Forum "Kraina Smoków" Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Płomień duszy rozdział czwarty

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kreeth
Kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych



Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Otchłań

PostWysłany: Wto 12:26, 24 Lip 2007    Temat postu: Płomień duszy rozdział czwarty

Dobra, ludzie trza rozruszać ten dział. Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Zapraszam do czytania i komentowania.

Kreeth obudził się nad ranem. Po wydarzeniach ostatniej nocy spał dobrze, co często mu się nie zdarzało. Nie nawiedził go też ten sen, którydręczył go od dłuższego czasu. Demon uznał to za miłą odmianę, lecz odczuł pewną obawę. Może sen i jego powtarzanie się, aż do teraz, było symboliczne?
Mimo wszystko Kreeth postanowił nie przejmować się tym. W końcu był skrytobójcą, a oglądanie się za siebie, tak samo, jak poczucie winy, nie należało do zawodu.
Demon wstał z łóżka i przeciągnął się, rozprostowując przy okazji skrzydła. „Za dużo czasu spędzają złożone pod płaszczem”, myślał, gdy mył się przed śniadaniem.
Po kąpieli nadszedł czas na ogólną ocenę wyglądu. Po nałożeniu swojego „codziennego” stroju, Kreeth podszedł do lustra. To, co zobaczył, wzbudziło w nim strach. Zamiast swego odbicia ujrzał Galiesa. Demon przetarł oczy i zamrugał kilka razy. Wojownik, którego zabił, wcale nie zniknął. Galies uśmiechnął się tylko jadowicie i pomachał. Jego usta poruszyły się, jakby mówił: „Na zawsze razem, demonie”.
Galies zniknął z kolejnym mrugnięciem. W lustrze zostało tylko odbicie przerażonego demona.
„Dziwne”, pomyślał Kreeth.
„Pewnie zwidy. Jestem przemęczony”, nasunęła się kolejna myśl.
„A jeśli nie?”, wtrąciłą siętrzecia.
„Przecież on nie żyje”, upierała się druga.
„Ale...”, zająknęła się pierwsza.
„Martwy, czy nie, było to dość dziwne”, dorzuciła od siebie pierwsza, kończąc tym samym tę dyskusję myśli.
Nie zwracając uwagi na dalsze błądzenie myśli, Kreeth zaczął jeść śniadanie. Było ono złożone z chleba i jakiegoś aromatycznego, choć zimnego już kawałka mięsa. Był też pomidor.
Po skończonym posiłku, demon zszedł na dół. Przechodząc przez hol, Kreeth czuł na sobie nieufne spojrzenia innych członków gildii. Nikt nawet nie odpowiedział mu na zwykłe „cześć”. Było zupełnie jakby został wyrzucony z jakiegoś wykwintnego przyjęcia i wrócił nieproszony. Pod ciężarem spojrzeń wszedł do gabinetu Sekarthisa.
Mistrz gildii siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery. Wyglądał, jakby nie przespał kilku nocy.
- Witaj, Kreeth. – powiedział życzliwie i w skazał krzesło naprzeciw siebie. – Siadaj, chłopcze.
Demon usiadł i już otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz Sekarthis uniósł dłoń.
- Zanim przejdziemy do konkretów, chciałbym jeszcze raz ci pogratulować dobrze wykonanej roboty. – otworzył szufladę biurka i wyjął z niej sakiewkę, którą położył przed Kreeth’em. Wyglądała na wypełnioną do granic możliwości. Gdyby mogła, pewnie by pękła. – Pięć tysięcy. Mała premia za pozbycie się tego – zawahał się na moment – zdrajcy.
- Dziękuję, mistrzu. – powiedział wdzięcznym głosem demon, chowając sakiewkę. – Masz dla mnie, mistrzu, kolejne zlecenie.
Sekarthis uśmiechnął się i położył przed Kreeth’em kartkę papieru.
- Przepraszam cię, ale mam mnóstwo roboty. – rzekł zmęczonym głosem. – Powodzenia.
Demon wziął zlecenie i wyszedł. Oparł się o kolumnę w holu i zaczął czytać:
„Imię: Radgard Veln
Miejsce pobytu: Gdzieś w Jesel
Specjalne warunki: Brak
Nagroda: Do uzgodnienia
Specjalne:
Radgard Veln winien jest nielegalnego skrytobójstwa na terenie Jesel. Najprawdopodobniej przybył z Har, odległej krainy barbarzyńców. Jest postawnie zbudowanym mężczyzną, skrywa się pod czarnym płaszczem. Zapewne w krótkim czasie opuści miasto. Zbrodni dopuścił się niedawno, więc jest podejrzewane, że nie odebrał jeszcze nagrody. Prawdopodobnie, według zebranych informacji, ze zleceniodawcą spotka się w karczmie „Śkrzydlaty byk”.”

