedziałe głośno opryskliwym tonem, a po chwili dodał dużo ciszej. - Choć na twoim miejscu spróbowałbym w więzieniu, bo jeden ze strażników zarekwirował ostatnio coś podobnego... - Mężczyzna oddalił się pośpiesznie.