Sklep wielobranżowy

Deithe

- No cóż... chciałabym wam coś dać na drogę. Mój mąż... mój zmarły mąż używał go gdy podróżował. Proszę. - Ściągnęła z palca niewielki pierścień. Wydawał się delikatnie świecić. - Oświetli wam drogę w ciemnościach. Tak mówił mąż.

Jurgin

Jurgin wchodzi do sklepu, widzi Kasandrę i Leannę rozmawiające z jakąś kobietą, to pewnie Anna, podchodzi. - Nie sądziłem, że tak szybko się spotkamy - Jurgin uśmiechnął się do Kasandry i mrugnął w stronę Leanny. Przeniósł swój wzrok na kobietę i zapytał - Ty jesteś Anna, właściciel tego sklepu?

Deithe

Anna popatrzyła na przybyłego, wysokiego mężczyznę z niejakim przestrachem.
- Ta-tak to ja, a o co chodzi? Chce pan coś kupić? - Powiedziała sklepikarka z nadzieją.

Jurgin

- Witaj Anno, mam na imię Jurgin. Mam pytanie, dlaczego zalegasz burmistrzowi z opłatą za sklep. Przysłał mnie Derek, żebym ten dług odzyskał, ale wolałbym najpierw poznać twoją wersję.

Deithe

Drobna kobieta poprawiła nerwowo jakiś niesforny kosmyk włosów.
- Kiedy ten sklep był nasz od zawsze! - Fuknęła Anna niespodziewanie i poczerwieniała na twarzy. - Burmistrz powiedział, że miasto trzeba odbudować po ataku a na to potrzebne są pieniądze. Kazał płacić dodatkowe podatki. Ale ja naprawdę nie mam z czego mu zapłacić, drogi zostały niedawno oczyszczone, a do tej pory prawie nie było nabywców. Jakby mój mąż żył to nie odważyłby się na takie bestialstwa... - Zakończyła sklepikarka i przygryzła wargę spoglądając dookoła niepewnym wzrokiem.

Fist

- Przykro mi Jurgin, ale niepozwole ci nic stąd zabrać. - usmiechnął się - A jeśli coś nie pasuje to może wyjdziemu, albo przejdziemy się do burmistrza, bo coś czuje, że panisko się rozbestwiło.

Jurgin

- Spokojnie, mi od początku ta sprawa wyglądała podejrzanie. Miałem nadzieję, że się mylę ale jednak nie. Podejrzewam, że burmistrz może nawet o tym nie wiedzieć, a haracze zbiera dla siebie Derek. Mamy dwa wyjścia - albo pokojowe, albo brutalne. Derek twierdzi, że jesteś winna 100szt. złota, ja dostałem 25szt zaliczki, potem mam dostać drugie tyle. Możemy się zrzucić na twój dług, ale podejrzewam, że jak raz zapłacisz to nie dadzą ci spokoju. Możemy też dać do zrozumienia milicji, że sklep jest pod naszą opieką i zobaczymy jak zareagują.

Leanna

Leanna przyjęła pierścionek od Anny, ze słowami:
- Piękna rzecz... Naprawdę nie powinnaś jednak... - gdy wtem w pół jej wypowiedzi wszedł Jurgin. Na jego mrugnięcie dziewczyna tylko przewróciła oczyma z rezygnacją, poczym poczęła się przysłuchiwać nowo nawiązanej rozmowie.

Fist

- Ja bym poszedł pogadać z tym całym burmistrzem - usmiechnął się - To może być ciekawa "rozmowa".

Deithe

- Burmistrz nie jest z gruntu złym człowiekiem. On po prostu chciał chronić Caen i zaczął otaczać się nieodpowiednimi ludźmi. Myślę, że teraz nie jest w stanie się od nich uwolnić. - Anna westchnęła ciężko.

Fist

- Czyli twierdzisz, że nie jest zły tylko bezradny. Więc co to z burmistrz. Uważam, zę trzeba się pozbyć wszystkich. - usmiechnął się.

Jurgin

- tiaaa, jest to jakiś pomysł, tylko co potem? przecież musi tu być jakaś straż, władze. Poza tym sądzisz, że tak poprostu odejdą, albo dadzą sobie odrąbać głowy? - Jurgin mruknął jeszcze pod nosem, że tylko chciał zarobić, ale chyba nikt tego nie usłyszał.

Fist

- A słyszałeś o czym takim jak wybory? A pozatym jak niebędą chcieli odejść dobrowolnie to się zabawimy troche. - uśmiechnął się - A pozatym ludzie ciągle giną, a władza nic nie robi. Burmistrz jest zastraszony, wiec wychodzi na to, że zastrasza go ktos kto ma styczność z tym ktorego szukacie...szukamy, znaczy się.

Jurgin

- to co robimy? Kas, Leanna, jakieś pomysły?

Leanna

- To nie moja sprawa, nie mój kłopot. - wzruszyła ramionami, choć jej wzrok spoczął przez chwilę na Annie, jakby z ledwo dostrzegalną nutką współczucia. - Panowie chcą się bawić w bohaterów, proszę bardzo. Dostosuję się. Lecz nie wymagajcie ode mnie zbytniej inwencji. Będziecie chcieli, bym z wami poszła, pójdę. Lepsza mi wasza ochrona w niebezpieczeństwach, niż jej brak w tym obcym mieście.

Fist

- Oj Leanno, czy nie widzisz, że obie sprawy...Ten którego szukacie...I Ci którzy zastraszają burmistrza...działają ze sobą...przynajmniej mi się tak wydaje - uśmiechnął się - I ja sie nie bawie w bohatera

Deithe

Nagle od strony okna dobiegł ich jakiś metaliczny dźwięk, jakby coś się przewróciło. Odgłosowi zawtórowało wściekłe przekleństwo i tupot oddalających się kroków.

Fist

Fist wybiegł na zewnątrz i starał się chwycić telekinezą oddalającą się osobę.

Deithe

Niestety, uciekający ktoś umiał biegać. W chwili, gdy Fist wybiegł ze sklepu, ten ktoś skręcił za róg i pognał do Urzędu Miasta. Fistanowi, nie udało się go schwytać telekinezą.

Fist

Fist wrócił do środka.
- To już wiedzą, że chcemy pozbawić ich władzy - uśmiechnął się - No to teraz będą chcieli się nas pozbyć.