Na tym zlecenie się kończyło. Kreeth przeczytał je jeszcze raz. Nie było ono takie jak te, które dostawał poprzednio. Różniło się formą, a także wszystko było opisane... mniej poprawnie. Może to tylko jego odczucie? Mimo wszystko warto spróbować.
Demon schował zlecenie w jednej z wewnętrznych kieszeni płaszcza i, z niejakim wysiłkiem oraz dyskomfortem, złożył skrzydła, aby wyglądały jak niewielki garb. Potem wyszedł z budynku gildii i skierował swe kroki, przez zatłoczone ulice Jesel, ku karczmie „Skrzydlaty byk”.
Po kilku minutach szybkiego marszu, Kreeth dotarł pod karczmę. Znajdowała się ona w bogatszej części miasta, gdzie z dumą i wyższością, przechadzali się możni, sami siebie określający „lepszymi” lub „dobrze urodzonymi”. Wchodzili oni do środka, a wyprowadzać musiało ich zazwyczaj kilku ludzi. Potem „dobrze urodzonych” czekał tylko marsz pełen zakrętów i nagłych zmian pionu.
Szyldem karczmy była głowa byka z której, oprócz rogów, wyrastały skrzydła. Rysunek był namalowany czerwoną i białą farbą, które wydawały się rozmyte po wielu deszczach.
Kreeth pchnął ozdobne drewniane drzwi i wszedł do środka. Wnętrze karczmy było takie, jak każdej innej. Stoły, krzesła, a przy nich siedzieli ludzie, którzy bawili się. Rozrywka uwzględniała alkohol i szczypanie kelnerek w pośladki. W powietrzu unosił się zapach trunków i pieczonego mięsa. Od czasu do czasu dało się słyszeć okrzyki i toasty możnych, którzy zdawali się być jedynymi klientami karczmy.
Kreeth rozejrzał się. W odległym, ciemnym kącie siedział człowiek ubrany w czarny płaszcz. Zdawał się na kogoś czekać. Demon usiadł przy jednym ze stolików i zaczął obserwować dziwnego osobnika. Po chwili podeszła kelnerka.
- Podać coś? – zapytała.
- Wodę. – odparł Kreeth, nie odrywając wzroku od obserwowanego przez siebie człowieka.
Gdy nadeszło zamówienie, demon wziął szklankę i wręczył kelnerce o wile więcej, niż woda rzeczywiście kosztowała.
Czas upływał, a osobnik czekał. Kreeth cierpliwie go obserwował, popijając wodę. W końcu do obserwowanego podeszła kelnerka i pochyliła się, zapewne mówiąc mu coś na ucho. Człowiek wyszedł z karczmy.
Kreeth wstał, wyminął kilku pijanych możnych i podążył za osobnikiem.
To było zbyt proste. Człowiek szedł, nie zwracając na nic uwagi, a demon śledził go. W końcu dotarli przed wejście starego i opuszczonego budynku w biednej części miasta. O ile Kreeth dobrze sobie przypominał, był to nieużywany już magazyn. Ponoć kiedyś był tam jakiś cech albo coś. Co się z nim stało, było dla demona tajemnicą.
Śledzony wszedł do środka. Drzwi zostawił otwarte, co było dość dziwne. Kreeth ostrożnie podszedł do wejścia, zaglądając do środka. Magazyn był pusty, a osobnik, którego śledził demon, stał na środku, tyłem do drzwi. Kreeth uśmiechnął się i ostrożnie zaczął skradać się w stronę swojej ofiary.
- Spóźniłeś się. – rozległ się głos, który odbił się echem po pustej hali.
W tej chwili nastąpił moment nieoznaczoności. Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a demon został wyrzucony w powietrze przez jakąś niewidzialną siłę. Kreeth wylądował w chmurze kurzu kilka metrów przed postacią, która zrzuciłą płaszcz. To, co demon zobaczył, było najbardziej nieoczekiwaną rzeczą w jego życiu. Przed nim stał Sekarthis, mistrz gildii skrytobójców.
- Zaskoczony, Kreeth? – w jego głosie dało się słyszeć mieszankę drwiny i rozbawienia.
- Tak. – wydusił z siebie demon. Próbował wstać, ale coś trzymało go przy ziemi.
Sekarthis uśmiechnął się i zaczął krążyć wokół Kreeth’a.
- Muszę przyznać, że bardzo dobrze się spisałeś. Zrobiłeś wszystko, co zaplanowałem. Jakże łatwo jest manipulować kimś takim jak ty.
Kreeth miał już zadać pytanie w stylu „Dlaczego to zrobiłeś?”, albo „Czemu ja?”, ale krzyknął:
- Zapłacisz mi za to! – demon czuł, jakby coś powiedziało to za niego.
- Naprawdę? Zabiłeś ważnego arystokratę nielegalnie, ukradłeś pieniądze gildii... na pewno cię zabiją, albo dadzą ci przynajmniej dożywocie.
- Co?! Przecież ja nie... – zaczął demon, ale Sekarthi przerwał mu śmiechem.
- Obudź się, głupcze! Sfałszowałem zlecenie i dałem ci pieniądze, które „ukradłeś”. Byłeś doskonałym pionkiem. Jestem z ciebie dumny. – na zewnątrz słychać było krzątaninę strażniów. Starali się wejść do środka. – Żegnaj, Kreeth. – rzekł tylko Sekarthis, a jego sylwetka rozmyła się i zniknęła.
Chwilę potem do środka wbiegł oddział strażników.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kreeth dnia Wto 13:50, 24 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deithe
World Designer



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 5527
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bziuuuum ^^

PostWysłany: Wto 13:34, 24 Lip 2007    Temat postu:

Eno no... Razz co tak krótko? ^^

D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum "Kraina Smoków" Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1